store logo
GALATEA
(30.7K)
Gorące Romanse

Mason

Jeden z najbardziej wpływowych ludzi w Anglii, Mason Campbell, był człowiekiem oziębłym, a przy tym niezwykle twardym i nieprzebierającym w środkach. Powiew wiatru roznosi szepty z jego imieniem i każdego, do kogo dotrze, wprawia w dreszcz strachu. Słynął z tego, że jest mężczyzną bezwzględnym i nieubłaganym, wręcz bezlitosnym. Lauren Hart właśnie zaczęła pracować dla niego jako jego asystentka i znalazła się na celowniku jego wybuchów złości, jego gniewu, jego nienawiści oraz jego arogancji. Na pewno życie byłoby lepsze, gdyby nie fakt, że pracowała dla Masona Campbella, człowieka, który wzbudzał zazdrość wśród mężczyzn i pożądanie wśród kobiet. Ale Mason nie widział nikogo poza nią, zwłaszcza gdy zawarł z nią układ, którego nie mogła odrzucić.

Aplikacja Galatea zdobyła tytuł najpopularniejszej aplikacji do czytania najlepszych powieści romantycznych od BBC, Forbes oraz The Guardian. Przewijaj dalej, aby poznać pierwszy rozdział, lub pobierz aplikację Galatea, aby w pełni doświadczyć wciągającego doświadczenia z czytaniem audio.

Cholerny.
Mason.
Campbell.
Najbardziej wpływowa osoba w całej Anglii.
Nikt za bardzo nie chciał tego przyznać, ale to właśnie on stał się potężniejszy od samej Królowej.
Już za młodu udało mu się rozwinąć kilka korporacji na całym świecie i zgromadzić więcej pieniędzy niż ktokolwiek w kraju.
Tajemnica jego sukcesu polegała na tym, że był bezlitosny.
Mason Campbell zwyczajnie śmiał się śmierci w twarz.
Podobno wystarczy jedno machnięcie jego ręki, aby dowolna osoba zniknęła, a wszelki ślad po niej zaginął.
Co gorsza, przez pięć lat z rzędu został uznany za najseksowniejszego żyjącego mężczyznę w Wielkiej Brytanii.
Na świecie nie ma nic groźniejszego niż mężczyzna z takimi pieniędzmi i niewiarygodnie atrakcyjnym wyglądem.
Natomiast Mason Campbell dysponował nieskończonymi zasobami obu tych czynników.
Wiem, że to brzmi jak ktoś, od kogo chciałabym trzymać się zdecydowanie jak najdalej.
Ale jeśli dobrze rozegrałabym swoje karty, to wkrótce moim szefem zostałby nie kto inny, jak sam diabeł.

***

"Dlaczego nie chcesz pracować gdzie indziej?" zapytała wprost moja współlokatorka Beth. "Ta praca brzmi potwornie".
"Skąd wiesz, że w ogóle ją dostanę?" zapytałam ją.
Bardzo dużo osób chciało pracować w Campbell Industry i bardzo dużo osób miało odbyć rozmowy kwalifikacyjne. Tylko jedno z nas miałoby szansę dostać tę pracę, a ja szczerze wątpiłam, że to będę właśnie ja.
Niektórym z dziewczyn chodziło tylko i wyłącznie o niego, a nie o samą posadę.
"Zero procent pewności." Beth roześmiała się, co zaowocowało moim spojrzeniem w jej stronę. "W ogóle nie widzę w tym nic pozytywnego. Wszystko jest jakieś takie przerażające. Do tego przepełnione niczym innym, jak rządzą kontroli i ciemnością."
Odruchowo przycisnęłam trzymaną poduszkę trochę mocniej do siebie.
"Wiesz" - Beth spojrzała na mnie, świdrując mnie swoim szmaragdowym wzrokiem - "Chciałabym być tam jutro tylko po to, żeby zobaczyć na własne oczy, jak płaszczysz się ze strachu w jego obecności" - dokończyła ze śmiechem.
"Och, zamknij się." Uśmiechnęłam się i cisnęłam w nią poduszką. "Nie mam zamiaru się przed nikim płaszczyć. Nie boję się."
Uniosła wyzywająco swoją brew. "Och, tak myślisz? Przecież nigdy wcześniej nie byłaś w jego obecności. Nie masz pojęcia, jak się będziesz czuła."
Cała zalana nerwami i ogromnym dyskomfortem, pomyślałam, zagryzając wargę.
"Jeśli wrócę do domu cała zapłakana, to nie powinnaś być tym faktem szczególnie zdziwiona," powiedziałam.
"Będę mieć w pogotowiu chusteczki."
"Dziewczyno, możesz o tym jedynie pomarzyć," odpowiedziałam i rzuciłam w jej stronę figlarnym spojrzeniem.
Jej uśmiech nagle przygasł i popatrzyła na mnie z głęboką powagą. "Świetnie poradzisz sobie na rozmowie, Lauren. Twoje CV jest rewelacyjne. Na pewno spośród tej całej masy osób to właśnie ciebie wybiorą".
Uśmiechnęłam się niewyraźnie. "Mam taką nadzieję."
Naprawdę miałam taką nadzieję, bo to była jedyna oferta pracy, w której płacono wystarczająco dobrze…
Wystarczająco dobrze, żeby zapłacić rachunki za leczenie mojego taty i wszystkie inne jego zabiegi.
Był w czwartym stadium raka. I był też jedyną osobą, która została przy mnie po tym, jak moja mama nas zostawiła, gdy miałam 10 lat.
Tata przeżył prawdziwe piekło, żeby mnie wychować. Teraz przyszła moja kolej, żeby się nim zająć. Nawet jeśli oznaczało to podpisanie paktu z samym diabłem.

***

Poranek nadszedł prędzej niż się tego spodziewałam.
Przygotowania do wyjścia zajęły mi niespełna dziesięć minut. Rozprostowałam nieco kręgosłup i wygładziłam swoją wysłużoną szarą spódnicę, która sięgała mi do kolan.
Moja jasnoniebieska bluzka była wsunięta w spódnicę. Moje policzki były delikatnie zaróżowione, co nadawało blasku moim bursztynowym oczom, które były lekko skośne w górę i gęsto oplecione rzęsami.
Dasz radę, Lauren, dodałam sobie otuchy myślami.
Jednak ta zachęta na niewiele się zdała, żeby uspokoić moje skołatane nerwy.
Wsiadłam do taksówki i kiedy powiedziałam kierowcy, dokąd ma mnie zawieźć, spojrzał w moją stronę zszokowany.
Zapytał mnie ponownie, dokąd ma mnie zawieźć, a ja podałam mu dokładny adres.
"Czy na pewno tam chce pani jechać?" zapytał niepewnie.
"Tak," odpowiedziałam, coraz wyraźniej poirytowana.
Nic już potem po drodze nie mówił, ale od czasu do czasu udawało mi się go przyłapać na tym, że patrzy na mnie przez wsteczne lusterko, jakby nie potrafił uwierzyć, w jakie miejsce jadę.
Zatrzymał auto po drugiej stronie ulicy Campbell Industry.
Kiedy już chciałam go zapytać, dlaczego nie mógłbym wysadzić mnie przy budynku, ubiegł mnie i powiedział, "Przepraszam panią, ale taksówki nie mają pozwolenia na poruszanie się w pobliżu budynku. Muszę panią wysadzić tutaj."
Moje usta utworzyły kształt litery O, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.
Wysiadłam i jeszcze raz poprawiłam bluzkę. Gdyby ktokolwiek przystanął i przyjrzał mi się, z łatwością dostrzegłby sączące się ze mnie nerwy.
Fasada firmy Campbell Industry łypała na mnie z góry. Mogłabym przysiąc, że ten ogromny budynek liczy sobie około sześćdziesięciu pięter.
Był olbrzymi, obszerny, a wręcz onieśmielający. Ostrożnie minęłam ochroniarza przy wejściu i weszłam do środka.
Po drodze mijałam mnóstwo ludzi, którzy przewijali się w swoich drogich, schludnych ubraniach, aż szybko poczułam się skrępowana tym, co ja na siebie włożyłam.
Wszyscy wydawali się być na samym skraju napięcia i skupienia, zupełnie jakby dźwigali na swoich barkach cały świat.
Nerwowo ruszyłam prosto do recepcjonistki. Była nią rudowłosa kobieta, elegancko ubrana w odcienie błękitu.
Zmierzyła mnie swoimi brązowymi oczami, a jej wyraz twarzy wypełnił się autentycznym niesmakiem.
"Kawiarnia znajduje się na samym końcu ulicy, proszę pani," oznajmiła z wyczuwalną nutą lekkiego włoskiego akcentu.
“Słucham?” zapytałam, całkowicie zmieszana.
Wpatrywała się we mnie, jakbym była jakąś ciemnotą.
"Czy to nie tam pani się kierowała?"
"Nie. Przyszłam tu na rozmowę kwalifikacyjną."
Uniosła swoją perfekcyjną brew, a jej usta wykrzywiły się. "Ach, tak?"
Ponownie zmierzyła mnie wzrokiem, cmoknęła językiem, po czym ponownie złapała mój wzrok.
Miałam ogromną ochotę uderzyć ją w twarz. Uważała, że nie pasuję do tego miejsca. Ale tupet!

Recepcjonistka dramatycznie wciągnęła powietrze, po czym przybrała udawany uśmiech.
"Dwudzieste piętro. Proszę skręcić w lewo, a znajdzie się pani wśród mnóstwa osób, które przyszły tu na rozmowę kwalifikacyjną."
Moje usta zadrżały.
Czy ona chciała mi zasugerować, że na rozmowę przyszło bardzo dużo osób, a ja mam zerowe szanse na dostanie tej pracy?
"Dziękuję," udało mi się wymamrotać.
"Życzę"- jeszcze raz zmierzyła mnie wzrokiem wzdłuż i wszerz, a jej uśmieszek szybko wywrócił się do góry nogami - "powodzenia."
Poczułam się lekko zgorszona, ale mimo to spróbowałam się uspokoić i ruszyłam w stronę windy. Plecami uderzyłam o ścianę i zamknęłam na chwilę oczy.
Czy to na pewno był taki dobry pomysł?
Chciałem po prostu wyjść stąd, ale wiedziałam też, że muszę zostać. To było jedyne możliwe miejsce z dobrą pensją.
Robiłam to dla taty. Nie powinnam już dłużej zastanawiać się nad tym, czy mogłabym tu pracować.
Pracować tu? Ty tu jeszcze nawet nie pracujesz, i nawet nie masz pojęcia, czy będziesz mieć na tyle szczęścia, że staniesz przed taką szansą.
Mocno zaciskając oczy, skupiłam się na nadziei o to, że rozmowa o pracę przebiegnie gładko. Nie mogłam sobie pozwolić na wpadkę.
Chodzi tu przecież o życie mojego taty.
Doskonale dasz sobie radę, tylko uspokój się i uwierz w siebie.
"Nie wysiadasz?", zaskoczył mnie nagle pytaniem męski głos gdzieś obok mnie.
Zdałam sobie sprawę, że dojechałam na dwudzieste piętro i po wymamrotaniu szybkich przeprosin w stronę starszego pana w szarym garniturze, wyszłam z windy.
Cała lewa ściana była jednym olbrzymim oknem, a ja właśnie miałam okazję podziwiać niesamowity widok na panoramę Londynu.
Poszłam za wskazówkami recepcjonistki i rzeczywiście, zgodnie z tym, co mówiła, na rozmowę o pracę przyszło całe mnóstwo ludzi.
Było ich tak dużo, że nie byłam w stanie zobaczyć nawet dokąd ten tłum sięga. I wszyscy mieli na sobie eleganckie kreacje.
Grupka dziewczyn zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem i usłyszałam, jak się przy tym trochę śmieją.
Mam coś na twarzy?
Podnosząc wzrok, zwróciłam uwagę, że wcale nie przestały patrzeć w moją stronę i nie były w tym zakresie zbyt subtelne.
To, że prezentowały się seksowniej ode mnie i były ubrane w ładniejsze ciuchy, nie oznacza, że powinnam być traktowana w taki a nie inny sposób.
Zaczęłam przepychać się przez całą masę ludzi, próbując znaleźć jakieś miejsce do siedzenia.
Na samym końcu sali zobaczyłam puste krzesło i od razu ruszyłam w tym kierunku. Ale zanim zdążyłam na nim usiąść, ubiegł mnie jakiś facet. Wzruszył ramionami, a ja odpowiedziałam mu spojrzeniem.
