Smycz smoka - Okładka książki

Smycz smoka

C. Swallow

Rozdział 3

Hazel

Dotarłam z powrotem do szybu z łóżkami, gdzie wszyscy górnicy śpią między zmianami.

Moje własne łóżko to wydrążona skała w starej kopalni, na stromym zboczu, przez które trzeba przejść na palcach, przesuwając się po ścianie.

Łóżko jest ciepłe - jedyna korzyść ze spania na ostrych i twardych powierzchniach wyciętych w ostrym i twardym przedmiocie.

Nie kładę się jednak od razu do łóżka. Idę do mojego tajnego schowka, małego, ukrytego zakątka w pobliżu miejsca, gdzie żołnierze Astro zmieniają się między Pierwszym Szczęściem, wyciętym z Krwawego Kamienia, a Zewnętrznym.

Ze względu na to, że znajduje się najbliżej powierzchni, jest silnie strzeżony.

Jak na ironię, zauważam, że to właśnie w tym miejscu spotkałam tych bliźniaków po raz pierwszy, rok wcześniej. Byli dziwni, eteryczni i źli. Wydawało się, że należą do tego piekła.

Teraz, gdy udało mi się uciec uwięzionemu bliźniakowi z jego mieczem, postanawiam ukryć go wraz z innymi moimi małymi skarbami.

Pierwsze Szczęście może być mocno patrolowane, ale było to dla mnie idealne miejsce do przechowywania broni na dzień mojej ucieczki.

Użyłabym moich ukrytych broni, aby pomóc sobie zabić ostatnich strażników, dzięki czemu mogłabym znaleźć drogę ucieczki.

Ten dzień być może będzie musiał nadejść raczej wcześniej niż później.

Moje własne szczęście wkrótce się skończy.

Aby dostać się do Pierwszego Szczęścia, trzeba przejść przez Szyb Krwawych Kamieni, a to stromy spacer w górę. Czarne skały ociekają karmazynową trucizną. Ciecz, którą sączą, pali, jeśli zbyt długo utrzymuje się na skórze.

Nikt nie dotykał tych ścian w tym wąskim szybie właśnie z tego powodu.

Ja to zrobiłam, ponieważ mogłam - bo nie przejmowałam się bólem wywoływanym przez truciznę.

Klękam, po tym jak mijam piątą część drogi od szczytu i znajduję luźne skały, które mogę usunąć, by umieścić moje skradzione skarby.

Wydawało mi się, że sprawdziłam, czy droga jest czysta. To było trudne w okolicy czarnej jak smoła i przy minimalnej ilości światła docierającego ze zbyt odległych źródeł.

Nie wzięłam pod uwagę, że w cieniu spotkam kogoś czającego się na mnie z góry.

– Budzę się. Nie mogę zasnąć. Modlę się do Królowej Krwawych Kruków Apostis. Ona każe mi tu czekać. I znajduję cię.

Fell.

Słyszę go, zanim jeszcze zdążę zrozumieć co mówi.

Jestem na kolanach, próbując wyciągnąć półkę, by schować miecz ze sztyletami - ale zanim mi się to udaje, zostaję przez niego przechwycona.

Fell wyrywa mi włosy.

– NIE! – krzyczę o pomoc, gdy on ciągnie mnie w górę w ciemności. Puszczam miecz i jestem zmuszona stanąć twarzą w twarz z kawałkiem gówna, który torturował niewolników o każdej możliwej godzinie.

– Minęło już trochę czasu, odkąd przeciąłem z tobą drogę, kochanie. – Fell trzyma mnie uwięzioną o skałę, z jedną ręką opartą na moim odsłoniętym brzuchu. – Co sprawia, że myślisz, że możesz robić, co chcesz?

Jego jeden główny spust: nieposłuszeństwo.

Trzęsę się od jego plwociny, która leci wraz z gwałtownymi słowami z jego bladoniebieskich ust.

Przepraszam – błagam, gdyż wiem, że ta wściekłość w Fellu jest wydalana tylko wtedy, gdy jest w nastroju do wyrządzenia ciężkich szkód.

– Ukrywanie broni jest karane śmiercią. – Fell uśmiecha się.

– Śmierć – szepczę, gdy nagle się uspokajam, a moje nozdrza wyczuwają zapach nocy.

Fell trzyma mnie nieruchomo, gdy pochyla się, by podnieść broń, którą upuściłam u jego stóp.

Gdy przez chwilę patrzę, jak się obniża, z jedną ręką wsadzoną między moje nogi, spoglądam w dół ciemnego korytarza, oplecionego moimi wołaniami o pomoc.

Nie widzę nic z wyjątkiem jednego cienia zbliżającego się w ciemności.

– Tak jest. – Fell prostuje się z bronią w ręku, obserwując drobne szczegóły w rękojeści. – Skąd, do cholery, masz ten skarb, ty głupia szmato? Kochanie?

Fell podnosi ją do mojego gardła, ale nie podchodzi ani o cal bliżej, ani jakkolwiek bliżej.

Ponieważ jest całkowicie osaczony przez Devorexa, stojącego teraz za nim.

Fell chwyta jego nadgarstek, a ostra krawędź zostaje wygięta i wepchnięta do tyłu w jego własne gardło.

Cięcie.

Widzę rozlew krwi, gdy miecz spada między mnie a Fella, do mojej drżącej dłoni, podczas gdy jego świeża krew zalewa moje ramiona i klatkę piersiową.

Devorex trzyma Fella za włosy na głowie, otwierając ranę szerzej, wykręcając mu głowę do tyłu.

Słyszę, jak ścięgna i kości pękają w jego szyi, podczas gdy ja wpatruję się w człowieka popełniającego morderstwo.

Devorex jest skupiony na mnie, gdy wykańcza Fella.

– Motylku – głos Devorexa jest tak miękki, jak ciepły i umierający żar, gdy jego czarne oczy przeszywają mnie. Stoję skurczona między nim a Krwawym Kamieniem palącym moją skórę wzdłuż pleców.

– Wolałabyś, żeby on cię tak potraktował? – Odrzuca na bok bezużyteczne zwłoki Fella i sięga po moje gardło teraz, gdy jestem wobec niego bezbronna.

Ale ja zamachuję się w górę.

Nie czekam na swoją drugą śmierć.

Miecz, który spadł z Fella, był teraz w mojej dłoni; kieruję go w stronę jego gardła, ale Devorex wyrywa ostrze, zanim dotknie jego szyi.

Przecinam jednak jego dłoń.

Próbuję wbić je głębiej, zaciskając zęby i używając wszystkich moich sił.

Nie udaje mi się go przesunąć dalej i teraz jego ręka krwawi na moją. Moje ramię.

A jego krew jest czarna jak noc i gorąca, jak lawa.

Czuję, jak pali skórę na ramieniu, gdy kapie dalej, aż do łokcia i syczę z niespodziewanego bólu, jaki wywołuje jego krew.

– Niewdzięczna niewolnico. Właśnie uratowałem ci życie, a twój prezent dla mnie to próba morderstwa? – Devorex pochyla się, aż nasze czoła się stykają, a jego oczy zatrzymują się na moich.

– Dlaczego twój oddech tak pachnie? – zadaję pytanie, zdezorientowana jego uwodzicielskim zapachem. I faktem, że chciałabym móc go znowu pocałować. Chociaż teraz to nie jest dobry czas.

Niczym nie pachnę – Devorex mówi przez mój umysł, niemalże zdezorientowany.

– I w jaki sposób możesz to robić? – odnoszę się do jego słów wnikających mój umysł.

Puść miecz, Hazel. – Syczenie Devorexa wydaje się mroczne i wpełza do moich uszu, kiedy nadal staram się odciągnąć jego uchwyt od miecza.

Puszczam w końcu, przekonana uporem i gniewnym tonem jego polecenia. Opuszczam ręce na boki i poddaję się. Teraz dopiero patrzę w górę, by spotkać się z jego wściekłością, która zżera mnie swoim blaskiem.

– Idziesz ze mną... mój motylku. – Jego oczy pozostają na moich, pochłaniając mnie.

– Nie – szepczę natychmiast. – Będę krzyczeć o pomoc. – I ostrzegam go: – Przyjdą tu w końcu żołnierze, a ty nie jesteś jednym z sojuszników Astro. Jesteś ~poszukiwany.~

Domyślam się tego, po prostu próbując kupić czas.

– To nie było pytanie. – Devorex uśmiecha się, po czym nie daje mi sekundy na dłuższe zastanowienie.

Bo wycofuje się, tylko po to, by jego czoło zderzyło się z powrotem z moim. Silnie.

Moja głowa opada do tyłu, a palce tracą chwyt na drugiej broni, którą próbowałam wyciągnąć ze skał.

Jedyne co wiem, to że cios w głowę nie jest śmiertelny.

Nie jestem martwa.

Ale nie jestem pewna, czy bycie żywą jest dużo lepsze, biorąc pod uwagę to, co ma się wydarzyć później.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea