Kiedy Mara zostaje porwana z chronionego stada Purity przez tajemniczego wilkołaka, Alfę Kadena, zostaje wciągnięta w niebezpieczny konflikt między zaciekłymi rywalami.
Ale kiedy Mara odkrywa złowieszcze tajemnice o rodzinie Kadena, może być jedyną osobą, która będzie w stanie złamać złą klątwę… Znajduje sojuszników i romans – tam, gdzie najmniej się tego spodziewa.
Rating wiekowy: 18+
Autor oryginału: Midika Crane

Aplikacja została doceniona przez BBC, Forbes i The Guardian za bycie najgorętszą aplikacją dla wybuchowych nowych powieści.

Czytaj pełne, nieocenzurowane książki w aplikacji Galatea
1
Powoli odsuwam zasłonę okna i spoglądam na ulicę.
Robi się ciemno, księżyc oświetla opustoszały chodnik.
Dla każdego innego widza ta scena mogłaby wydawać się niewinna, a nawet spokojna. Wszyscy mają zamknięte drzwi i zaciągnięte zasłony. Ich bramy są zamknięte, a dzieci bezpieczne w środku.
Jednak jak każdej nocy, wszyscy są w stanie podwyższonej gotowości.
Wzdycham głęboko, a mój oddech paruje na szybie przede mną.
Przecieram ją rękawem, żeby móc znów widzieć. Jednak nie ma tam nic do zobaczenia.
Nigdy nie ma, bo w przeciwieństwie do innych watah, tutaj życie na ulicach ustaje w nocy.
Dlaczego? Ponieważ moja wataha wilkołaków, Purity Pack, boi się Vengeance Pack.
Może nie tyle Vengeance Pack, ile ich przywódcy, Alfy Kadena.
Przez ostatnie dwadzieścia lat niszczył on równowagę, którą ustanowiliśmy między równością a zamieszaniem w naszym stadzie.
Ukradł wszystko. Zwłaszcza naszą wolność.
Nasza wataha nie jest lubiana przez inne wilki.
Znajduje się w centrum dzielnicy Pack Quarter, po chłodniejszej stronie równika.
Otoczeni grubym murem, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo, jesteśmy chronieni w naszym małym świecie religii i pokoju.
Kaden zakłóca nasz świat, gdy najeżdża na nasze terytorium.
Porwał wiele niewinnych dziewczyn z naszego stada.
Nikt nie wie, co się z nimi stało, ale wielu uważa, że je zabija lub sprzedaje członkom swojej watahy, którzy zasłużyli na taką samą hańbę w oczach Purity Pack.
Być może robi z tego interes. Nie wiemy tego na pewno. Zabija też naszych przestępców.
Każdy, kto łamie prawo, jest sprawą Discipline Pack.
Natomiast każdy, kto zabija, jest sprawą Alpha Kadena. Uczynił to oczywistym.
-Mara, uciekaj stamtąd!-
Moja matka odciąga mnie od okna, szarpiąc za ramię.
Potykam się, gdy ze złością ponownie zasuwa zasłonę.
Odwraca się do mnie, trzymając ręce na biodrach.
Kocham moją matkę, ale czasami potrafi być zbyt nadopiekuńcza.
Przez całe życie wierzyła tylko w jedną rzecz: Księżyc jest naszym wybawcą i zawsze nim będzie.
Wierzy, że Bogini kontroluje wszystko, co robimy i decyduje o naszej przyszłości poprzez jakiś rodzaj niewiadomej magii.
Pomimo dorastania w tym stadzie, ja w to nie wierzę. Szanuję ją jednak.
W szkole nauczyli nas małej przyśpiewki, aby utrzymać w nas strach przed Alfą Kadena:
Zamknij drzwi, zamknij je dobrze
Zasłaniaj zasłony, każdej nocy
Nie wyglądaj na zewnątrz, on może tam być.
Żyj w ciągłym strachu.
Nawet jeśli oznacza to poświęcenie partnera
Nie pozwól, żeby Alpha Kaden przypieczętował twój los.
Nawet moja matka to akceptuje.
-Matko, wszystko w porządku zapewniam ją -Nikt mnie nie widział-
Wzdycha i przesuwa dłonią po twarzy. Stres jest wyryty na jej starzejących się rysach.
Czasami nie wie, jak się ze mną obchodzić — zwłaszcza, gdy postanawiam postąpić wbrew jej surowym zasadom.
Nie robię tego naumyślnie, po prostu moja nieustanna ciekawość wciąż mnie kusi.
-A co jeśli Kaden cię widział? – pyta surowo.ę. – Wiesz, co mówią w kościele o tobie, Mara. Zachowują się tak, jakbym była okropną matką.
Przewracam oczami.
-A co jeśli Kaden cię widział?- pyta surowo.
-Cóż, nie wiedziałabym, czy Kaden mnie widział, bo nie wiem, jak on wygląda- ripostuję, podnosząc głos..
Matce zwężają się oczy, kiedy na mnie patrzy.
Nienawidzi myśli, że wiem cokolwiek o Kadenie.
Jego wygląd wciąż jest dla mnie nieznany. Mógłby przejść obok mnie na ulicy, a ja byłabym zupełnie nieświadoma.
Matka nie chce mi nic powiedzieć, ale zbieram fragmenty od dziewczyn w szkole.
Pewnego dnia może dowiem się, czy zabił, czy nie.
Czasami, kiedy tylko nie śpią moi rodzice, zakradam się, żeby podsłuchać ich rozmowy. W ten sposób dowiedziałam się o zaginięciach dziewcząt w mieście.
-Mara, proszę. Nie bądź trudna – błaga matka, zrozpaczona.
Składam ręce na piersiach.
Powiedzieć, że mam dość siedzenia w domu każdej nocy, to mało powiedziane.
Zrezygnowałam z widywania się z przyjaciółmi w piątkowe wieczory.
Jestem o krok od ukończenia szkoły, ale to nie znaczy, że zasady mojej matki zostaną złagodzone.
Prawdopodobnie po prostu podwoi wysiłki, żeby znaleźć mi partnera.
Znalezienie partnera, gdy jesteśmy młodzi, jest kluczowe w naszej kulturze.
Ilość młodych mężczyzn, z którymi uścisnęłam dłoń w ciągu ostatniego miesiąca, jest śmieszna.
-Wszystko w porządku? Odwracam się, gdy słyszę, jak otwierają się drzwi frontowe i do środka wchodzi mój ojciec.
Na zewnątrz pada deszcz, ale nie pamiętam, żebym to zauważyła, kiedy wyglądałam przez okno.
Zdejmuje swój przemoczony płaszcz i kładzie go na stole w kuchni.
Nasz dom nie jest zbyt duży, co sprawia, że spędzam w nim większość czasu.
Moi rodzice prowadzą proste życie, jakiego życzyłaby sobie Księżycowa Bogini.
Nie jestem zwolenniczką materialistycznych luksusów, ale czasami czuję się ich trochę pozbawiona.
-Kadena tam nie będzie – protestuję. – Przesadzasz, gdy mówisz, że może być-
-Znowu przyłapałam naszą córkę na zaglądaniu przez okno- mówi moja matka, przerywając mi.
Spojrzałam na nią. Ona zawsze wpędza mnie w kłopoty z ojcem.
Ojciec zmarszczył brwi.
-Kadena tam nie będzie – protestuję. -Przesadzasz, gdy mówisz, że może być…
Widzę, jak wzrok ojca przenosi się na matkę.
Pokazuje głową, żeby sobie poszła, bo wie, jak łatwo się kłócimy.
Kiedy odeszła, prowadzi mnie na kanapę, abyśmy mogli usiąść.
-Znasz córkę sąsiada? Mandy, prawda?
-Milly poprawiam go.
Ojciec kiwa głową. – Kaden zabrał ją w zeszłym tygodniu. Ukradł ją prosto z łóżka i od tamtej pory nikt jej nie widział.
Czuję, jak moje oczy się rozszerzają.
Milly? Jest o rok starsza ode mnie i o wiele razy bardziej atrakcyjna.
Fakt, że została wybrana, aby być częścią jakiegokolwiek biznesu Kadena, nie zaskakuje mnie w najmniejszym stopniu.
-Dlaczego mi to mówisz? – pytam go.
Lubię być na bieżąco, ale nie spodziewałam się, że mój ojciec też tego chce.
-Martwię się, że może cię zabrać. Każdego ranka boję się wejść do twojego pokoju na wypadek, gdyby okazało się, że ukradł cię w nocy.
Potrząsnęłam głową w jego kierunku. Prawdopodobieństwo, że mnie porwie, jest nikłe.
Jeśli zabrał inną dziewczynę z mojego sąsiedztwa, to powinno oznaczać, że nie wróci tu po kolejną przez co najmniej miesiąc.
To jest rodzaj gry, w którą lubi grać z ludźmi.
Wpędza nas w fałszywe poczucie bezpieczeństwa, dopóki nie zmieni swojego schematu i nie wprowadzi nas w zakłopotanie.
Ojciec bierze moją rękę w swoją i patrzy mi w oczy.
Czy każe mi się modlić? – wszyscy zastanawiamy się, dlaczego on to robi, Mara. Obiecuję ci, że dowiemy się tego i powstrzymamy go tak szybko, jak to możliwe.
Ściska lekko moją dłoń.
Ojciec prowadzi nasz lokalny kościół, co pozwala mi przypuszczać, że jego możliwości powstrzymania Kadena nie są aż tak wielkie.
Człowiek, którego tak się boimy, jest alfą watahy, która słynie z braku litości.
Po wielkiej wojnie, która rozproszyła watahy po całej ziemi, przyjęto nowe formy społeczeństwa i kodeksy moralności.
Każde stado, nazwane na cześć naszych podstawowych przekonań, miało utrzymywać pokój ze swoimi sąsiadami, a system ten sprawdzał się przez wiele stuleci.
Jednakże jako, że wszystkie watahy opierają się na sprawiedliwości i równości, wystarczyło jedno stado, aby zburzyć spokój wszystkich.
To było stado Vengeance.
-Wszystko będzie dobrze – zapewniam go. – Alpha Rylan w końcu uporządkuje sprawy.
To sprawia, że mój ojciec się uśmiecha. Rylan jest naszą jedyną nadzieją na zakończenie tego cierpienia. Jeśli on nie może tego zrobić, nie mamy szans.
Wycofuję się i postanawiam iść prosto do łóżka.
Kiedy wchodzę do pokoju, uderza mnie chłód. Zazwyczaj nie jest tak chłodno.
Włączam światło i sprawdzam, skąd ten chłód się bierze.
Pokój jest mały z prostą szafą, biurkiem i łóżkiem. Nic zbyt krzykliwego ani ekstrawaganckiego.
Źródło chłodu jest dość oczywiste: moje okno jest szeroko otwarte. Nigdy nie jest otwarte w ten sposób. Nigdy.
Moja matka zabiłaby mnie, gdyby zobaczyła, że moja zasłona jest odsunięta w nocy.
Z pewnością dostałabym szlaban, gdyby się dowiedziała.
Kiedy byłam młodsza, zaczęła mnie nawet odprowadzać ze szkoły, po tym, jak pewnego razu zostałam na dworze, żeby bawić się z przyjaciółmi do zachodu słońca.
Ostrożnie podchodzę do okna.
Słyszę stukot ulewnego deszczu na drodze na zewnątrz.
Szykuje się burza, której towarzyszy dalekie dudnienie grzmotów. Im szybciej zamknę okno, tym lepiej.
Szybko zamykam okno i wracam do swojego pokoju.
Nagły deszcz uderza w szybę, co sprawia, że podskakuję z niepokoju. Zawsze nienawidziłam grzmotów i błyskawic…
-Muszę się tylko uspokoić i zasnąć- mówię do siebie, zasuwając zasłony. Pozwalam by ta historia z Milly mnie dręczyła.
Ściągam opaskę z włosów i wchodzę do łazienki. Może jeśli wezmę prysznic, uda mi się zmyć cały ten niepokój.
Odkręcam wrzącą wodę i zrzucam z siebie wszystkie ubrania.
Kiedy wchodzę pod prysznic, przenoszę się do innego świata – świata, w którym nie muszę słuchać zasad innych ludzi przez cały czas.
Gdzie moi rodzice nie dyktują mi każdej decyzji, którą podejmuję.
Opieram głowę o kafelki.
-Może jestem przeznaczona do Freedom Pack – mruczę do siebie. – Wataha, w której mogę robić, co chcę.
Właśnie myślę, jak prawdopodobnie głupio brzmię, kiedy dostrzegam przemykający cień.
Podnoszę głowę, zaskoczona. Wychodzę spod prysznica i ostrożnie rozglądam się dookoła.
Nic.
Czuję się teraz jeszcze bardziej niedorzecznie.
Wychodzę spod prysznica, zakręcając za sobą wodę.
Owijając się ręcznikiem wokół ciała, staram się odrzucić wszystkie paranoiczne myśli.
Cień był prawdopodobnie tylko wytworem mojej wyobraźni. Jestem znana z tego, że mam dużą wyobraźnię.
Kaden naprawdę nie jest kimś, kto zwykle wpływa na moją wyobraźnię.
Jestem w pełni świadoma zagrożenia, jakie stanowi dla mnie i mojej rodziny, ale nie potrafię się zmusić, by się go bać w normalnych okolicznościach.
Jednak dziś wieczorem, z jakiegoś powodu, dreszcz tańczący po moim kręgosłupie przeczy moim założeniom.
Ubrana tylko w ręcznik, staję przed lustrem i przyglądam się sobie.
Wyglądam zupełnie tak jak każdy inny członek Purity Pack.
Moje włosy, gdy są mokre wyglądają na brązowe, ale tak naprawdę są w kolorze stonowanego blondu.
Moje niebieskie oczy są bardziej matowe niż u większości ludzi.
Moja skóra jest bledsza, a policzki prawie w ogóle nie mają koloru.
To muszą być powody, dla których żaden chłopak nie chciał się ze mną umówić. Zawsze są lepsze opcje.
Mimo to nadal kocham siebie. Nie mam innego wyboru.
Głośny trzask grzmotu z zewnątrz sprawia, że piszczę z przerażenia.
Dziękuję Bogini Księżyca, że zasłony zasłaniają całą jasność błyskawicy.
Osuszam się i wracam do swojego pokoju, gdzie szybko przebieram się w moje nocne rzeczy.
Następnie gaszę światło i wskakuję prosto do łóżka, z kołdrą naciągniętą aż po brodę.
Chcę po prostu przespać tę burzę i rozpocząć jutro, bez Kadena dręczącego moje myśli.
Ale im bardziej staram się wygodnie ułożyć w łóżku, tym trudniej jest mi wypędzić go z głowy.
Mój wewnętrzny wzrok przyćmiewają dziwne cienie.
Już mam zasnąć przy dźwięku deszczu uderzającego o okno, kiedy czuję dłoń na ustach.
Nigdy nie uczono mnie samoobrony i nie mam pojęcia, co robić.
Szaleńczo wymachuję rękami, ale znajduję się w czyimś mocnym i nieznanym mi uścisku.
Szarpię się jak tylko mogę, krzycząc do ręki, choć dźwięk jest stłumiony.
Kopię, gdy jestem podnoszona i wyciągana z łóżka. Czuję, że ktoś ściska moją szyję i przez sekundę myślę, że umrę z uduszenia.
Nie odejdę stąd bez walki
Moje nogi są jedyną bronią jaką mam.
Wyciągam się, próbując trafić w kostki mojego porywacza. Ale za każdym razem nie trafiam i spotykam tylko powietrze z moimi bosymi stopami.
-Uspokój się. Wkrótce będzie po wszystkim.
Ten miękki, męski głos jest ostatnią rzeczą, jaką słyszę, zanim mdleję.
Czytaj pełne, nieocenzurowane książki w aplikacji Galatea
2
Czuję, że dochodzę do siebie i otwieram oczy.
Jestem jednak pogrążona w ciemności, która na chwilę wytrąca mnie z równowagi.
Ból przeszywa tył mojej głowy przecinając mój wzrok całą gamą jaskrawych kolorów..
-Gdzie ja jestem?
Widzę, że jestem do czegoś przywiązana, a więzy, którymi jestem zabezpieczona, wbijają się w moje nadgarstki. Biorę głęboki oddech, próbując zebrać myśli.
Ból jest ogromny, ale nie ma sensu się nad nim rozwodzić.
Zostałam porwana. Tyle wiem.
Przez kogo i dlaczego nie mogę jeszcze do końca pojąć.
Domyślam się kto to zrobił, ale nie chcę o tym myśleć.
Jeśli zostałam schwytana przez… niego… to jest to zbyt przerażające, by o tym myśleć.
Wszystkie moje największe obawy się urzeczywistniają i wydaje się, że nie mogę nic na to poradzić.
Pomimo ciemności, wiem, że siedzę na krześle, w zimnym pokoju.
Staram się skupić na otoczeniu, ale mój wewnętrzny wilk drży.
Czuję, że ktoś mnie obserwuje.
Trochę mocniej szarpię się z więzami, ale nie ma to sensu.
Utknęłam, nawet stopy mam przywiązane do nóg krzesła. Nie mogę się uwolnić, więc muszę czekać.
Może jeśli zachowam spokój, wymyślę jakiś sposób, żeby się stąd wydostać.
Wtedy wyczuwam kroki. Zastygam w bezruchu, kuląc się. Ktoś jest ze mną w tym pokoju. Właśnie teraz. Kroki to potwierdzają.
Nie walczę, po prostu pozostaję nieruchoma.
Słucham uważnie kroków, próbując ocenić, skąd dochodzą dźwięki i gdzie ta osoba znajduje się w pokoju.
Ktokolwiek to jest, jest blisko mnie. Czuję to i słyszę.
Oddycham głęboko i zamykam oczy.
Rozważam powiedzenie czegoś, ale same słowa mnie stąd nie wyciągną.
Ktokolwiek mnie porwał, ma jakiś powód… Muszę tylko dowiedzieć się, jaki to powód.
Lubię myśleć, że jestem sprytna. Zawsze byłam tą osobą w stadzie, która rozważała różne rzeczy, zanim je zrobiła.
Teraz jednak mogę jedynie gorączkowo martwić się o to, co wyrwie mnie ze szponów mojego porywacza.
Gęsta cisza wypełnia pokój.
Kroki ustały, a ja czuję, że moje serce znów zaczyna przyspieszać.
Takie manipulowanie moimi zmysłami sprawia, że czuję się źle.
Bycie porwanym prosto z łóżka było przerażające, ale świadomość, że ktoś tam jest, obserwuje mnie, a ja go nie widzę… chce mi się wymiotować.
Czuję się okropnie odizolowana; nieznośna cisza ciąży mi na ramionach.
-Zamknij drzwi – szepcze mi do lewego ucha miękki głos.
Podskakuję, odwracam głowę, żeby zobaczyć, kto stoi za mną, ale widzę tylko czarną pustkę.
Głos jest szokująco nieznany.
-Zamknij je szczelnie- szepcze ponownie, tym razem przy moim prawym uchu.
Głos należy do mężczyzny. Jest miękki i zgrzytliwy, jak nic, co wcześniej słyszałam.
Kimkolwiek może być ten porywacz, nie znam go. Przynajmniej nie osobiście.
-Zamknij okna – powtarza głos, tym razem tuż przed moją twarzą. – Każdej nocy.
Szamotam się w moich więzach, zaciskając oczy.
Strach eksplodował i pochłonął całe moje ciało, wypierając wszelki dotychczasowy rozsądek, aż pozostało mi tylko pragnienie ucieczki.
Palec przesuwa się po moim policzku.
Jest to delikatne uczucie, ale kryje się za nim nacisk. Jak dotyk skórzanej rękawiczki.
-Nie wychodź na zewnątrz, na wypadek gdyby on tam był – kontynuuje głos, brzmiący teraz jeszcze dalej.
Chcę krzyczeć z przerażenia. Chcę się rzucić do ucieczki. Chcę uciekać.
Ale jestem przerażona. Nie mogę się ruszyć. Wątpię czy byłabym w stanie, nawet gdybym stała bez żadnych ograniczeń.
Kroki zbliżają się, aż zatrzymują się tuż przede mną.
Żołądek podchodzi mi do gardła.
Ten człowiek, kimkolwiek jest, mógłby mnie zabić w mgnieniu oka. Mógłby mnie zabić, a ja nie mogłabym zrobić nic, żeby go powstrzymać.
-Zawsze żyj w całkowitym strachu.
Wzdycham, gdy czuję jego ciepły oddech przy mojej twarzy. Jest niezaprzeczalnie blisko mnie.
Nagle, przez cały mój strach, dociera do mnie, co on skanduje.
Ten miękki, przerażający, melodyjny głos recytuje dokładnie ten wiersz, który przez lata był mi wbijany do głowy przez rodziców i nauczycieli.
-Nawet jeśli oznacza to poświęcenie twojego partnera – ten głos woła, choć teraz dochodzi zza moich pleców.
Czuję jego oddech na mojej szyi, wachlujący po mojej drżącej skórze.
Wtedy uświadamiam sobie, że więzy na moich ramionach zostały rozluźnione.
Jestem oszołomiona i nie wiem, jak zareagować.
-Nie pozwól, by Alpha Kaden przypieczętował twój los…
Pochylam się, moje wilgotne palce z trudem rozplątują grube węzły wokół moich kostek.
Moim jedynym pragnieniem jest wydostać się stąd tak szybko, jak tylko mogę, od tego, kto jest w tym pokoju, dręcząc mnie.
Bez wątpienia bawi go widok mojej walki o przetrwanie, ale nie zamierzam dać mu więcej satysfakcji.
Kiedy oba węzły są już rozwiązane, podskakuję i próbuję się oddalić, z rękami wyciągniętymi przed siebie na wypadek, gdybym uderzyła o ścianę.
Nadal nic nie widzę, ale boję się, że jeśli nie ruszę się szybko, to na pewno spotka mnie nieszczęśliwy koniec.
Wkrótce znajduję ścianę.
Tapeta jest aksamitna w dotyku w porównaniu z zimnym, twardym betonem pod stopami.
Opieram o nią czoło, próbując się pozbierać.
-Nie możesz uciec przed czymś, czego nie widzisz – mówi męski głos zza moich pleców.
Tym razem naprawdę krzyczę. Głośny, przeraźliwy krzyk, gdy wyciągam ręce. Ale nic tam nie ma.
Czy zaczynam wariować?
Potykam się przesuwając ręką w prawo po ścianie.
Muszę znaleźć sposób, żeby się stąd wydostać. Śmiech dobiegający z drugiego końca pokoju przyprawia mnie o ból głowy.
-Czy to jakaś gra? – krzyczę.
Nie jestem pewna czy mój porywacz w ogóle mnie widzi.
Musi być w stanie, skoro wie, gdzie jestem przez cały czas.
Oczywiście, to jest gra – chora, pokręcona gra prowadzona przez równie chorego i pokręconego człowieka.
Idę dalej, aż czuję pod dłonią szklistą powierzchnię szyby.
Ogarnia mnie nadzieja, ale muszę myśleć.
Mój porywacz nigdy nie pozwoliłby mi na tak łatwe wyjście. Prawdopodobnie jest jakiś haczyk.
Ale to jest ryzyko, które muszę podjąć. Nie mam innego wyboru.
Uderzam dłońmi o szybę, ale ona się nie rozbija. Po prostu wygina się i wygina pod moimi wielokrotnymi uderzeniami.
Upadam na kolana. – Dlaczego tu jestem? – pytam w powietrze.
W momencie, gdy słowa opuszczają moje usta, zapala się światło, oślepiając mnie.
Zakrywam oczy, dopóki nie będą mogły się przystosować. Tak długo przebywałam w ciemności.
Po kilkukrotnym mrugnięciu zaczynam widzieć, co jest wokół mnie.
Pokój, w którym się znajduję jest większy niż się spodziewałam. Krzesło, z którego przed chwilą uciekłam, znajduje się na samym środku.
Teraz siedzi na nim mężczyzna.
Nie widzę go zbyt dobrze. Ma na sobie jakiś rodzaj kaptura, który przysłania mu twarz.
Reszta jego ubrania to czarna skóra, ale i tak widzę, że to duży mężczyzna, z potężną klatką.
Widząc mojego porywacza po raz pierwszy przede mną w ten sposób, czuję się zdenerwowana. Boję się strasznie, ale mam też ochotę pobiec na niego i zaatakować.
Siedzi wygodnie obracając w rękawiczkach kawałek liny.
Przypuszczam, że jest to ta sama lina, która została użyta do przywiązania mnie do krzesła.
-Chcesz wiedzieć, dlaczego zawsze biorę tylko dziewczyny z Purity Pack? – pyta.
Jego głos jest miękki i gładki, ale słyszę każde słowo. Ignoruję jego pytanie, aby zadać moje własne.
– Czy jesteś Alpha Kaden?
-Moja reputacja mnie wyprzedza – rechocze. – Ale jesteś mądrą dziewczyną. Odpowiedz na moje pytanie. Dlaczego celuję w dziewczyny z Purity Pack?
Nie mam czasu, aby wymyślić mądrą odpowiedź, więc wykrzykuję pierwszą rzecz, która przychodzi do głowy.
-Bo jesteś tchórzem.
On wydaje rozbawiony chichot, po czym przerzucił linę swobodnie przez ramię i wstaje.
Nerwowo obserwuję jak się zbliża, jego chód sugeruje, że prawie płynie po podłodze, jego kroki są tak miękkie. Odsuwam się jak najdalej od ściany.
-To nie ma nic wspólnego z byciem tchórzem. I zanim zapytasz, to nie jest wendeta przeciwko waszemu alfie. Jest raczej miłym człowiekiem – mówi mi.
Stoi teraz nade mną, jego głowa jest pochylona w moją stronę. Jednak nadal nie widzę przez cień, który zasłania jego twarz.
Składa ręce w poprzek czoła.
– Nienawidzę przyjemności – klęka przede mną, by znaleźć się na tym samym poziomie, a mój oddech utyka w gardle.
Nienawidzę tego, że on jest gdziekolwiek blisko mnie.
I nienawidzę, że nie mam odwagi, aby uderzyć i go zranić.
-Porywam dziewczyny z Purity Pack, ponieważ są słabe, żałosne i wierzą w jakąś bzdurną istotę, która mieszka na niebie – mówi mi.
Więc to jest to. Jakoś nie spodziewałam się więcej po nim. Mimo strachu rzucam mu moje najostrzejsze spojrzenie.
-Cóż, uważam, że to zabawne – odpowiada, śmiejąc się.
Chcę go spoliczkować za mówienie takich rzeczy, ale nie jestem nawet pewna czy on ma twarz. I to mnie najbardziej przeraża.
-Więc, co… Jestem teraz twoim zwierzakiem? Czy może zamierzasz sprzedać mnie jednemu z innych zdesperowanych członków stada? – pytam gniewnie.
Nigdy nie chciałam kogoś tak bardzo skrzywdzić, jak chcę skrzywdzić tego człowieka.
Jak on mógł mi to zrobić? Lub ktokolwiek inny dla tej sprawy?
Ukradł mi życie zanim jeszcze miałam szansę je przeżyć.
-Nie podzielisz tego samego losu, co te inne dziewczyny. Możesz być pewna, że nawet nie zobaczysz mojej watahy, tak jak one. Nie, mam inną propozycję do złożenia.
Mówi to powoli, tak jakbym miała jakiś wybór w tej sprawie.
-Obserwowałem cię już od jakiegoś czasu – mówi. – Wiem, że zwykle się mnie nie boisz – składa razem swoje dłonie. – Choć może właśnie teraz się boisz…
Decyduję się na to. Rzucam się na niego, chcąc go w jakiś sposób zranić.
Ale on chwyta mnie, zanim zdążę cokolwiek zrobić.
Moja skóra styka się z jego skórą przez kilka długich sekund, gdy trzyma mnie za nadgarstki, po czym zrzuca mnie z siebie bez wysiłku, jakbym była zwykłym śmieciem.
Ląduję twardo na ziemi i zwijam się z bólu.
-Jesteś zadziorna – zauważa sucho. – Czy na pewno jesteś z Purity Pack?
Pozostaję skulona na ziemi, pielęgnując moje obrażenia.
-Nie chcę być twoim niewolnikiem – warknęłam. – to to, że jestem alfa, a ty jesteś moją zabawką. Ja nie jestem twoją.
Czy on ustala jakieś zasady? Czy ostrzega mnie, żebym więcej nie próbowała czegoś takiego?
Gdybym nie była zdana całkowicie na jego łaskę, spróbowałabym teraz kolejnego ataku na niego, by pokazać mu, co o tym myślę.
Wciąż jednak mam głos.
-Nie chcę być twoim niewolnikiem- warknęłam.
On się śmieje.
Kaden się śmieje… Jestem w obecności najbardziej zabójczego alfy na świecie.
Nikomu nie okazał litości, więc dlaczego miałby okazać ją mnie?
-Chciałbym, abyś poznała kogoś wyjątkowego – mówi. niewolnika – mruczy.
Podchodzi z powrotem do mnie i wyciąga rękę.
Nie chcę jej brać, ale wiem, że jeśli tego nie zrobię, może zrobić mi coś złego.
Pozwalam mu podciągnąć się do pozycji stojącej.
Jest wyższy ode mnie o ponad głowę, a mimo to nie widzę nic pod jego kapturem.
Widzę tylko cień, ciemność, w której już tęsknię za tym, by zapalić płomień.
-Chciałbym, abyś poznała kogoś wyjątkowego- mówi.
Klaszcze w dłonie, a ja cofam się, gdy otwierają się drzwi po drugiej stronie pokoju.
Gdybym w ciemności poszła w drugą stronę, może bym je znalazła i zdołała uciec. Cokolwiek znajduje się po ich drugiej stronie może być tylko lepsze niż to.
Wchodzi młodo wyglądający, swawolny mężczyzna.
Ma dziesiątki blizn i zadrapań na nagich ramionach, a także kilka na twarzy.
Wzór i ilość pazurów musiały pochodzić od innego wilka, nie ma co do tego wątpliwości.
Wszystko w nim wskazuje na to, że jest kolejnym członkiem stada Vengeance.
Po nikczemnym spojrzeniu jego ciemnych oczu mogę stwierdzić, że nie otrzymam tam pomocy ani współczucia.
Wygląda jakby został pobity albo spadł z dużej wysokości. Nawet trochę się chwieje.
-Mara, chciałbym, żebyś poznała mojego brata. Kace'a.
Czytaj pełne, nieocenzurowane książki w aplikacji Galatea