Obróciłam się, żeby wrócić do miejsca, z którego przyszłam, ale zanim zdążyłam zauważyć, byłam już przepychana przez innych w rozmaitych kierunkach.
W końcu trafiłam na srebrne drzwi na końcu pomieszczenia, przez które dosłownie zostałam przepchnięta.
Drzwi zamknęły się za mną automatycznie. Ogarnęła mnie panika, bo nie dało się ich w ogóle ruszyć. Jeszcze raz spróbowałam, ale dalej ani drgnęły. Nic z tego nie wyszło.
Jasna cholera!
Momentalnie się odwróciłam, żeby w ogóle zorientować się, gdzie jestem, i okazało się, że znalazłam się w jakimś długim, przyciemnionym korytarzu, na którego końcu znajdowała się winda.
Odetchnęłam z ulgą. Wyjście. Drzwi windy otworzyły się po tym, jak nacisnęłam guzik, a ja szybko wskoczyłam do środka.
Chciałam nacisnąć przycisk dwudziestego pierwszego piętra, jednak w tej windzie był tylko jeden przycisk, na którym widniało logo Campbell.
Moja twarz cała spiekła.
Uznałam, że lepiej będzie pojechać tam, niż zostać tu uwięziona bez żadnego wyjścia, i nacisnęłam przycisk.
Moje serce z jakiegoś powodu zaczęło gwałtownie bić, a ręce zaczęły mi lekko drżeć. Do tego zrobiło mi się duszno i odniosłam dziwne wrażenie, że panuje tu jakaś przerażająca atmosfera.
Co się ze mną dzieje?
Nagle winda zatrzymała się, a jej drzwi rozsunęły. Wysiadłam równie szybko, jak wcześniej do niej wsiadłam. Może teraz uda mi się nieco odetchnąć.
Co to za miejsce?
Szybko obrzuciłam wzorkiem otoczenie i opadła mi szczęka.
Dosłownie.
Gabinet był gigantyczny i zapierał dech w piersiach. Wszystko w nim aż biło po oczach bogactwem.
Białe skórzane fotele wręcz lśniły. W żadnym wypadku nie chciałam ich dotykać na wypadek, gdybym je uszkodziła.
A widok... był po prostu niesamowity.
Nagle mój wzrok przykuł obraz na ścianie. Dotarło do mnie, że to właśnie ten obraz był tematem przewodnim w całym kraju po tym, jak został sprzedany anonimowemu nabywcy za miliard funtów.
Miliard funtów.
A niech mnie.
Na ścianie był kominek i wisiał ogromny telewizor z płaskim ekranem. Dosłownie wszystko w tym pomieszczeniu było białe. Nawet długopisy były białe.
Usłyszałam łomot otwieranych drzwi i dźwięk kroków. Zanim w ogóle zorientowałam się, co się dzieje, poczułam, jak dłoń zaciska się na moim ramieniu, a następnie przyciska mnie z siłą do podłogi.
I zaraz potem poczułam, że coś zimnego i twardego wgniata się w moje czoło. To była lufa pistoletu. O. Mój. Boże.
Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Nie ma mowy, żeby to działo się naprawdę. Nie ma mowy, że właśnie leżałam na podłodze z pistoletem przy głowie jak cholerny przestępca.
Chciałam podnieść głowę, żeby zobaczyć, kto w tej chwili trzyma mnie na celowniku, ale zostałam z powrotem zepchnięta na ziemię. Wzdrygnęłam się i zacisnęłam mocno zęby.

"Podaj natychmiast swój powód przebywania w prywatnym biurze, zanim odstrzelę ci łeb," warknął stanowczo niski głos.
Prywatnym biurze?
Skąd mogłam wiedzieć, że obowiązuje tu zakaz wstępu?
"Mów! Teraz!"
Cała zadrżałam ze strachu.
“Ja… zgubiłam się. Zupełnie nie wiedziałam, że nie powinnam tu być.
"Przepraszam. Proszę, naprawdę, nie strzelaj do mnie," zaczęłam błagać, zamykając oczy i modląc się do Boga, żebym nie za chwilę nie padła trupem, przy okazji brudząc podłogę tego nieskazitelnego biura swoją krwią.
"Stój, Gideon," odezwał się inny głos, co sprawiło, że odetchnęłam z ulgą.
Poczułam, jak mężczyzna z powrotem cofa broń, którą trzymał z tyłu mojej głowy.
Ale moja ulga trwała krótko.
Zostałam na podłodze, nie wiedząc, czy wolno mi wstać.
"Wstań," rozkazał nowy głos.
Nie trzeba było mi tego powtarzać dwa razy.
Gdy się podniosłam, atmosfera w biurze uległa zmianie.
Przeszył mnie powiew chłodu, sprawiając, że moje serce zaczęło gwałtownie bić. Niemal poczułam napór silnych emocji, potężnej siły pragnącej udowodnić swoją wściekłość.
Widziałam jego rozgniewane kroki zbliżające się do mnie, zanim jeszcze miałam odwagę spojrzeć w górę na jego twarz.
Przysięgam, że…
Ja.
Przestałam.
Oddychać.
Jego władcza poza była wystarczająca, by sprawić, że prawie znowu upadłam.
Oddychał ciężko, a jego szeroka, świetnie umięśniona klatka piersiowa wznosiła się i opadała, jakby właśnie przebiegł maraton.
Ubrany był na czarno od stóp do głowy, mając na sobie garnitur, który ledwo mieścił w sobie jego potężne ramiona.
Jego twarz była wyrzeźbiona przez samych bogów, z kośćmi policzkowymi, które mogłyby wywołać zazdrość u każdego mężczyzny lub kobiety, wysokim, prostym nosem i gęstymi, czerwonymi ustami.
I te jego oczy.
O mój Boże, jego oczy były z czystego srebra.
Były to najbardziej przenikliwe, a zarazem zimne oczy, jakie w życiu widziałam.
Zgrabnie przeciągnął palcami po ciemnych włosach, a jego srebrzyste oczy były gotowe pożreć każdą biedną duszyczkę na tyle głupią, by spojrzeć w jego stronę.
Jego wnikliwe spojrzenie było na tyle zaciekłe, że mogłoby wręcz zmieść z powierzchni ziemi całą ludzkość.
To był on. Mason Campbell. Najbardziej bezwzględny, najbardziej atrakcyjny mężczyzna w tym kraju.
I szedł prosto w moją stronę.

Opinie czytelników:
Te książki tak wciągają... pa pa Netflix. 😊
Shannan Penisione, Apr 8, 2022
Facebook Group
Szczerze? ta aplikacja jest świetna. Korzystam z niej prawie codziennie i ją uwielbiam. 👌🏻❤️
Steffie Cliff, Mar 26, 2022
App Store Review
Kocham tę appkę. Książki są niesamowite i nie mogę się doczekać, aby przeczytać ich jeszcze więcej
Virgo Rose, Mar 24, 2022
App Store Review
Naprawdę nie jestem w stanie oderwać się od appki. Czytam całymi dniami, w autobusie, na paznokciach, nawet czasem w pracy. Wystarczy, że zacznę rozdział i nie mogę już odłożyć książki! Autorzy są geniuszami, baaaaardzo doceniam ich wysiłek. 💜
Kimberley Mills, Mar 23, 2022
Facebook Group