Nieprzejednane gorąco - Okładka książki

Nieprzejednane gorąco

Megan Blake

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Olivia jest rzadkością w świecie wilkołaków: jest pozbawioną watahy omegą. Cieszy się swoim prostym życiem, ukrywając się wśród ludzi i udając, że jest normalną kobietą bez pierwotnych popędów, z którymi musi nieustannie walczyć. Wszystko układa się świetnie do czasu, gdy zastępuje przyjaciółkę w szpitalu i staje twarzą w twarz z rannym - i niesamowicie gorącym - alfą, który sprawia, że jej wnętrze zamienia się w galaretę.

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

Rozdział pierwszy

OLIVIA

– Liv! Możesz zdobyć więcej gazy przed przerwą?

– Już się robi.

Kiedy Olivia odeszła od łóżka i pociągnęła za gumkę do włosów, jej czarne włosy opadły kaskadami na ramiona.

Ostatni pijany pacjent, który trafił na ostry dyżur, był niezłym wojownikiem. Utrzymanie go na nogach na tyle długo, żeby go uspokoić, sprawiło, że wyglądała, jakby przeszła przez wyżymaczkę.

Przejechała palcami po ciemnych włosach, zanim ponownie spięła je w ciasny kucyk. Przerwa w pracy była prawie niemożliwa, gdy pracowało się na nocnej zmianie Ostrego Dyżuru.

Ale szczerze mówiąc, nie wiedziała, jak długo może jeszcze wytrzymać bez odsunięcia się na bok. To nie była dobra noc.

Miała gorączkę.

Jej skóra była lepka, nerwy napięte, a wszystko to sprawiało, że zmierzała w złym kierunku. Nienawidziła słabości, jaką to wywoływało, tego, jak bardzo jej potrzebowała.

Zapach krwi.

Pijani mężczyźni flirtujący trochę zbyt nachalnie...

To ją denerwowało. Przynajmniej wszyscy byli ludzcy.

Docisnęła palec wskazujący do miejsca między oczami i potarła skórę, by złagodzić ból głowy.

Myślenie prosto nie było już wykonalne.

Gaza, a potem trochę świeżego powietrza. Mogła to zrobić. Mogła przetrwać noc. Potem wróci do domu i zajmie się popędami, które dręczyły ją przez całą noc. Sama.

Jak to często robiła w takich chwilach. To było bezpieczniejsze.

Była tylko jedna osoba, u której szukała pocieszenia – przez resztę czasu, przeżywała to solo.

Poszukiwania innego wilkołaka, nie były dla niej normalne; nie była taka jak większość z nich. Olivia nie urodziła się taka. Ona stała się wilkołakiem.

Na szczęście, jej spotkania z innymi przedstawicielami nowego gatunku były bardzo rzadkie.

Czasami, na ulicy, poczuła jakiś zapach, jej ciało napięło się i od razu wiedziała, co robić: uciekać gdzie pieprz rośnie.

Zawsze stosowała się do tej rady. Jasne, dzisiejszy wieczór był trochę bardziej niebezpieczny.

Jednak nigdy nie widziała wilkołaka tak daleko w mieście i wiedziała, że nikt w pracy nim nie jest.

To było bezpieczne. To już prawie koniec.

Olivia skupiła się na swoim zadaniu, otwierając niebieską metalową szafkę za pomocą klucza, który był przyczepiony do jej identyfikatora.

Chwyciła tyle opakowań gazy, ile zdołała i przycisnęła je do piersi.

Zamknęła ją z powrotem jedną ręką i odwróciła się, plecami wciskając się w drzwi pobliskiego pokoju obserwacji pacjentów. Wtedy to do niej dotarło.

Alfa.

Nigdy wcześniej nie czuła żadnego zapachu, a jednak – jej ciało wiedziało.

Gdy tylko zapach dotarł do jej nosa, zesztywniała. Widziała personel, pacjentów i odwiedzających, którzy przechodzili obok niej, ale czuła się jak w innym wymiarze.

Ona jednak stała tam, trzymając się kurczowo gazy, zamrożona w miejscu.

Jego zapach był jedyną rzeczą, którą mogła poczuć. To zamgliło jej umysł, jej ciało rozgrzało się, gdy zagłębiła zęby w dolnej wardze.

Nie. To nie było możliwe.

Jej serce biło szybciej, napinając się na piersi. Ona by wiedziała. W tej sekundzie, w której by wszedł... Czy on już tam był?

Była zajęta... Zajęta opieką nad pacjentami na ostrym dyżurze i bieganiem po bardzo potrzebne zapasy.

Mogła to przegapić?

Zawsze starała się być ostrożna. Najpierw ludzka strona, później instynkt.

Jednak ten piżmowy zapach w powietrzu przyciągał ją do siebie.

Dlatego właśnie nigdy nie pracowała w czasie Gorąca – wtedy była podatna na głupie decyzje. Jak ta. Był jeden wilk, który przebywał w jej pobliżu, gdy dręczyła ją ruja.

Tylko jeden. Jej samokontrola była niewystarczająca, delikatnie mówiąc.

Ostrzegał ją. Powiedział jej. Zostań w domu.

Jednak jej najlepsza przyjaciółka poprosiła o przysługę, a ona się zgodziła. Zrobiła dla niej tak wiele. Jak mogła odmówić tej jednej przysługi?

Poza tym wilkołaki rzadko pojawiały się na pogotowiu. Co mogło się stać w ciągu dwunastu godzin?

To, Olivio. To mogło się zdarzyć.

Próbowała przełknąć, a jej spierzchnięte usta przypominały miazgę, gdy przygryzała wargę, rozpaczliwie pragnąc wilgoci – innej niż ta, która sprawiła, że jej majtki stały się wilgotne.

Czuła, że kapie z jej wnętrza, plamiąc jej bieliznę.

On był w pokoju obok niej; mogła to wyczuć. Była tam krew i jego zapach, i to było wszystko, na czym mogła się skupić. Serce waliło jej w piersi jak bęben, a nozdrza drgały.

Zbliżył się. Zbyt blisko.

I wtedy...

Wszystko działo się tak szybko – zbyt szybko, by mogła to zarejestrować.

Zanim zdążyła zaczerpnąć powietrza, coś przytrzasnęło ją drzwiami, jednocześnie je zamykając.

Kiedy następnym razem zamrugała, miała już ręce na sobie – wszędzie. Duże dłonie dotykały jej brzucha i przesuwały się w górę, aż przez niebieski materiał mundurka objęły jej piersi.

Wstrzymała oddech, odchyliła głowę do tyłu i odważyła się otworzyć oczy. Oto i on. Stał przed nią, jego potężna sylwetka zasłaniała jej znacznie mniejszą, a jego wzrost sprawiał, że górował nad nią. Uwięził ją.

Niebieskie oczy pociemniały, gdy wpatrywał się w jej twarz.

Ślad jego spojrzenia na jej ciele rozświetlił jej skórę i nagle nawet powietrze, które wdychała, stało się gorące. Oddychała, ale jednocześnie dusiło ją to.

Jakby umierała i ożyła jednocześnie.

Jego dłonie zatrzasnęły się na drzwiach za nią, gdy jego ramiona utworzyły barierę po obu stronach jej ciała, zamykając ją w pułapce.

Jej dolna warga zadrżała, gdy rozchyliła usta, chcąc mówić, ale nie mogąc znaleźć w sobie głosu.

Straciła nieco kontroli i zahamowań podczas pierwszej rui – nikt nie wyjaśnił jej, czego się spodziewać, ani co ją pokona. Straciła dziewictwo z innym mieszańcem, swoim przyjacielem.

Jej ograniczona wiedza na temat własnego gatunku sprawiła, że była wdzięczna za to, że nie ma watahy, ale czasami czuła ukłucie żalu, że nic nie wie. Od tamtej pory nauczyła się kontrolować siebie i tworzyć bezpieczne środowisko.

Czasami ból stawał się zbyt silny – nie do zniesienia – i poddawała się mu.

To było swędzenie, którego nie dało się, nie podrapać.

Przemijająca potrzeba.

Ale to?

Jej ciało płonęło.

Jedynym rozwiązaniem, by ugasić jej pragnienie, był on. Więcej jego dotyku.

Przeszła jej przez głowę myśl o błaganiu.

Co do cholery jest ze mną nie tak? O Boże.

Poczuła, jak jego nos przyciska się do jej gardła, pozbawiając ją oddechu.

Czarne włosy sięgające ramion łaskotały jej skórę, gdy jego usta powędrowały wzdłuż jej szyi, a ona zamknęła oczy, głęboko wdychając.

Piżmowy, ziemisty zapach – jak ognisko w chłodną noc – przylgnął do niego i sprawił, że mięśnie jej wnętrza się zacisnęły.

Przygryzła wargę, czekając na jego kolejny ruch. Trzepotanie motyli w jej pustym brzuchu nasiliło się, gdy jego usta znalazły jej ucho.

Ostre zęby musnęły płatek jej ucha, zanim go szarpnął.

Ciepły powiew powietrza łaskotał ją, gdy wydychał powietrze.

Szorstkie, modzelowate palce odgarnęły ciemny kosmyk włosów przyklejający się do jej lepkiej, wilgotnej skóry. Zagłębiały się we włosach.

Ten człowiek nie wypowiedział do niej ani jednego słowa, a jej nogi drżały.

Jego zapach wskazywał na jego dominację, a w jej klatce piersiowej panował niewytłumaczalny ucisk wynikający z jego potrzeby kontroli.

Opowiadano jej o alfach, ale nigdy nie mogła sobie wyobrazić, że tak to jest być w pobliżu jednego z nich.

To nie powinno być... Powiedziano jej wiele rzeczy, ale...

Nikt nie powiedział jej, że to przyprawia o zawrót głowy. Nikt nie powiedział jej, że jedno muśnięcie palcem i będzie cała mokra.

Jego skóra była gładka pod jej dotykiem – choć nie pamiętała nawet, kiedy objęła jego szerokie ramiona.

W końcu odezwał się, jego głos był jak jedwab, który odbijał się po jej ciele. – Czy należysz do kogoś?

Mówił szybkim szeptem.

Należę do kogoś? Jego pytanie poruszyło jej mózg, i pomimo gorąca gromadzącego się w jej żołądku, znalazła swój głos. – Do siebie.

Miałoby to potężny efekt, gdyby nie drżenie w jej głosie. Jednak sam fakt, że w ogóle udało jej się odpowiedzieć, był dla niej zwycięstwem.

Na te słowa on zachichotał – był to niski, dźwięczny ton, który wysłał wibrujące dudnienie przez jej ciało. Samo to wystarczyło, by wywołać skurcz w jej wnętrzu.

Zawsze istniała presja: znajdź stado, podążaj za alfą.

Nigdy nie poszła tą drogą – nie po tym, co ją spotkało. Stworzyła swoje własne stado z dwoma przyjaciółmi. Byli tam samotnicy, niedopasowani, ale nie było alfy, który by się nimi opiekował. Sami się sobą opiekowali. Tak było lepiej.

Nikt nie mógł cię skrzywdzić, nikt nie mógł wpaść w szał.

To sprawiło, że spotkało ją kilka niespodzianek. Jak ta. Nie chciała alfy, a już na pewno nie chciała się z nim pieprzyć.

Brali, co chcieli, i nie dbali o szkody, jakie po sobie zostawiali.

To były chciwe potwory. To nie było dla niej.

Jednak mimo swojego postanowienia, jej paznokcie wbijały się w jego skórę, jej uda ściskały się razem, błagając o jakąś ulgę.

– Potraktuję to jako "nie".

– Muszę iść.

Gazy. To było jej zadanie.

Teraz gdy mogła połączyć dwie myśli, zdała sobie sprawę, że w tym zamieszaniu zgubiła je. Zdecydowanie nie było ich w pokoju.

Chodź, Olivia. Pomyśl. Weź się w garść. To tylko alfa. Jesteś mądrzejsza, niż to.

Nie przejął się jej wahaniem, a jego kciuk musnął jej dolną wargę, ciągnąc ją w dół. – W takim razie idź – rzucił jej wyzwanie.

Świetnie. To było dokładnie to, co ona by zrobiła.

Tylko że jej ciało nie podążało za umysłem.

Jej nogi się nie poruszyły.

Nie przerwała ich konkursu „kto pierwszy odwróci wzrok”.

Olivia była posągiem.

– Nie wyglądasz na taką chętną do wyjścia – droczył się, jego ciepły oddech łaskotał jej policzek.

Pozwól mu.

Słyszała go. Mały głosik w jej wnętrzu. Ten, który tak często ignorowała. To był wilk w jej wnętrzu, ten, którego przez wiele lat udawała, że nie istnieje. Ten, który popychał ją do podążania ścieżką, która nie była jej.

Była przede wszystkim człowiekiem.

Olivii nie obchodziło, że księżyc wpływa na jej ciało, czy że kierują nią zwierzęce instynkty. Spędziła szesnaście lat jako człowiek. Nie mogła tego zapomnieć.

Olivia była wilkiem tylko przez sześć lat – bez porównania. Nie. Nie chciała tego robić, cokolwiek to było. Nie znała tego człowieka. Nie wiedziała, kim jest, jak się nazywa – był obcy.

– Zamierzam cię pocałować.

To nie było pytanie – to był stwierdzenie.

A może ostrzeżenie?

Nie ruszyła się, nie mogła. Jego głos był rozkazujący, jego słowa odbijały się echem w jej wnętrzu, jakby były prawem. Czy to była ta niezłomna kontrola alfy?

To, o czym tak wiele słyszała? On nie był jej alfą. Nie przysięgała; nie przysięgała mu posłuszeństwa i ochrony. Nawet nie znała jego cholernego imienia.

On sprawi, że poczujesz się lepiej. Nie, nie zrobi tego. Wszystko jest w porządku.

Mogła sama zająć się rosnącym w niej popędem seksualnym. Nieważne, że jego dłoń ściskająca jej biodro wystarczyła, by chciała jęknąć. To nie miało znaczenia. Naprawdę.

Dotrzymał słowa.

Jego usta zderzyły się z jej wargami. Jego usta rozpływały się w jej ustach. Jego palce wbiły się w jej skórę, podczas gdy druga ręka przeciągnęła się wzdłuż jej kręgosłupa, aż znalazła jej tyłek.

Mocno ścisnął go palcami, co wywołało jej jęk.

Teraz gdy jej usta się otworzyły, wykorzystał to w pełni, wdzierając się językiem w jej wnętrze i splatając się z jej językiem.

Kilka razy pozwoliła instynktom zwyciężyć, ale nigdy nie było to coś takiego.

Przypominało to fajerwerki wybuchające w jej piersiach, a każdy jego dotyk sprawiał, że była bardziej mokra niż poprzednie. Myśl o większej ilości nie pozwalała jej nawet zachować zdrowego rozsądku.

Część jej ciała, którą trzymała w zamknięciu, usiłowała się uwolnić. Byłaby mu bardziej poddana, niż Olivia kiedykolwiek mogłaby być.

Krzyczała w jej głowie, mówiąc jej, że on może sprawić, że to wszystko zniknie; pustka, potrzeba – popęd, o którego istnieniu nawet nie wiedziała. Nie.

Oderwał się od jej ust, pozostawiając jej wargi posiniaczone i spuchnięte, gdy się od nich odsunął.

W jego oczach było coś magnetycznego, coś, co sprawiało, że patrzyła nawet wtedy, gdy nie chciała tego robić.

– Nie powinnaś tu być, kiedy tak pachniesz – powiedział, przyciskając czoło do jej.

Jego oczy zahipnotyzowały ją, więc potrzebowała chwili, żeby je zarejestrować. – Czy nikt cię tego nie nauczył?

Wiedziała, że samce mogą wyczuć samicę w rui.

Rozumiała, że jej krew omegi czyni ją większą zdobyczą i bardziej interesującym celem.

Olivia słyszała historie, różne rodzaje historii, o tym, jak sfory traktowały omegi, i szczerze mówiąc, nigdy nie chciała być czyjąś zabawką, maszynką do robienia dzieci, czy dobrą, posłuszną dziewczynką.

Nie miało znaczenia, co on myśli; Olivia nie była zainteresowana. Nie chciała jego stylu życia, nie chciała tego, kim on był, i nie chciała być jego małą przeszkodą.

Ale jeśli wiedziała to wszystko, to dlaczego się nie ruszyła?

– Nie.

Usłyszała go, gdy wąchał jej szyję, napawając się jej zapachem. – Brak alfy, co?

– S… Słucham?

Podniósł rękę i chwycił jej podbródek. Odchylił jej głowę do tyłu, zmuszając ją do spojrzenia na niego z dołu.

– Nie pachniesz, jakbyś miała alfę. Czy się mylę?

– Mówiłam ci, że należę do siebie.

Roześmiał się ponownie. – Wielkie słowa, jak na dziewczynę, która jeszcze się nie ruszyła. – Zwolnił swój mocny uścisk na jej biodrze. Jego ręka przesunęła się w górę, aż otoczyła jedną z jej piersi. – Może chcesz wiedzieć.

Wstrzymała oddech, a jej klatka piersiowa się zapadła. – Wiedzieć co?

Jego usta zawisły nad jej ustami, ledwie ich dotykając.

Jego ciało przesunęło się do przodu, napierając na nią i pozwalając jej poczuć całą siłę jego własnych pragnień. – Jakie to uczucie, gdy alfa jest w tobie.

Na jego słowa, przygryzła dolną wargę, aż zęby rozerwały słabą błonę.

Smak krwi wypełnił jej usta, ale zignorowała go, jego obietnica odbiła się echem w jej umyśle. Kiedy jego kciuk przesunął się po jej sutku pokrytym materiałem, wiedziała, że jego słowa nie były pełne fałszywych obietnic; czuła to w sobie.

Gdyby mu pozwoliła, gdyby opuściła gardę, choć na sekundę, wziąłby ją. Byłaby naga na tej podłodze, jej ubrania wyrzucone, a on byłby w niej, zanim zdążyłaby mrugnąć. I wtedy poczułaby się lepiej.

Nie czułaby się, jakby umierała, nie czułaby, że czegoś jej brakuje.

Czy tak właśnie miało być?

– Nigdy wcześniej nie spałem z omegą.

Jej serce się zatrzymało.

– Mówią, że alfy tracą kontrolę, gdy omega jest w rui.

Naprawdę?

– Jedyne, o czym mogą myśleć, to smak tego słodkiego nektaru.

Jego oczy były na wpół przymknięte, jakby był pijany, ale ona dobrze wiedziała, że nie był.

Posmakowała jego ust na tyle, by wiedzieć, że nie było w nim ani śladu alkoholu.

A ona jakby chciała być teraz pijana. Może wtedy dałaby sobie z tym radę. Człowiek chciał odejść. Wilk chciał się rozsypać.

Jej własne serce nieustannie rozrywało ją na pół.

– Czy pozwolisz mi cię posmakować?

Nie. Ale wyszło złe słowo. – Tak. Jej policzki zarumieniły się, ciepło rozprzestrzeniło się po jej twarzy.

Zanim zdążyła cofnąć słowo, zachichotał.

– To takie proste.

Jego palce zahaczyły się o pas jej spodni i poczuła, jak zimne powietrze owija się wokół jej pleców.

Czuła się lekka jak piórko, gdy podniósł ją z ziemi, owijając jej nogi wokół siebie.

Jego twardość przycisnęła się do jej obolałego, wilgotnego łona, zmuszając ją do drżenia. Mogła przechylać biodra, wbijać się w niego.

Gdyby odpuściła, gdyby uwolniła się od potrzeby samokontroli, nie bolałoby już więcej. On zaspokoiłby jej pragnienie. Sprawiłby, że nie bolałoby tak cholernie.

Jedna łza spłynęła po jej twarzy i nie potrafiła powiedzieć, czy to z frustracji, czy przez walkę z tym. To nie miało znaczenia.

Jego ciepły język dotknął jej twarzy, zlizując łzę.

Wygięła plecy, pochylając się ku niemu.

Dotknął palcem jej piersi przez materiał; jej sutki stwardniały. Mógł ją spustoszyć.

Czy ona tego chciała, czy ~to~ tego chciało?

Na dźwięk metalu, do którego przylgnęły jego palce, gdy próbował rozpiąć sprzączkę paska, wróciła do rzeczywistości.

Jego chwilowa dekoncentracja pozwoliła jej zejść z powrotem na ziemię, a ona zorientowała się, że sekundy mijają.

Jego naga klatka piersiowa znalazła się tuż przy jej twarzy, co sprawiło, że po raz pierwszy zauważyła jego obrażenia.

Miał głęboką ranę pod żebrami. Krew zdążyła zaschnąć. Może potrzebował szwów. Dlaczego teraz o tym myślała?

– Chcesz to zrobić? – zaproponował, gdy jego palce puściły pasek.

Nie, nie chciała robić nic z tych rzeczy.

Była na odpowiednim poziomie. Nie. Nie. Wyjdź z mojej głowy. Chciała na siebie krzyczeć, ale nie mogła.

Po raz pierwszy jej nie dotykał. Wreszcie jej umysł był na tyle jasny, że mogła spokojnie myśleć.

A jednak stała tam, czekając, aż się ruszy, czekając, aż zacznie ją pieprzyć bez opamiętania.

Będzie pieprzył ją, aż jej głos stanie się ochrypły. Pieprzył, aż jej nogi nie wytrzymają. Nic z tego nie pomagało.

Nic z tego nie było jej próbą walki z tym pragnieniem. Bo nie była cholernym zwierzęciem i na pewno nie, niczyją zabawką.

Uciekaj.

Nie mogła myśleć o niczym innym. Nie, teraz gdy mgła w jej umyśle momentalnie ustąpiła.

Wykorzystała wszystkie siły, jakie jej pozostały, by położyć dłonie na jego spoconych, lśniących piersiach i odepchnęła go.

Cofnął się minimalnie, ale to wystarczyło, by między ich ciałami powstała większa przestrzeń.

Pochyliła się, jej głowa zawirowała, a ona zebrała swoje zwinięte w kłębek spodnie i wsunęła je na siebie z taką gracją, na jaką tylko mogła się zdobyć.

Następnym krokiem było owinięcie drżących palców wokół metalowej klamki drzwi.

Olivia nie spojrzała na niego; nie oddychała. Nie, dopóki nie znalazła się po drugiej stronie tych drzwi.

Jej zapach był silny; on był przy drzwiach. Ale nie wychodził.

Drżenie przeszyło jej żołądek, a uczucie kłucia przebiegło wzdłuż kręgosłupa. Już wcześniej doświadczyła ciepła – to nie było to. Próbowała rozluźnić ramiona, stanąć bardziej wyprostowana, ale nie mogła rozprostować ciała.

Każde uderzenie serca odbijało się echem w jej głowie, a zmysły były w stanie podwyższonej gotowości. Zakryła dłonią dolną połowę twarzy, łzy kłuły ją w oczy, własne emocje ją przytłaczały.

Na jej ramieniu pojawiła się dłoń, tym razem znacznie delikatniejsza, ale jej ciało zareagowało gwałtownie. Wyskoczyła z siebie.

Zanurzyła się z powrotem w otaczającym ją świecie, obserwując blond kucyk kołyszący się przy każdym przechyleniu głowy przyjaciółki.

– Liv, wszystko w porządku?

Przełknęła gardło. – Tak, ekhem… Wszystko w porządku.

Minus zaciskający się brzuch i chwiejące się nogi. Minus jej cały mózg czujący się nie w porządku, jej ciało nienawidzące jej za ucieczkę.

Serce ją bolało, w klatce piersiowej dudniło, a w głębi duszy tkwił smutek, który próbował się z niej wydostać.

Nie.

Żadnych uczuć. Żadnych emocji. Żadnego pożądania.

Weźmie głęboki wdech i wszystko się skończy.

Z Olivią wszystko w porządku.

Pot wciąż spływał jej po karku, sprawiając, że kołnierzyk koszuli przylegał do skóry.

Wpatrywała się w swoją koleżankę, która marszczyła czoło, z jedną brwią wygiętą w łuk. Czy Katie mogła się zorientować? Prawdopodobnie. A czy ją to obchodziło? Nie.

Była za daleko. Jej umysł nadal tkwił w tym pokoju z alfą.

Wracaj. Wracaj.

Ale nie chciała słuchać głosu, który na nią krzyczał.

Przygładziła mokre włosy, drżącą dłonią.

– Zaraz wracam.

W tle słyszała, jak Katie zadaje kolejne pytania, ale zepchnęła jej głos na tył głowy. Przyśpieszyła kroku i zanim dotarła do końca korytarza, już biegła.

Jej krew była pompowana; w sercu czuła ból z każdym mozolnym uderzeniem.

Pozostało jej wspomnienie jego rąk na niej, wspomnienie jego ust na jej skórze i pragnienie, które pozostało w jej sercu.

Nigdy wcześniej nie straciła kontroli w ten sposób. Nigdy.

Co się do cholery wydarzyło?

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea