Podarunek Artemisa - Okładka książki

Podarunek Artemisa

M. Syrah

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Penelope jest człowiekiem, ale została wychowana przez wilkołaka alfę i... cóż, powiedzmy, że różni się od innych ludzi. Nosi też znamię łowczyni, które daje jej specjalne zdolności. Jednak Penelope nigdy nie sądziła, że jej moce będą miały jakikolwiek wpływ na nienawidzącego ludzi Syriusza, Króla Alfa, ani że powstanie między nimi więź. Co zrobi Syriusz, gdy dowie się, że przeznaczoną mu partnerką jest człowiek? Wybierze nienawiść... czy miłość?

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

44 Chapters

Rozdział 1

PENNY

Byłam w lesie, żeby narysować kwitnące kwiaty. Uwielbiałam rysować. To była moja pasja. Był to również sposób na wyrażenie moich uczuć i cieszenie się ciszą.

Nie byłam introwertyczką, ale lubiłam być sama ze sobą.

Skupiłam się na różnych odcieniach płatków. Słońce świeciło mocno na kwiaty, rzucając na nie różne odcienie błękitu.

Na szczęście miałam ze sobą wszystko, czego potrzebowałam, aby oddać im sprawiedliwość. Wyjęłam ołówek i kredki i zabrałam się do pracy.

Byłam tak pochłonięta szkicowaniem, że prawie nie usłyszałam odgłosu łap na leśnym podłożu. Za mną pojawił się wilk, a ja uśmiechnęłam się do niego.

Był to wilk z piaskową sierścią, którego rozpoznałam jako mojego najlepszego przyjaciela, Kyle'a. Dorastaliśmy razem w stadzie, mimo że byłam tylko człowiekiem.

Alfa watahy adoptował mnie, gdy byłam niemowlęciem, i wychował jak jednego z nich, ponieważ według niego zostałam pobłogosławiona przez Panią Artemidę. Tak, boginię łowów we własnej osobie.

Na ramieniu miałam wytatuowaną głowę jelenia patrzącego w stronę półksiężyca, a według mojego ojca było to błogosławieństwo Bogini.

Dzięki temu znakowi mogłam łączyć się umysłem i przywoływać do siebie wszystkie likantropy, nawet te, które nie były wilkami.

Skąd wiedziałam, że to działa? Cóż, powiedzmy, że jako dziecko nie miałam nad tym pełnej kontroli i niektóre lykantropy lgnęły do mnie.

Spowodowało to wiele kłopotów dla patrolu granicznego, ale wybaczyli mi. W większości.

– O co chodzi, Kyle? – zapytałam wilka stojącego za mną, ale nadal szkicowałam.

– Alfa Richard prosi o ciebie. Ma ważne wieści.

Zwróciłam swoje jasnozielone oczy na jego żółte. To było niespodziewane. Czego chciał mój tata?

– Jakie wieści? – zapytałam, zaciekawiona.

– Kazał mi obiecać, że nie powiem. Chodź. Wskocz mi na plecy. Będzie szybciej.

– Dobrze, ale wiesz, że tego nie lubię – powiedziałam, marszcząc czoło.

Chichotał i obniżył przód swojego ciała, żebym mogła wskoczyć na jego plecy. Nienawidziłam wspinać się na ich grzbiety, bo trudniej było jeździć na wilku niż na koniu. Nie były tak dobrze wyważone.

Kiedy biegł przez las, trzymałam go za szyję.

Powierzyłam Kyle'owi swoje życie, ale to nie znaczyło, że się nie bałam.

Jako dziecko jeździłam na jego grzbiecie, a ojciec zawsze powtarzał, że powinnam przestać to robić, bo to taki intymny gest, ale Kyle nie miał na razie partnerki i nie przejmował się tym.

Co do mnie, to prawdopodobnie nigdy nie będę miał partnera, nawet gdyby ojciec przekonał mnie, że jest inaczej.

Powiedział, że mój znak jest dowodem na to, że Bogini wybrała mnie do jakiegoś wielkiego celu. Racja. Tak jakby. Kto chciałby mieć za partnera człowieka?

Kyle zatrzymał się przed domem naszej watahy.

Był to ogromny dom, w którym mogły mieszkać wilki. Znajdowały się tam również biura przywódców oraz ogromna kuchnia, w której mogliśmy wszyscy razem jeść, jeśli mieliśmy na to ochotę.

Zeszłam z pleców Kyle'a, żeby wejść do domu. W drzwiach przywitał mnie mój przyrodni brat i przyszły alfa, Jacob.

Był kopią naszego ojca i zawsze traktował mnie jak swoją prawdziwą siostrę, nawet jeśli nie byliśmy spokrewnieni.

Był wysoki, miał około 180 cm wzrostu, a jego kasztanowobrązowe włosy, tego samego koloru co moje, były ścięte w stylu skatera. Był muskularny, bo dużo trenował i miał wszystkie wilczyce u swoich stóp.

Nie był jeszcze skojarzony, więc to dawało im nadzieję.

Kyle uśmiechnął się do mojego brata, gdy wszedł do domu i położył mi rękę na ramieniu, czym zaskarbił sobie gniew Jacoba. Nie znosił, gdy Kyle mnie dotykał, bo bardzo się o mnie troszczył.

Kiedy poszłam do niego, spojrzał na mnie swoimi orzechowymi oczami i uśmiechnął się do mnie z miłością.

– Penny. Chodź. Ojciec nas oczekuje.

– Racja, Jake. Czy wiesz, czego on chce?

– Nie bardzo, nie.

– Świetnie.

Roześmiał się i obdarzył mnie jednym ze swoich zabójczych uśmiechów: tym, który przyprawiał o zawrót głowy wszystkie niezaspokojone wilczyce ze stada.

– Wiesz, że on nie znosi, gdy jesteś sarkastyczny – powiedział.

– Wie, że nic na to nie poradzę – wzruszyłam ramionami.

– Racja – zaśmiał się.

Weszliśmy do gabinetu Alfy, a tam była starsza wersja Jacoba. Mój ojciec siedział za swoim drewnianym biurkiem, a ja od razu poczułam się szczęśliwy. Zawsze czułam się bezpiecznie i dobrze, gdy był w pobliżu.

Taka była siła alfy.

Alfa Richard podniósł swoje orzechowe oczy i uśmiechnął się. Wyprostował się na swoim krześle i poprosił, żebyśmy usiedli. Usiedliśmy, a on spojrzał między nas.

– Wkrótce odwiedzi nas król alfa Syriusz.

Rozszerzyłam oczy, podobnie jak siedzący obok mnie Jake.

Król alfa wilkołaków był w rzeczywistości likaonem. Były to większe i silniejsze wilki, które miały formę pół bestii, pół człowieka, której wilkołaki nie posiadały.

Wiedziałam, że Król Alfa nienawidzi ludzi i uznał to za zły znak, że mój ojciec mnie przygarnął, więc ta wiadomość sprawiła, że przez chwilę poczułam się nieswojo.

– Nie martw się, Penelope. On nie przybywa tu z twojego powodu – powiedział uspokajająco mój ojciec. – Pojawił się jakiś problem z wampirami w okolicy i dlatego poprosiłem go o pomoc.

– Czy powinnam... trzymać się z daleka, kiedy on tu jest? – spytałam niepewnie.

– Idź na zajęcia jak zwykle i nie zmieniaj swoich planów. Jesteś moją córką, a ta wataha to twój dom.

Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Wiedziałam, że zawsze mnie wspiera, ale i tak będę się starała trzymać z dala od króla. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.

***

Od spotkania minął tydzień, a ja wracałam do domu z uczelni. Byłam dziś sama, ponieważ Kyle był już w domu, aby powitać króla.

Mój ojciec zorganizował przyjęcie dla niego, jego bety i kilku członków królewskiego stada. Miałam nadzieję, że im się spodoba.

Szłam przez las, zbliżając się do naszego terytorium. Czułam, jak liście chrzęszczą mi pod stopami. Podobał mi się ten dźwięk. Lubiłam chodzić po lesie.

Wychowanie przez wilkołaki zdecydowanie było dla mnie plusem. Nucąc do siebie, mijałam drzewa.

Księżyc rzucał wystarczająco dużo światła, abym mogła dostrzec swoją drogę. Gwiazdy również były na niebie, co sprawiło, że miałam ochotę narysować scenerię, ale oczekiwano mnie w domu, a ja nie mogłam dłużej zwlekać.

Byłam już prawie na miejscu, gdy poczułam obecność za plecami. Kto to może być? Wytężyłam słuch, żeby usłyszeć jakiś dźwięk, ale nic nie usłyszałam.

To nie był żaden wilk, bo one zawsze dawały mi znać o swojej obecności, skoro nie potrafiłam tak jak one posługiwać się zmysłem węchu.

Uwolniłam swoją moc, której używałam, żeby ich "słyszeć", kiedy używali połączenia umysłowego, ale to, co stało za mną, nie było zmiennokształtnym.

Poczułam, że ogarnia mnie panika i przyspieszyłam kroku. Granicę wyznaczał jawor i musiałam go minąć, żeby być bezpieczną.

Mogłam użyć swojej mocy, by wezwać pomoc, ale nie chciałam tego robić, jeśli nie byłam w niebezpieczeństwie.

To było jak wołanie psów na kolana, a ja za bardzo szanowałam wilki.

Chciałam uciekać, ale to mogłoby zachęcić to, co stało za mną, do rzucenia się na mnie. Odetchnęłam, aż obecność znalazła się tuż za mną. Byłam zbyt przerażona, więc wyrzuciłam z siebie moc i miałam nadzieję, że Jake mnie usłyszy.

Próbowałam uciekać, ale postać złapała mnie w ciasny uścisk wokół gardła. Cholera, to bolało! Odwrócił mnie twarzą do siebie i mogłam zobaczyć jego oczy. Nie miał źrenic. Wampir.

– Co taki człowiek, jak ty, tu robi? Nie wiesz, że wielki zły wilk mieszka tuż obok?

Przyjrzał się mojej twarzy i roześmiał się, gdy mnie rozpoznał. Ten dźwięk przyprawił mnie o dreszcze.

– Poznaję cię, krwiopijco. Jesteś córką Alfy Richarda. Małym człowiekiem, którego przygarnął, bo został porzucony w lesie. No, no... zabawię się z tobą.

Chciałam się rozpłakać, ale nie chciałam dać mu tej satysfakcji. Próbowałam go kopnąć, ale tylko się roześmiał. Zbliżył moją szyję do swoich kłów i wtedy usłyszeliśmy potężny ryk.

Wampir spojrzał za mną i rozszerzył oczy.

Rzucił mnie na ziemię, a ja zacisnęłam gardło, patrząc na najwyższego ciemnoszarego wilka, jakiego kiedykolwiek widziałam. Wyszczerzył kły w stronę wampira i warczał groźnie.

– Co do… – powiedział wampir.

Wilk wskoczył między nas i stanął przede mną w obronie. Wampir rzucił się do ucieczki, ale wilk nie rzucił się w pogoń. Skierował na mnie swoje złote spojrzenie z fioletową aureolą i nadal warczał.

Czy byłam bezpieczna?

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea