Maeve nie było w domu od śmierci ojca. Została wysłana do szkoły z internatem, ale teraz wróciła, aby sprzedać dom i wreszcie ruszyć dalej ze swoim życiem. Krótko po powrocie spotyka kilku starych przyjaciół, którzy przekonują ją, aby iść na bal godowy: dziwna nazwa, ale brzmi dość zabawnie. Jednak, gdy na balu podchodzi do niej dziwny, a zarazem czarujący mężczyzna i oświadcza, że jest "JEGO", zaczyna się w niej dziać zmiana... taka, która ujawnia mroczny sekret dotyczący miasta i jej rodziny.
Kategoria wiekowa: 18+ ⚠️ To opowiadanie zawiera wątki dotyczące porwania, przemocy seksualnej, gwałtu i poronienia. ⚠️
Powietrze było chłodne w porównaniu do mojej twarzy.
Obiecałam sobie, że nie będę się oglądać za siebie, ale mój wilk nigdy nie spełnił tej obietnicy. Jej głowa odwróciła się i spojrzeliśmy na zamek.
Patrzyłam, jak zapalają się światła, oświetlając drogę, którą podążał, szukając mnie. Usłyszałam wycie, które przeszyło powietrze, a dzwony alarmowe zaczęły bić.
Una instynktownie zrobiła krok do tyłu, a jej łapa poczuła krawędź urwiska. Odwróciła głowę, by spojrzeć na swoją łapę, przyciągając mój wzrok do siebie.
Nie jestem wystarczająco silna, by odejść - powiedziała do mnie Una. ~Nadal mnie przyciąga. ~Odwróciła się, aby spojrzeć w przepaść.
Wolałabym umrzeć niż tam zostać - powiedziałam, mówiąc do niej w naszym wspólnym umyśle. ~SKACZ!~
Ostatnią rzeczą jaką pamiętam jest uczucie powietrza otaczającego każdą naszą cząstkę. W końcu poczułam to, czego szukałam... wolność.
Chłodna woda poniżej otworzyła swoje ramiona, a my wpadłyśmy w ciemność.
MAEVE
Jakimś cudem wszystko było wciąż takie samo.
Dałam kierowcy napiwek i wysiadłam z taksówki, zarzucając plecak na ramię. Podeszłam do domu i spróbowałam sobie przypomnieć, gdzie jest dodatkowy klucz.
Zajrzałam pod wycieraczkę, do skrzynki na listy i na parapety. Gdyby ktoś przechodził obok lub wyglądał przez okno, wyglądałoby to tak, jakbym próbowała włamać się do własnego domu.
Zdecydowałam, że po prostu pójdę dookoła, przeskoczę przez płot i wybiję jedno z okien. Rzuciłam się i wylądowałam całkiem zgrabnie, jeśli mogę tak powiedzieć o sobie.
Podwórko było zdecydowanie w stanie nieładu.
Gdyby Grace tutaj była i zobaczyła swój ogród w takim stanie, najprawdopodobniej by zemdlała. Podeszłam do rozsuwanych drzwi i postanowiłam spróbować: cóż, nie wiedziałam, że nie były zablokowane.
Dom wydawał się bardziej pusty niż zwykle. Przejechałam palcem po kuchennym stole, rozgarniając warstwy kurzu.
Używałam każdej możliwej wymówki i zwlekałam z powrotem tutaj tak długo, jak tylko mogłam.
Po śmierci mojego ojca Grace pokazała swoje prawdziwe oblicze. Odesłała mnie do szkoły z internatem kilka dni po jego śmierci.
W czasie przerw byłam zmuszona zostać w szkole, podczas gdy wszyscy inni mogli wrócić do domu. Więc spędziłam ten czas na planowaniu. Obiecałam sobie życie, w którym nie będę musiała na nikim polegać.
Nie musiałam wracać do domu, jak wszyscy inni. Zdecydowałam się zostać, aby móc studiować i stworzyć przyszłość, którą chciałam mieć. Nie potrzebowałam nikogo tak długo, jak długo miałam swoje książki.
A jednak jestem tu znowu. Nigdy nie sądziłam, że wrócę do tego miejsca, ale musiałam uporządkować kilka spraw. Nigdy nie lubiłam tego domu, a jego sprzedaż pomogłaby mi opłacić studia.
Poza tym, mój ojciec zostawił dziwne zapisy w testamencie, kiedy odszedł.
Właśnie skończyłam dwadzieścia jeden lat i za kilka tygodni w końcu dostanę swój spadek. Potem będę mogła sprzedać ten dom i ruszyć dalej.
Do tego czasu podejmę się kilku dorywczych prac, posprzątam to miejsce i zacznę planować resztę życia.
- Halo? - głos dochodził z drzwi wejściowych. - Chcę, żebyś wiedział, że zaalarmowałam władze, Łotrze!
Podbiegłam do drzwi, powąchałam powietrze i wyraźnie poczułam zapach naleśników i miodu. - Mary? - zapytałam, gdy otworzyłam drzwi.
- MAEVE? - objęła mnie szorstko i szybko odepchnęła od siebie. - Pozwól mi dobrze ci się przyjrzeć. O mój Boże! Tak dawno cię nie widziałam. Jak się masz?
- W porządku.
- Myślałam, że zobaczymy się na pogrzebie - powiedziała, gdy ocierała łzy. - Ale po tym, jak cię potraktowała... rozumiem, dlaczego nie przyszłaś.
- To było dla mnie trudne, ponieważ miałam egzaminy końcowe, ale upewniłam się, że poczyniłam przygotowania najlepiej jak potrafiłam i zgodnie z jej życzeniem - odpowiedziałam.
- Chciałabyś wpaść do nas? Wiem, że dom jest w lekkim nieładzie, ale może mogłabym przynieść ci trochę wody?
- Jestem pewno, że urzędnicy wkrótce tu przyjdą i będą chcieli wiedzieć, co się dzieje. Dlaczego nie zostaniesz i rozgościsz się, gdy będziemy czekać?
Mary poszła za mną do kuchni. Otworzyłam szafki w poszukiwaniu filiżanek. Na szczęście ona sama podeszła i wzięła szklankę.
Grace poprzestawiała rzeczy od czasu, gdy byłam tu po raz ostatni. Nie wiedziałam, gdzie co jest, a to tylko wzmocniło poczucie bycia nie na miejscu.
Usłyszałam pukanie do drzwi ponownie i podeszłam do nich, aby je otworzyć.
- Maeve?
- Tylor! - uśmiechnęłam się.
- Minęły lata! - przytulił mnie tak mocno, że mogłam poczuć promienie słoneczne na jego skórze.
- Uh... Tylor… - dławiłam się. - Nie mogę oddychać.
- Och, przepraszam - powiedział, gdy mnie puścił. - Czy jest tu moja mama? Wysłała alarm o obecności łotra. Na szczęście dostałem wiadomość.
- Jestem w kuchni, Tylor! - zawołała Mary.
- Dobrze, mamo - powiedział, gdy wszedł do środka.
- Tak, proszę, wejdź - powiedziałam.
Tylor rzucił mi chytre spojrzenie i mrugnął.
- Więc, jak długo tu zostaniesz? - zapytał, kiedy spotkaliśmy jego mamę w kuchni.
- Nie na długo, tylko na tyle, aby zabrać swoje rzeczy i wyruszyć w drogę. Właśnie skończyłam studia i zostałam przyjęta na studia magisterskie z kreatywnego pisania. Więc pomyślałam, że po prostu wrócę i uporządkuję te wszystkie sprawy.
- Więc masz zamiar po prostu znowu wyjechać? - Tylor zapytał przerażony. Poczułam, że wstrzymuję oddech, widząc, jak żałośnie wyglądał.
Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy widziałam go po raz ostatni. To był dzień, w którym odeszłam. Mieliśmy zaledwie osiem lat. Tak, jest wyższy, ale jest też po prostu... to ten uśmiech... jego uśmiech był taki rozbrajający.
- To znaczy... na razie nie mam dokąd pójść. Więc zamierzam zostać kilka miesięcy, do jesieni - powiedziałam i patrzyłam, jak jego uśmiech pojawia się ponownie.
- Świetnie! - powiedziała Mary. - Jesteś w samą porę na Bal. Odbędzie się w ten weekend.
- Jaki bal?
- Dla towarzyszy - powiedział Tylor przewracając oczy.
- Czekaj, co? Co masz na myśli? - zapytałam. Tylor i Mary wyglądali na zaskoczonych.
- Wiesz - zaczął Tylor.
- Nie, nie wiem - odpowiedziałam.
Tylor wymienił spojrzenie z matką. Mogłam stwierdzić, że powiedziałam coś nie tak. Zaczął coś mówić, gdy jego matka wtrąciła się ostrożnie.
- Tylor, dlaczego nie damy Maeve trochę przestrzeni, aby mogła się ulokować. Maeve, może wpadniesz na kolację, jak już się rozgościsz?
- Widziałam stan lodówki i jestem pewna, że masz jeszcze trochę do rozpakowania. Wpadnij za jakiś czas, dobrze?
Przytaknęłam i odprowadziłam ich do wyjścia. Patrzyłam jak Tylor i jego matka przechodzą przez ulicę i spojrzałam z powrotem na mój plecak, który położyłam przy przesuwanych drzwiach. Byłam wdzięczna, że nie zwrócili na niego uwagi. Nie miałam przy sobie zbyt wiele.
Wszystko, czego naprawdę potrzebowałem, to mój laptop i kilka ubrań na zmianę. Po tak długim czasie przemieszczania się zdałam sobie sprawę, że wszystko jest potencjalną kotwicą: każda książka, każdy kawałek ubrania, każdy kawałek papieru.
Każda osoba.
Byłam ostrożna wobec wszystkich i wszystkiego.