Krew smoka - Okładka książki

Krew smoka

C. Swallow

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Dziedzictwo Requiem kontynuuje Luvenia, córka Madeline. Luvenia może być najpiękniejszym pół człowiekiem - pół smokiem, jakiego widział świat, ale ma ważniejsze plany niż znalezienie partnera. Wtedy los wiąże ją z atrakcyjnymi książętami - bliźniakami Thaddeusem i Sylvanem, o oni obiecują jej wszystko, czego zapragnie...

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

49 Chapters

Rozdział 1

Luvenia

Cisza nie jest łatwa do utrzymania, ale tylko dzięki niej mogę wszystko usłyszeć.

Wszyscy myślą, że jestem cicha. Pewnie nie zdają sobie sprawy, że mimo iż moje usta nie wypowiadają wielu słów, moje uszy nigdy nie przestają słyszeć wszystkich innych.

To taka plaga dla zmysłów i wrzód na tyłku.

Nienawidzę ludzi. Nienawidzę wszystkich. Nie lubię niczyjego towarzystwa. Nie lubię nawet swojej własnej matki.

Brzmi dziwnie? No bo kto by lubił matkę, która ślini się za swoimi partnerami do tego stopnia, że lubi nosić smycz i obrożę dzień i noc?

Nie wiedziałam, dlaczego tak bardzo zastanawiałam się nad pojęciem ciszy, dopóki nie uświadomiłam sobie, że to zespół na scenie zrobił pauzę.

Spoczywam na brzuchu, moja broda oparta jest na dłoniach, ponieważ chowam się na gzymsie w Deep Cavern.

Niegdyś skarbnica, ta masywna jaskinia była teraz publicznym centrum sztuki i miejscem występów.

Z tego, co wiem, był to pomysł mojego wuja Masona, by wykształcić niewolników Hordy Requiem i dać im powód, by pracowali z większą pasją pod rządami mojego ojca.

Hael i Lochness są moimi ojcami. Są bliźniakami, ale obaj byli partnerami Madeline, mojej matki.

Argh ... i świetnie... znów marszczę czoło na samą myśl o niej.

Zespół zaczyna grać kolejną piosenkę, a ja wypuszczam westchnienie, moje czarne włosy dyndają nad skałą, gdy bardziej rozluźniam się na swoich rękach.

Tłum niewolników ma dzień wolny. Tańczą lub cicho stoją i słuchają.

Wiesz co? Skłamałam. Nie nienawidzę wszystkich po równo.

Wolę niewolników od smoków.

Niewolnicy nadal są irytujący, ale są... pokorni.

Młode smoki są obrzydliwie irytujące. W całym swoim życiu nie spotkałam takich brutali. Nie ma ani krzty człowieczeństwa w ich ciałach, są całkowicie pochłonięci czystością swojej magii.

Niestety, są moimi przyjaciółmi, ponieważ wszyscy są w moim wieku.

Kiedy się urodziłam, był tu smoczy boom małych bachorów. Teraz wszyscy mamy po osiemnaście lat, ale wciąż nie udaje mi się usłyszeć żadnych dojrzałych myśli.

Teraz prawie zasypiam, całkowicie zadowolona, słuchając, jak zespół gra łagodną muzykę.

Lubię muzykę, bo zagłusza wszystkie myśli, które słyszę od wszystkich wokół.

To pomaga mi zasnąć.

Mój chwilowy spokój nie trwa jednak długo.

Zostaję przywrócona do świadomości, gdy po moim kręgosłupie przebiega uderzenie arogancji i dreszcz łaski. Jak inaczej mogę opisać, jak silne jest to natrętne uczucie?

Natychmiast unoszę się na łokciach, gotowa do ucieczki, marszcząc nos z obrzydzeniem, gdy zauważam dwóch młodych książąt wchodzących do jaskini.

Jeden ma kobaltowoniebieskie włosy. Thaddeus – albo, jak nazywa go każda sarniooka samica – "Thad". Jest arogancki.

Drugi ma włosy w kolorze szaroniebieskim. Sylvan. Nie ma przezwiska, bo jego imię jest już doskonałe. On jest łaską.

I obaj są zmorą mojego istnienia.

Unikam wszystkich, bo ogólnie jestem wrażliwa na innych ludzi. Kiedy jestem w obecności książąt, czuję o wiele za dużo.

Każda dziewczyna tutaj umarłaby, gdybym powiedziała im, jak ci chłopcy sprawili, że się czuję: dziwnie, nerwowo nawet. Ale nigdy nie powiedziałabym o tym nikomu.

Bo wtedy powiedziano by, że się w nich zadurzyłam. I stałabym się częścią klubu ich fanek.

Nie, dziękuję.

Więc trzymam się tego, że czuję do nich tylko pogardę i unikam ich za wszelką cenę.

Obserwuję, jak uwaga w pokoju zostaje całkowicie przerzucona z zespołu na przystojnych chłopców. Słyszę liczne dziewczęce westchnienia, a nawet kilka pisków.

Podczas gdy dziewczyny pode mną topią się, a książęta uśmiechają się i cieszą, oraz zaczynają "pogawędki" ze swoimi wiernymi fankami, ja wykonuję swój ruch, aby stąd wyjść.

Podnoszę się na nogi i ręce, patrząc na nich. Niemal natychmiast, ponieważ są teraz bezpośrednio pode mną, bliźniacy patrzą w górę i spotykają się z moim spojrzeniem.

Krzywię się i odwracam się na pięcie, gdy mój wścibski umysł przesącza się do ich umysłów bez mojej kontroli.

Patrz! Luvenia jest taka dziwna – Sylvan mówi do swojego brata.

Jest nieokrzesana. – Ton Thaddeusa jest ciemniejszy, a on sam poważniejszy.

Miarkuję się, gdy czuję, że obaj przywołują blokadę mentalną. Wiedzą, że jestem w ich głowach. Nie mówiąc już o tym, że ich próba bloku mentalnego jest bezwartościowa. Mogłabym ją złamać, gdybym chciała.

Mają szczęście, że tego nie robię.

W przeciwnym razie powiedziałabym Thadowi, jak bardzo uważam go za wielką bryłę mięśni z bardzo, bardzo małym mózgiem. Nieokrzesana... Jakim cudem do cholery jestem niby nieokrzesana? ~Ty idioto!~

Argh. Tak, nienawidzę wszystkich.

Twój temperament jest taki sam jak twojej matki, Luv, pomimo tego jak bardzo myślisz, że ją nienawidzisz.

Zatrzymuję się w miejscu, gdy przeciskam się między wąskim wyjściem z jaskini z mojego sekretnego gzymsu. Nie spodziewałam się, że usłyszę głos mojego ojca, Lochnessa.

Co cię zdenerwowało?

Przygryzam wargę, myśląc o dobrej odpowiedzi.

Nic. Czego chcesz? – mówię krótko i słodko. Nigdy nie lubiłam się nadmiernie tłumaczyć.

Niedługo będziemy jeść kolację. Dołącz wkrótce, dobrze, dziecinko?

Zawsze przewracam oczami, gdy mnie tak nazywa. Tato. Nie mów tak. – To wszystko, co odpowiadam, i dalej przeciskam się przez wąskie przejście w jaskini.

Mam wielki szacunek dla Lochnessa – lub, jak moja matka lubiła go nazywać, "Nessy". Takie głupie przezwisko... Ale tak czy inaczej, Lochness mnie rozumie.

Jestem łotrzykiem jak on. On też nie lubi ludzi. Ale jest też strasznie mądry, dlatego unikam mówienia mu zbyt wiele.

Uważa mnie za swoją małą córeczkę, swojego cukiereczka. Innymi słowy, ludzie zazwyczaj giną, jeśli powiem mu, kto mnie wkurza.

Bycie córką dwóch władców smoków nie oznacza tylko, że mam dwóch bezwzględnych ojców. Mamy też normalne chwile. Jak wymyślne kolacje z gośćmi przez cały czas.

Dziś wieczorem dokładnie wiedziałam, kto będzie uczestniczył. Oprócz moich rodziców i brata wiedziałam, że musi przyjechać też Althor, smoczy lord Hordy Fortuny.

Althor zawsze przyprowadzał Thaddeusa i Sylvana. Byli jego siostrzeńcami.

Na szczęście Thad i Sylvan nigdy nie przychodzili zwykle na kolacje – woleli polować.

Przepraszam, że wybijam cię ze świata marzeń, siostrzyczko, ale przy tym stole są jeszcze dwa wolne miejsca. Pospiesz się, tata czeka. – Głos Lexa przebija się przez moje myśli, a ja marszczę brwi.

Dzięki za ostrzeżenie. Hej, nie mów tylko "Tata" – zawsze masz wtedy na myśli Haela, ale Lochness też jest twoim tatą – warczę na niego.

Jedyną osobą, z którą naprawdę naprawdę rozmawiam, jest mój brat. Też go nawet nie za bardzo lubię, ale porozumiewaliśmy się od urodzenia, więc jestem przyzwyczajona do bycia przed nim otwartą.

Zamknij się. Nie możesz się wywinąć z tej kolacji, Luvenia. Musisz przyjść.

Dlaczego? – warczę na niego.

Zawsze się denerwowałam, gdy próbował mi szefować.

Bo ta kolacja jest o tobie. Twoje dziewczęce humorki. Cały czas jesteś taka nastrojowa. Jak matka.

Wcale nie jestem do niej podobna – warczę na niego.

Jesteś dokładnie taka jak ona. Czy czytałaś w jej myślach? – Lex pyta, brzmiąc na zadowolonego.

Starałam się tego nie robić.

Cóż, nieważne. Zabieraj tu swój tyłek. Althor chce cię prosić o przysługę.

Lex mnie martwi, kiedy wspomina o Althorze. Nie odpowiadam, tylko kieruję się w stronę jaskini spotkań, gdzie zostanie podany nasz obiad.

Cokolwiek Althor knuje, równie dobrze mogę mieć to już za sobą.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea