Bratnie dusze: finał - Okładka książki

Bratnie dusze: finał

N. K. Corbett

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

W świecie, w którym siła miłości ściera się stale z cieniem kłamstwa, więź Kiarry i Aidana jest poddana ostatecznej próbie. Ich misternie opracowany plan, który ma na celu ujawnienie groźnych sekretów, zmienia się w niebezpieczną grę zaufania i zdrady. Kiarra wyrusza w podróż, by odkryć swoje korzenie i stawić czoła przeznaczeniu, a jej miłość do Aidana jest jedynym światłem w labiryncie manipulacji. Czy miłość może trwać mimo kłamstw, czy może prawda rozdzieli ich na zawsze? Czy wyprawa Kiarry doprowadzi ją do wyzwolenia, czy raczej zamknie w pułapce, która bezpowrotnie skruszy jej więź z ukochanym?

Zobacz więcej

45 Chapters

Rozdział 1

KIARRA

„Co oni tu, do cholery, robią?” Mój głos drżał, gdy chodziłam tam i z powrotem po terenie za naszym domem.

„Nie wiem”. Aidan stał ze skrzyżowanymi ramionami, opierał się o drzewo i przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem.

Jak to się, do cholery, stało? ~Brakowało mi słów. Mój proces myślowy był jednym wielkim, niespójnym chaosem, co było cholernie frustrujące.~

Pojawili się moi rodzice. Moi rodzice. Ludzie, którzy porzucili mnie na schodach remizy strażackiej, gdy miałam dwa lata, o których nie wiedziałam absolutnie nic, nic poza tym, co powiedział mi Ares.

Wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy mignęły mi przed oczami.

Przybyłam do Księżycowej Doliny z zamiarem pozostania tam przez najwyżej dwa lub trzy miesiące, a mimo to zbliżyłam się do tak wielu osób.

Angela i Jack. Sean i Sam. To byli ludzie, których poznałam i pokochałam w tak krótkim czasie.

Ares mnie dogonił, a ja znów zaczęłam uciekać – tym razem nie ze strachu, ale by ochronić coś cennego.

Wbrew swojej naturze i wszelkim instynktom zaangażowałam się w to miasto i w życie jego mieszkańców. Z Aidanem. Stworzyłam tu rodzinę. Po raz pierwszy w życiu znalazłam dom.

Zrezygnowałam z tego wszystkiego w chwili, gdy Ares im zagroził. Założyłam pieprzone buty do biegania i uciekłam od rodziny, by ich chronić.

Nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo Ares mnie złapał, a stado musiało mnie ratować, ale zrobiłam to z najlepszymi intencjami.

Ares mnie schwytał. Nie było to przyjemne doświadczenie, zwłaszcza z uwagi na jego szaleństwo i obłąkańcze przekonanie, że jestem jego partnerką.

Mógł popaść w obłęd po stracie swojej prawdziwej partnerki, a być może już nawet nie żył, ale na samą myśl o nim skręcało mi się w żołądku.

Myślałam, że uciekliśmy od tego całego bałaganu, by w końcu móc cieszyć się wspólnym życiem, a potem spotkało nas to.

Pojawili się ~znikąd.~

Skąd oni w ogóle wiedzieli? Nie powiedziałam o nich nikomu. Byłam zbyt zdegustowana wszystkim, co miało związek z Aresem, by nawet o nich myśleć.

Więc chyba tylko Sherlock Holmes czy inny pokręcony detektyw mógłby rozwikłać tajemnicę, skąd, kurwa, się o mnie dowiedzieli.

Nieustannie chodziłam tam i z powrotem, a w myślach przewijałam wszystkie wydarzenia, które nas tu doprowadziły.

Aidan po prostu patrzył na mnie z niewzruszonym wyrazem twarzy, ale wiedziałam, że miał mnóstwo pytań.

Kto by nie był zaskoczony nagłym pojawieniem się rodziców jego partnera, o których, kurwa, gówno wiedział? Nie wiedziałam nawet od czego zacząć moje wyjaśnienia.

Hej, kochanie, pamiętasz, jak Ares trzymał mnie w niewoli i prawie umarłam?

Cóż, uprzejmie poinformował mnie, że moi rodzice byli szaloną parą alfa z obsesją na punkcie czystej krwi i że byłam jego narzeczoną, zanim mnie wyrzucili!

Taka rozmowa nie przyniosłaby nic dobrego.

Ponownie odwróciłam wzrok od Aidana, by znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla tego całego zamieszania, ale mój mózg nie był wtedy zbyt chętny do rozwiązywania problemów.

Wciąż wracałam do momentu, w którym dowiedziałam się o moich rodzicach.

Ares trzymał mnie w tej obrzydliwej piwnicznej celi i jasno dał mi do zrozumienia, jakimi byli ludźmi. Może nie powinnam tak bardzo ufać słowom tego szaleńca, ale jego wersja była na tyle skomplikowana, że trudno było w nią nie uwierzyć.

„Wilkołaki czystej krwi, kochanie. Wychowujemy tylko wilkołaki. Łączymy się w pary tylko z wilkołakami. Rodzimy tylko wilkołaki”.

„Jeśli ktoś w stadzie jest związany z człowiekiem, człowiek jest zabijany, aby wilk mógł przejść dalej i znaleźć odpowiedniego partnera”.

Stamtąd pochodzę. Pochodzę ze stada, które mnie nie chciało, bo nie byłam wilkołakiem, bo nie przemieniłam się w wieku dwóch lat.

Czy to dlatego teraz wrócili? Od czasu tej całej sprawy z Aresem nie przemieniłam się ani razu. Był ku temu więcej niż jeden powód.

Kiedy dowiedziałam się, że tu przyjadą, zdałam sobie sprawę, że jednym z powodów było to, co oznaczałoby to dla moich biologicznych rodziców.

Czy gdybym stała się wilkołakiem, nadal byłabym sobą? Czy nadal byłabym w stanie zdystansować się od nieprzyjemnych wspomnień o Aresie, z którym teraz byli związani moi rodzice?

Wciąż widziałam jego przerażający uśmiech, gdy opowiadał mi o mojej przeszłości. Byliśmy zaręczeni, nawet zanim się urodziłam, co było po prostu obrzydliwe w świecie, który miał być nastawiony na bratnie dusze, a nie na zaaranżowane związki.

Na wspomnienie o nim zadrżałam z obrzydzenia i próbowałam się otrząsnąć.

Wszystko było takie zagmatwane.

Gdyby ktoś w tamtym momencie zajrzał do mojego mózgu, rozerwałoby mu głowę od prób nadążania za moimi myślami skaczącymi tam i z powrotem, w przeszłość, z powrotem do przyszłości.

Przypomniałam sobie strzępy rozmów i działania, które w jakiś sposób miały związek z tym bagnem, w którym się znaleźliśmy.

Sytuacja była zagmatwana, frustrująca i wcale nie pomogła mi uporządkować moich uczuć. Wręcz przeciwnie, sprawiła jedynie, że jeszcze bardziej zakręciło mi się w głowie.

„Witaj, córko”.

Poczułam, jak moja twarz wykrzywia się z obrzydzenia i irytacji, gdy przypomniałam sobie tych dwoje ludzi wysiadających z czarnego samochodu.

„Wszystko w porządku?”

Aidan w końcu się odezwał, a ja spojrzałam w jego stronę.

Nie zmienił swojej postawy i nadal opierał się o drzewo ze skrzyżowanymi rękami, z poważną miną, ściągniętymi brwiami i cienką kreską zamiast ust.

Nie byłam pewna, co oznacza to wyrażenie. Szczerze mówiąc, nie mogłam się skupić na próbie rozszyfrowania go. Mogła to być troska, złość lub frustracja. Nie miałam, kurwa, pojęcia.

Czekał, aż odpowiem, ale nie zbliżył się do mnie, kiedy nadal niespokojnie kroczyłam. Prawdopodobnie chciał dać mi trochę przestrzeni.

„Och, mam się świetnie, dziękuję. Kurewsko fantastycznie”.

Przewróciłam oczami i wyrzuciłam ręce w powietrze z irytacją. Nie chciałam wyładowywać na nim swojej frustracji, ale poważnie, co za kurewsko głupie pytanie.

Usłyszałam, jak warknął z niezadowoleniem, ale poza tym nie skomentował mojej odpowiedzi.

„Jack umieścił ich w domu w pobliżu zachodniej granicy, dopóki nie dowiemy się prawdy”.

Głowa zaczęła mnie boleć, im więcej o wszystkim myślałam, a bieganie już mi nie pomagało, więc zatrzymałam się i ponownie spojrzałam na Aidana.

„Dowiemy się prawdy, kotku. W tej chwili nie wiemy, czy to, co powiedzieli, jest prawdą, ale dowiemy się tego. Mogą nie być twoimi rodzicami. Mogli się mylić lub kłamać”.

Potrząsnęłam głową i westchnęłam, przeczesując dłonią włosy.

„To prawda, Aidanie”. Odwróciłam wzrok i kontynuowałam. „Ta kobieta. Wygląda dokładnie tak jak na zdjęciu”.

Myślałam, że mam halucynacje, kiedy wysiadła z samochodu. Wyglądała dokładnie tak, jak na jedynym zdjęciu, które miałam. Tym, które było w moim medalionie. Nie musiałam nawet tego sprawdzać.

Może i schowałam medalion, odkąd tu przyjechałam i nie patrzyłam na niego od dłuższego czasu.

Ale zanim przybyłam do Księżycowej Doliny, codziennie patrzyłam na to zdjęcie, przy czym zastanawiałam się, kim jest i dlaczego mnie porzuciła.

Spędziłam godziny, dni, miesiące, a nawet lata na snuciu wyobrażeń, w których ta kobieta wraca po mnie i mówi mi, że mnie kocha. Wiedziałam, że to była prawda. To byli moi rodzice.

Aidan milczał przez chwilę z lekko przymrużonymi oczami, jakby przyswajał informacje.

„W takim razie to wszystko zmienia”.

Spojrzał na mnie ponownie z głębokim zamyśleniem na twarzy.

„Musimy więc zastanowić się, co zrobić. Jak sprawić, żeby wszystko się dobrze ułożyło”.

„Jeśli są twoimi rodzicami, to musimy omówić z nimi traktaty i potencjalną fuzję…”.

Aidan zaczął wyliczać sprawy w rzeczowy sposób, jakby chodziło tylko o to. Jakby wszystko miało zostać uporządkowane bez zbędnych komplikacji, a życie miało toczyć się dalej.

Patrzyłam na niego osłupiała, gdy kontynuował swoją listę kolejnych spraw do załatwienia. Nie mogłam znaleźć słów, dopóki nie usłyszałam, jak mówi:

„Możemy spotkać się z nimi jutro i lepiej ich poznać. Jestem pewien, że będą chcieli zostać w pobliżu, jeśli to możliwe…”.

„Hola, poczekaj!” przerwałam mu i podniosłam ręce, by go powstrzymać. „Nie chcę ich widzieć! Po prostu ich odeślij!”

Aidan spojrzał na mnie z uniesioną brwią i zdezorientowanym wyrazem twarzy.

„Wiem, że to dla ciebie trudne, kotku, ale w końcu masz szansę poznać swoich rodziców i porozmawiać z nimi”.

„Wiem, że nie powinienem mówić ci, że są szaleni, ale to było zanim dowiedziałem się, kim są. Mogą mieć jakieś popieprzone ideały, ale nie jest to nic, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić, dzięki czemu będziesz mogła ich poznać”.

Nie!” Prawie krzyczałam, gdy ponownie mu przerwałam. „Nie obchodzi mnie co powiedziałeś, Aidanie. Po prostu zapomnij! Wyrzuć ich, teraz!”

Zdezorientowane spojrzenie Aidana szybko zmieniło się w grymas, a ja raczej poczułam warknięcie niż je usłyszałam.

„Nie możesz, kurwa, sama o tym decydować. To moje stado i mój świat, w którym teraz jesteś, Kiarro. Tutaj wszystko działa inaczej”.

Przez chwilę poczułam przemożną potrzebę uduszenia go za ten komentarz i czułam, jak moja irytacja rośnie z każdym wypowiedzianym przez niego słowem.

Dlaczego, kurwa, nie mógł po prostu słuchać? Nie chciałam ich widzieć ani słuchać, co mają do powiedzenia.

Nie mogłam wyrzucić z pamięci tego, co powiedział mi o nich Ares, o ich stadzie i ideałach. Byli siebie warci. Ares i oni. Jedno i to samo.

„Aidanie, nie chcę ich tutaj! Nie ufam im!” Nie byłam typem osoby, której brakowało słów, ale wyglądało na to, że mój mózg skupiał się tylko na jednej rzeczy: trzymać ich jak najdalej ode mnie.

„Nie mogę ich tak po prostu odesłać, Kiarro! Istnieją zwyczaje i procedury, których musimy się trzymać!”

Aidan był tak samo sfrustrowany jak ja, a jego odpowiedzi nie pomagały. Czułam jedynie narastającą irytację i jeszcze bardziej wbijałam pięty w ziemię.

„Nie obchodzi mnie to! Zabierz ich stąd, nie chcę ich widzieć! Niech się do mnie nie zbliżają! Oni są szaleni. Szaleni i obłąkani”.

„Nie wiesz tego. Jesteś zła i zdezorientowana, ale nic o nich nie wiesz, Kiarro”.

Mógł mieć dobre intencje, ale w odpowiedzi warknęłam na niego.

„Och, więc nie wiem, co czuję? Nie wiem, czego chcę i jak podejmować samodzielne decyzje, o to chodzi?”

„Czy powinnam po prostu zapomnieć o wszystkim, co czuję i podążać za tobą bezmyślnie jak pieprzony szczeniak?”.

Nie obchodziło mnie już nawet, czy ma to jakikolwiek sens. Byłam wściekła i moje myślenie stało się irracjonalne, ale chciałam tylko, żeby mnie, kurwa, wspierał.

„Nie to powiedziałem!” Aidan wydał z siebie kolejne niskie warknięcie i zbliżył się do mnie o krok.

„Nie możesz po prostu powiedzieć «pieprzyć wszystko» i robić, co ci się, kurwa, podoba, jakby okoliczności nie grały żadnej roli”.

„Nie wiesz, co może się stać, jeśli ich wyrzucimy i nie wiesz, kurwa, co się stanie, jeśli z nimi porozmawiamy!”.

„Nie obchodzi mnie, kurwa, co się stanie, jeśli wyrzucimy ich na ulicę! Nie chcę ich tutaj! Są toksyczni! Nie chcę mieć w pobliżu nikogo, kto kumplował się z Aresem!” krzyknęłam do niego.

W chwili, gdy te słowa padły z moich ust, zrozumiałam, że posunęłam się o krok za daleko. Zacisnęłam dłoń na ustach, jakby to miało powstrzymać słowa, które już między nami rozbrzmiały.

Aidan zatrzymał się, a jego oczy pociemniały na dźwięk imienia Aresa.

„Co właśnie powiedziałaś?” Jego głos stał się lodowato spokojny, a ja nieświadomie cofnęłam się o krok, by wymyślić, co powiedzieć.

Zapadła niewygodna cisza. Nie miałam, kurwa, pojęcia, jak mam to wyjaśnić.

Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć o tym, że dowiedziałam się o moich rodzicach, ale nie planowałam robić tego teraz. Nie w środku pieprzonej kłótni.

„Co chcesz powiedzieć przez «kumplowali się z Aresem»?”

Żadne słowa nie przychodziły mi na myśli.

Aidan nie wiedział, że technicznie wiedziałam o swoim dziedzictwie, przynajmniej trochę. Nie wiedział, że rozmawiałam z Aresem, który poinformował mnie o najwspanialszych rodzicach na świecie.

Jak, kurwa, miałem mu wytłumaczyć, że ukrywałam przed nim ten fakt?

„Ja… on… co?” Kompletnie brakowało mi słów i prawdopodobnie nie był to najlepszy moment, by nie mieć nic do powiedzenia.

Aidan podszedł do mnie powoli, gniew promieniował od niego falami, gdy patrzył na mnie, jego oczy wirowały czernią i błękitem.

„Kiarro. Wyjaśnij mi to, kurwa, w tej chwili”.

Jego głos był zbyt spokojny. Był niemal upiorny i mimo że wiedziałam, że nie chce mnie skrzywdzić, było to cholernie przerażające.

„Aidanie, nie miałam pojęcia. Nie sądziłam, że… W życiu bym nie pomyślała, że…”.

Nie byłam w stanie złożyć kompletnego zdania, a zamiast tego bełkotałam bez najmniejszego sensu, podczas gdy on górował nade mną i wyraźnie próbował kontrolować swój gniew.

„Kiarra!”

Aidan wydał z siebie niskie warknięcie, które w połączeniu z surowym tonem głosu w końcu otworzyło jakiś racjonalny proces myślowy.

„Kiedy byłam przetrzymywana przez Aresa w tym obrzydliwym magazynie, był na tyle uprzejmy, by podzielić się fragmentem swojej historii, która obejmowała również mnie”.

„Opowiedział mi o moich rodzicach i ich szurniętym stadzie oraz o ich koncepcie stworzenia stada wilkołaków czystej krwi i o tym, że porzucili mnie, kiedy dowiedzieli się, że nie mam genu wilkołaka”.

„Nie zostawili mnie dlatego, że musieli, ale dlatego, że uważali mnie za słabą i niewystarczająco dobrą dla stada”.

Myślę, że Angela pochwaliłaby moją umiejętność szybkiego mówienia. Lawina słów po prostu się ze mnie wylała i poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, gdy emocje w końcu do mnie dotarły.

„Nie chcieli mnie, bo nie byłam wilkołakiem. Zaplanowali całe moje życie. Nawet zaręczyli mnie z tym szaleńcem w chwili moich narodzin”.

„Ale jak tylko dowiedzieli się, że nie jestem wilkołakiem, nie byłam już wystarczająco dobra”.

„Mieli mnie w dupie i po prostu chcieli się mnie pozbyć, zanim wszyscy dowiedzą się, że jestem największym powodem do wstydu, jaki kiedykolwiek im się przytrafił”.

Ze złością otarłam łzy, które zaczęły mi płynąć po twarzy.

„Przepraszam, że ci nie powiedziałam. Nie wiedziałam, jak. Nie chciałam wierzyć Aresowi i wolałabym, żeby to nie była prawda”.

„Więc zignorowałam to. Próbowałam zapomnieć, że kiedykolwiek to słyszałam i miałam nadzieję, że wspomnienia po prostu znikną i nigdy więcej nie będę musiała o tym myśleć”.

Gniew, który odczuwałam wcześniej, wciąż był bardzo silny, ale z wrzącego przeszedł do gotującego się w tle, by ustąpić niepewności i wrażliwości, które zatopiły zęby w moim ciele.

Bałam się spojrzeć na Aidana, by nie zobaczyć gniewu i rozczarowania, których byłam pewna.

Po prostu wbiłam wzrok w leśne podłoże i ze złością ocierałam łzy, które uparcie płynęły mi po policzkach.

Nie byłam pewna, jakiej reakcji się po nim spodziewać i myślę, że on też nie wiedział, jak zareagować. Aidan wydał z siebie kolejne zirytowane i gniewne warknięcie, ale w tym samym czasie znalazłam się w jego ciasnym uścisku.

Ukojenie doprowadziło mnie do krawędzi, a łzy, które dotąd płynęły miarowo, nagle nabrały zupełnie nowej mocy.

Zaczęłam histerycznie zanosić się płaczem i przywarłam do niego tak mocno, jak tylko mogłam.

Objął mnie i bez słowa pozwolił mi rozpaść się w jego ramionach.

Wiedziałam, że wciąż jest zły i że nasza walka dopiero się zaczęła, ale gdy wypłakiwałam oczy, on mnie przytulał i pocieszał najlepiej, jak potrafił.

„Wciąż jestem na ciebie wściekły”, powiedział, gdy mój szloch w końcu zamienił się w łkanie.

„Ukrywałaś to przede mną! Miałaś, kurwa, mnóstwo okazji, by dać mi znać, co się stało, ale tego nie zrobiłaś”.

Trzymał mnie w ramionach, a jego ochrypły głos niósł gniewne słowa.

„Wiem”.

„Nie masz pojęcia, co to, kurwa, może znaczyć! Nie wiesz jeszcze nic o naszym świecie i zamiast ze mną porozmawiać, zamiast powiedzieć mi, co, kurwa, myślisz, po prostu zachowujesz to dla siebie”.

„Powinniśmy być pieprzonymi partnerami, ale nie chcesz mnie do siebie dopuścić! Ciągle robisz wszystko na własną rękę”.

Aidan powoli puścił mnie i cofnął się o kilka kroków, z zakłopotaniem wypisanym na twarzy.

„Wiem. Po prostu…”

„Wciąż podejmujesz decyzje na własną rękę, bez względu na to, co lub kogo może to zranić. Czy jesteś tak kurewsko niezdolna do bliższych kontaktów z kimkolwiek?”.

Patrzył na mnie, gdy krzyczał te słowa, a ja po raz kolejny mogłam zobaczyć w jego oczach walkę człowieka z wilkiem.

Wiedziałam, że popełniłam błąd. Powinnam była powiedzieć mu o wszystkim wcześniej, ale bez względu na to, jak bardzo zasługiwałam na jego gniew, jego słowa bolały, a moja pieprzona niewyparzona gęba nie umiała trzymać języka za zębami.

„Och, przyganiał kocioł garnkowi!” krzyknęłam z nowym przypływem energii.

„Co?” Było to bardziej gniewne stęknięcie niż faktyczne pytanie.

„Sama podejmuję decyzje? Jesteś pieprzonym królem podejmowania decyzji w moim imieniu!” Wyrzuciłam ręce w powietrze, a moje płuca wypełniła nowa wichura irytacji.

„Na przykład jakie?” Aidan ponownie zbliżył się do mnie o krok z wyzywającym spojrzeniem.

„O Jezu, nie wiem. A kiedy zdecydowałeś, że wprowadzam się do domu bez mojego pierdolonego pozwolenia?”

„A co z decyzją o moim naznaczeniu?”

„O, o! A co z tym, kiedy zupełnie sam zdecydowałeś się mnie odepchnąć, bo byłam człowiekiem?”.

Zrobiłam ostatni krok, by znaleźć się zaledwie kilka centymetrów od niego, tym samym dałam mu do zrozumienia, że się nie wycofam.

Przez pół milisekundy widziałam błysk bólu na jego twarzy, gdy wspomniałam o niefortunnym początku naszego związku, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.

Może nie było to do końca sprawiedliwe, ale jego reakcje na moje decyzje też nie.

„To nie to samo!” warknął mi prosto w twarz z lekko przymrużonymi oczami. „Dobrze wiesz, dlaczego to, kurwa, zrobiłem. Jak długo zamierzasz mi to wypominać?”

„A ty jak długo zamierzasz mi to wypominać?” odparłam z ciężkim oddechem prosto w jego ciemne jak smoła oczy.

„I nie mam teraz na myśli tylko tych bzdur”. Zaczęłam gorączkowo machać rękami.

„Nadal, kurwa, obwiniasz mnie za ostatnią ucieczkę. Próbowałam chronić wszystkich. Myślałam, że postępuję słusznie, by chronić stado, by chronić ciebie, dupku!”.

Byłam coraz bardziej sfrustrowana, a z każdym kolejnym zdaniem mówiłam coraz głośniej. Pod koniec krzyczałam mu w twarz, a moja klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół w szybkim tempie.

Aidan zacisnął szczękę, wyraźnie wkurzony i patrzył na mnie z góry. Z szorstką powagą wycedził przez zęby.

„Uspokój się, kurwa. Natychmiast”.

Odpowiedziałam mu takim samym spojrzeniem i mogłam sobie tylko wyobrazić, że moje własne oczy były tak ciemne i wściekłe jak jego, chociaż mój gniew był nieco zmieszany z innymi emocjami, co było po prostu frustrujące.

Jak, do kurwy nędzy, ten człowiek mógł warczeć, wrzeszczeć i zdołać mnie wkurzyć ponad wszelką miarę, a jednocześnie wyglądać jak pieprzony bóg seksu?

Jakim cudem był tak kurewsko przystojny?

Jak coś takiego jak jego zaciśnięta szczęka i wściekłość w oczach, które zwykle oznaczały ostrożnie, bo zginiesz, w jakiś pokręcony sposób wyglądało dla mnie jak ~zdejmij ze mnie pieprzone ubranie~?

Starałam się utrzymać myśli na właściwym torze gniewu i chęci urwania mu głowy, ale moja wyszczekana natura miała najgorsze pieprzone wyczucie czasu.

„Uspokój się, albo co?”

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea