Siła Róży - Okładka książki

Siła Róży

Audra Symphony

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Po śmierci swojego ojca - króla, Deanna znajduje się w niebezpiecznej sytuacji. Jest księżniczką-bękartem, a jej macocha, królowa Rozalina, i przyrodni brat, książę Lamont, nie cofną się przed niczym, by usunąć ją z dworu. Osamotniona, bez nikogo, kto mógłby ją chronić, Deanna zaczyna obawiać się o swoje życie. Ale kiedy na dwór królowej Rozaliny zaczynają przybywać zalotnicy, Deanna spotyka przystojnego nieznajomego z dalekiego kraju, który może okazać się wybawieniem, jakiego szuka...

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

30 Chapters

Łoże śmierci

DEANNA

Deanna zaskomlała, gdy cierń z łodygi róży przebił jej delikatną skórę.

Na języku poczuła metaliczny posmak, gdy przyłożyła palec do warg, by dodać sobie otuchy.

To było niepodobne do niej, by popełnić taki błąd, ale kłębiące się chmury i odgłos cicho toczącego się grzmotu odwróciły jej uwagę.

Wierzyła, że nie ma na świecie miejsca bardziej spokojnego niż ogrody na terenie jej ukochanego zamku, ale ciemniejące niebo nad nią mówiło co innego.

Odwróciła się z niepokojem, gdy usłyszała dźwięk dzwonu.

Coś jest nie tak.

Deanna zobaczyła swoją wierną służącą, Mary, która biegła w jej kierunku, gorączkowo machając.

Gdy dogoniła księżniczkę, zabrakło jej tchu, ale zdołała przemówić.

– Król! Twój ojciec, król!

Krew odpłynęła z twarzy Deanny.

Nie czekając na dalsze słowa, Deanna rzuciła nożyce i pospiesznie ruszyła w stronę zamku.

Dotarła do komnat ojca.

Zapukała cicho, bojąc się tego, co zastanie w środku.

– Wejdź – odezwał się surowy głos.

Deanna weszła do środka i ukłoniła się dwa razy, zwrócona w kierunku dużego łoża.

Jedyne światło w pokoju pochodziło z dogasającego ognia.

Deanna zadrżała. Nawet płomienie wydawały się zimne.

– Moja śliczna Deanna – wyszeptał jej ojciec przez draperię łóżka. W swoim wielkim łożu wydawał się taki mały.

– Jak się masz, ojcze? – zapytała Deanna.

– Jak on się czuje, głupia dziewczyno? – zabrzmiał głos, który kazał jej wejść. – On umiera.

Deanna odwróciła się do kobiety siedzącej przy jego łóżku. Miała na sobie bogatą czerwoną suknię, a na szyi klejnoty, które błyszczały w blasku ognia.

– Witaj, Królowo Matko – odpowiedziała Deanna. Królowa odwróciła się z powrotem do swojego męża.

– Ojcze, przyniosłam ci świeże kwiaty – powiedziała Deanna, podchodząc do wazonu.

Wyjęła starą, zwiędłą kompozycję i zastąpiła ją świeżo ściętymi różami.

Królowa delikatnie kichnęła i zakryła nos chusteczką.

Deanna stłumiła uśmiech.

– Dziękuję, moje serce. – Król uśmiechnął się.

Wyciągnął do niej rękę, a Deanna porzuciła kwiaty, by do niego podejść.

Palce ojca przesunęły się po jej dłoni, jego uścisk był ledwie cieniem silnych rąk, które trzymały ją nad głową, gdy Deanna była dzieckiem.

– Zawsze byłaś bardziej dzieckiem kwiatów niż moim – zachichotał król.

Deanna musiała się pochylić, żeby usłyszeć, co mówi. Nigdy nie widziała go tak słabego.

Już czuję się samotna.

– Jestem błogosławiona, że mogę być dzieckiem takiego króla jak ty, ojcze. – Deanna uśmiechnęła się, starając się zamaskować troskę.

Królowa rzuciła jej zdegustowane spojrzenie.

– Moja królowo. – Król zwrócił się do niej. – Czy mogłabyś dać nam chwilę? Chciałbym porozmawiać z Deanną sam na sam.

– Muszę zająć się służbą – odpowiedziała, wstając. – Ktoś musi prowadzić to gospodarstwo.

Deanna była wdzięczna za prywatność.

Drzwi zamknęły się trochę głośniej niż było to konieczne. Deanna wpatrywała się w nie przez chwilę.

Czy ona zawsze będzie mnie tak nienawidzić?

– Przepraszam, że dorastałaś w tak surowych warunkach – powiedział król, zwracając na siebie uwagę córki.

– Nie, ojcze – odpowiedziała Deanna, ściskając jego dłoń. – Miałam więcej, niż jakakolwiek bękarcia księżniczka mogłaby sobie zasłużyć.

Jej ojciec zmarszczył brwi na słowo "bękart".

– Jesteś moją córką i dziedziczką, tak samo jak każda z twoich sióstr – zapewnił ją król.

Był rzeczywiście wspaniałomyślnym królem i ojcem.

Deanna nie była jednak dzieckiem królowej i dlatego nigdy nie mogła być uważana za prawowitą córkę króla Harolda Harrella z Albarel.

– Najbardziej martwię się o ciebie – kontynuował król.

– Dlaczego?

– Nie będzie mnie tu zbyt długo...

Nawet teraz musiał przerwać wypowiedź, by zaczerpnąć powietrza, a Deanna skorzystała z okazji, by mu przerwać.

– Ojcze, nie wolno ci mówić takich rzeczy. – Nawet gdy to mówiła, Deanna czuła, że serce ściska jej się w piersi.

Ojciec chorował od tygodni, a w ciągu ostatnich kilku dni jego stan się pogorszył.

Zamkowi lekarze nie byli w stanie pomóc swojemu królowi.

– Cicho, Deanna, pozwól mi skończyć – odpowiedział król.

– Tak, Wasza Wysokość.

Król wyciągnął rękę, by musnąć jej policzek. – Nie będzie mnie tu zbyt długo.

Nastąpiła pauza.

Patrząc w oczy ojca, Deanna wiedziała, że miał rację. To było jak obserwowanie chwiejnego płomienia świecy z wosku pszczelego, która wypala się do końca knota.

Nigdy wcześniej nie widziałam go tak słabego.

Łamie mi się serce, kiedy widzę go w takim stanie.

Ale, na Boga, boję się, co będzie, gdy to się skończy.

Król mówił dalej: – Jak wiesz, królowa będzie rządzić do czasu koronacji twojego brata Lamonta.

Książę Lamont nie znosił jej tak samo jak królowa, choć Deanna nigdy nie rozumiała dlaczego. Reszta jej przyrodniego rodzeństwa traktowała ją jak rodzinę.

Deanna już dawno zrezygnowała z nawiązania serdecznych relacji z Królową Matką, ale wciąż miała nadzieję, że Lamont, w miarę jak będzie dojrzewał, stanie się bardziej otwarty.

Książę był następny w kolejce do tronu, ale nie mógł rządzić przed ukończeniem dwudziestu pięciu lat, co oznaczało, że królowa byłaby jedynym władcą przez pięć lat, gdyby król Harrell umarł.

Deanna powstrzymywała łzy, gdy jej ojciec mówił.

– Rosaline nigdy mi nie wybaczyła, że zakochałem się w twojej matce...

Deanna milczała. Ojciec rzadko wspominał o jej matce, a gdy już to robił, Deanna łaknęła każdego słowa.

– Obawiam się, że gdy mnie zabraknie, wyładuje swoją urazę na tobie – zakończył, zamykając oczy, by odetchnąć z ulgą po wysiłku mówienia.

Deanna znała tę historię od służby, mieszkańców wsi, od wszystkich.

Matka Deanny była jedną z dam dworu królowej Rosaliny.

Ona i król zakochali się w sobie i zaczęli romans.

Królowa nie przejmowała się niewiernością, ale ich wzajemna miłość była nie do przyjęcia.

Miłość była o wiele potężniejsza niż zwykły romans.

Królowa była inteligentna i wiedziała, że dzięki miłości kobieta ma wielkie wpływy.

Próbowała wygnać matkę Deanny z dworu, ale król nie chciał na to pozwolić.

Było już za późno.

Była w ciąży.

Kiedy matka Deanny zmarła podczas porodu, król, zamiast odesłać niemowlę do krewnych, jak to było w zwyczaju, zażądał dziecka i nadał mu imię Deanna.

Aby chronić linię sukcesji, królowa chciała, aby jej przybrana córka została wysłana do klasztoru, gdy będzie już wystarczająco dorosła.

Jednak ojciec Deanny nie zgodził się na to i wyznaczył córkę na dziedziczkę, tak jak jej rodzeństwo.

Deanna znalazła się w niezwykłej sytuacji, bo choć w oczach króla była dziedziczką i równała się z rodzeństwem, to według tradycyjnego prawa była nieślubnym dzieckiem.

W królestwie znano Deannę jako "bękarcią księżniczkę", tytuł, który poznała już na początku życia.

Dorastając, Deanna była niezwykłym dzieckiem.

Często towarzyszyła królowi w podróżach do wioski otaczającej zamek.

Mieszkańcy wioski zakochiwali się w jej urodzie i hojności. A przynajmniej tak jej mówili przy każdej nadarzającej się okazji.

Deanna spędzała tyle czasu, na ile jej pozwalano, ucząc się od uzdrowicieli o lekarstwach, których używali, by pomóc pacjentom.

Chciała poznać składniki każdego z nich i dowiedzieć się, gdzie można znaleźć rośliny, z których je robiono.

Namówiła ogrodników, by zasadzili te pożyteczne zioła na terenie zamku, gdzie je pielęgnowała i zbierała, by pomagać chorym.

Teraz nadal czasami udawała się do wioski, by pomagać w szpitalu.

Deanna skupiła uwagę na ojcu, który ponownie otworzył oczy i próbował kontynuować rozmowę.

Ponownie pochyliła się bliżej.

– Rozesłałem listy do sąsiednich królestw w poszukiwaniu męża dla ciebie – powiedział jej król. – Który zabierze cię stąd, abyś mogła żyć bezpiecznie i szczęśliwie.

– Ależ ojcze, przecież wiesz, że żaden szlachetny człowiek się ze mną nie ożeni… – odpowiedziała Deanna.

On nigdy nie zrozumie, że świat nie widzi mnie tak, jak on mnie widzi.

Nie jestem dla nikogo odpowiednią partią.

– Nie możesz tu zostać, Deanna – nalegał jej ojciec.

– Ale Albarel to mój dom – odpowiedziała.

Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, gdy Deanna myślała o królestwie bez ojca.

– Twój dom może wkrótce stać się dla ciebie niebezpiecznym miejscem. Jesteś owocem miłości, a nie obowiązku. W związku z tym stanowisz zagrożenie dla królowej, czy to rozumiesz, czy nie...

– I choć jest moją żoną – kontynuował, – nie ulituje się nad dzieckiem z cudzego łona. Lamont, mam powody sądzić, będzie jeszcze gorszy.

– Jest młody, lekkomyślny i nie wykazuje takiej skłonności jak jego matka. Zważaj na moje ostrzeżenia, dziecko. Musisz być ostrożna.

– Będę, ojcze – obiecała Deanna. Przytuliła się do niego mocno, czując jego kości przez koszulę nocną.

– Kocham cię – wyszeptała, starając się uspokoić emocje.

– Wiem, moje serce – odpowiedział ojciec.

Siedzieli w ciszy, a oddech króla z każdą sekund stawał się coraz cięższy.

Deanna obawiała się, że to będzie ostatnia rozmowa, jaką odbędzie z ojcem.

Wiedziała, że przekazała mu wszystko, co chciała, aby wiedział, a mimo to pragnęła powiedzieć coś więcej.

Jakby pilność ostatniej wiadomości mogła opóźnić jego odejście o kolejny dzień.

Niedługo potem lekarze królewscy wyprosili księżniczkę z sali.

Królowa czekała na zewnątrz, razem z Lamontem. Czaili się w korytarzu tuż za drzwiami do komnaty królewskiej.

Królowa udawała, że sprawdza uszkodzenia jednego z wiszących tam gobelinów, ale Lamont nawiązał bezpośredni kontakt wzrokowy z Deanną, gdy ta wychodziła z pokoju.

Dlaczego jego obecność zawsze przyprawia mnie o dreszcze?

Gdy Deanna mijała macochę, ocierając łzy z oczu, królowa odezwała się cicho.

– Wszystko się zmieni, Deanna. Mam nadzieję, że jesteś na to gotowa.

***

BIANCA

Daleko na północy, w Królestwie Summoner, posłaniec ukłonił się, po czym podał zwinięty pergamin szczupłej, starszej kobiecie o śnieżnobiałych włosach.

– Dziękuję, Peadarze – powiedziała lady Bianca, biorąc zwój i łamiąc woskową pieczęć Albarel, która go zamykała.

Powszechnie wiedziano, że król Harold Harrel jest w złym stanie zdrowia i Bianca westchnęła na myśl o śmierci tego miłego i łagodnego władcy.

Rozwinęła list. Jej oczy przesunęły się po stronie.

...musisz więc zrozumieć, w jakiej sytuacji się znajduję. Wzywam cię w potrzebie. Twój syn nie znalazłby sobie słodszej żony, gdyby szukał jej wśród aniołów w samych niebiosach…

Drzwi do sali tronowej otworzyły się i kobieta przestała czytać.

– Witaj, ciociu. Jak się masz? – przywitał ją siostrzeniec, przeczesując ręką swoje blond włosy.

– Dziś czuję się dobrze.

– Co to za list?

– Nic, co by cię dotyczyło.

Roześmiał się, ale lekko zmarszczył brwi na jej wymijające spojrzenie.

Zawołała służącego, który wszedł szybko i podszedł do tronu.

– Spal to – powiedziała Lady Bianca, wręczając mu wiadomość.

Współczuła młodej kobiecie, ale na pierwszym miejscu stawiała dobro swojej rodziny.

Bękarcia księżniczka będzie musiała sama stawić czoła swojej sytuacji.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea