Ich mały człowiek - Okładka książki

Ich mały człowiek

Lotus O’Hara

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Raven jest pilotem ostatniego statku uciekającego z Ziemi. Musi chronić ludzkie życie, ale musi też odnaleźć swoją siostrę, która zaginęła w kosmosie. Jej statek rozbija się na planecie Arenka i Laro, na której brakuje kobiet. Czy w kosmicznej pustce można znaleźć miłość? I czy uda jej się odnaleźć siostrę?

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

76 Chapters

Rozdział 1

Raven

Raven trzasnęła pięścią w przycisk ewakuacyjny.

– Co ty wyprawiasz, do cholery? – powiedział kapitan.

Wrzucił pudełko do kapsuły.

Ta sterta gruzu utrzymywała ich na powierzchni przez cały ten czas. Po tym wszystkim burza kosmiczna zakończy ostatnią nadzieję ludzkości. Bella była ostatnim statkiem zdolnym do podróży z Ziemi.

Stukotała, gdy jej kawałki odlatywały w bezkresną ciemność.

– Zaufali nam. Złożyliśmy przysięgę – powiedziała.

– Raven, przestań się upierać i wsiadaj. Tylko pasażerowie pierwszej klasy i niezbędny personel. Ona powiedziałaby ci to samo – powiedział kapitan, pomagając innym wejść do środka.

Ci sami, którzy narzekali, że w ich kabinach nie ma wystarczająco dużo świeżego powietrza, domagali się, abyśmy zmniejszyli innym pasażerom procent powietrza.

– Powiedziała wiele rzeczy.

– Możesz więc umrzeć tutaj z resztą – powiedział, zamykając kapsułę.

Jeden po drugim każdy z nich zaczął wyskakiwać w gwiazdy. Ludzie zaczęli zbierać się w trzęsącej się sali. Na ten widok tłum wpadł w szał, przepychając się i pędząc do ostatniej kapsuły.

– Słuchajcie! Dzieci idą do ostatniej kapsuły. Potrzebuję dziesięciu ochotników, którzy pomogą mi wylądować tą bestią, a wszyscy pozostali niech się przypną pasami. Będziemy musieli zrobić objazd – powiedziała Raven przez interkom.

– A jeśli nie uda nam się wylądować? – krzyknął ktoś z tyłu.

– Cały ten czas tracicie na gadanie, a moglibyśmy właśnie lądować. Zamknijcie się i róbcie, co mówię, albo wyrzucę was przez śluzę – Raven skanowała wzrokiem tłum.

Ku jej zaskoczeniu nikt się nie sprzeczał. Może widok uciekających dupków, zostawiających ich w tyle, spowodował, że włączył się im tryb przetrwania.

Wybrała kilka osób do załadowania dzieci, a resztę zamknęła na swoich miejscach siedzących. Razem z ochotnikami dotarła na mostek, do konsol, z których dochodziły komunikaty o niebezpieczeństwie.

Zapinając pasy, obrała kurs na najbliższą planetę. Albo to, albo będą dryfować aż do śmierci. Mają dziesięć minut, zanim statek całkowicie się rozpadnie.

Nie mogła się doczekać, kiedy wydostanie się z tej trumny. Skały mocno obijały statek, a ona chwyciła się za brzuch w nadziei, że uda jej się ściągnąć jedzenie. W oddali rozległy się jasne eksplozje.

Huk!

– Kiedy zawołam wasze stanowisko, naciskajcie przycisk, a jeśli coś spieprzycie, pomóżcie mi, to nie będziemy martwi – powiedziała.

– Tak jest, proszę pani – zawołali zgodnie.

Desk rozdzielcza zmieniła kolor na czerwony, a na ekranie znów pojawiły się komunikaty ostrzegawcze. Raven przeklinała wniebogłosy. Teraz nie uda im się już przetrwać.

Raven nacisnęła przycisk do ucieczki i wystrzeliła dzieci na trasę wyznaczoną przez kapitana. Nacisnęła przycisk nadrzędny i zwiększyła prędkość do maksimum.

– Stacja 1! Czerwona!

Uda im się, to tylko kilka minut. Patrząc na zewnątrz, pozostała część kapsuły skierowała się w stronę celu. Ten statek przebija się przez atmosferę i rozpada się w szwach.

Stacja 2! Czerwona!

Kolejny wspaniały komunikat informuje ją, że podwozie jest uszkodzone.

– Wszyscy, w ciągu dwóch minut udajcie się do strefy wypoczynkowej! Wyrzucę ją, a system wtórny powinien przejąć kontrolę – powiedział Raven.

– Nie, czyś ty oszalała? Statek rozpadnie się na pół, a wy zostaniecie odsłonięci. Ja zostanę z tyłu. Przeżyłem swoje życie – próbował ją odczepić starszy mężczyzna.

– Nie zamierzam umierać, staruszku – mówi Raven, podnosząc kombinezon. – Poza tym, jak mogłabym znów stanąć twarzą w twarz z moją siostrą? Upewnij się, że nie pozabijają się nawzajem, gdy wylądujesz – mówi.

On przytakuje i odlatuje. Założenie kombinezonu było trudne, ale udało się.

Nie jest religijna, ale modliła się, żeby to przetrwały, pocierając złotą bransoletkę. Gdy ekran zamrugał, nacisnęła przycisk wyrzucania.

***

Arenk

– Daj mi bliżej przyjrzeć się piątemu kwadrantowi – powiedział Arenk.

Komputer nigdy nie kłamie. Więc kto, do diabła, wchodzi na ich planetę bez zezwolenia? Potarł podbródek. Brak numeru identyfikacyjnego. Statek z czarnego rynku? Użyliby maskowania, żeby uniknąć skanera.

Nowicjusz przywołuje obraz na żywo na główny ekran.

– Przybliż – pochyla się do ekranu.

Co to za język? Zanim zdążył zobaczyć całe słowo, statek rozpada się na kawałki i rozbija się w lesie poza granicami kwadrantu. Rekrutom przydałaby się taka praktyka.

Sięga po słuchawkę.

– Zaczekaj, powinniśmy ruszać. Potrzebuję nowego krążownika, a mam na oku to nowe miejsce. Dwukierunkowy podział jest lepszy niż pięcio – powiedział Laro, kryjąc się za dłonią.

– Nie, przejdziemy przez odpowiednie kanały – odparł Arenk.

Tuż przed tym, jak nacisnął: – Chyba nie chcesz mieć własnego, bo w tym tempie nie stanie się to za naszego życia – powiedział Laro, odchylając się w fotelu.

– Zostaniemy nagrodzeni, gdy na to zasłużymy – powiedział.

– Jestem pewien, że nasi ojcowie mówili to samo. Szkoda, że nie możemy ich o to zapytać – powiedział Laro.

– Większość nie może.

– Czy nie chciałbyś, aby twoje przyszłe potomstwo miało coś innego? A może zadowalasz się sesjami co dwa miesiące, nie mając nadziei na wychowanie swoich? O ile w ogóle wiesz, czy tak było, czy nie – powiedział Laro.

Arenk westchnął i potarł brodę.

– Rekruci, podzielcie się na dwa zespoły. Jeden do obserwacji, a drugi w gotowości na wypadek, gdyby potrzebne było wsparcie. To jest kod czarny – powiedział Arenk.

Gdy wychodzili z budynku, Laro poczuł, że ma sprężyny w nogach. Mogli albo trafić w dziesiątkę i dobrze żyć, albo zostać załatwieni przez to, co znajduje się na tym statku.

Gdy zakładali zbroje i broń, przywitał ich słodki zapach skóry i metalu. Laro nie pofatygował się, by założyć kompletny zestaw.

Arenk nie dałby się złapać na śmierć bez każdego elementu.

– Załóż wszystko. Nie wiemy, co tam jest – powiedział, uruchamiając krążownik.

– To pewnie przemytnicy, a zanim tam dotrzemy, już ich nie będzie. Nie przejmuj się tak bardzo – powiedział Laro z szerokim uśmiechem.

Podążają za dymem na niebie do pierwszego miejsca katastrofy. Te pojazdy są świetne w terenie. Przedzierają się przez las jak łódka po morzu.

Laro wystawia głowę przez okno, z zamkniętymi oczami, czując wiatr we włosach. Są prawie tak długie, że można nimi żeglować na wietrze.

– Zbliżamy się – mówi Arenk.

Najpierw sprawdzili okolice, czy nikt się nie ukrywa, i ugasili płomienie. Statek jest wrakiem, a oni patrzą tylko na przednią połowę. Mimo to na pokładzie może być coś wartościowego.

Nawet gdyby rozebrali go tylko na części, byłby to niezły zarobek. W środku było ciemno, mimo że dzień był jasny. Przewody zwisały i iskrzyły, gdy dotarli do kokpitu.

– Jak stary jest ten statek? Nie możemy go sprzedać na normalnym rynku. Mam kilku kupców, którzy interesują się zabytkowymi statkami – powiedział Laro.

– Tu na górze – Arenk kucnął i wycelował broń w skulone ciało na fotelu kapitana. Podchodzą ostrożnie. – Ręce do góry, jesteś aresztowany za nielegalne wejście.

Gdy go otoczyli, Laro kopnął ciało. Upadło z kolosalnym hukiem. Zaczął próbować je wyrwać.

– Czekaj, nie wyjmuj go z...

Kombinezon syknął i otworzył się.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea