Z zachodu na wschód - Okładka książki

Z zachodu na wschód

S.L. Adams

Rozdział 2

ABE

– Poproszę wódkę z lodem – mówiąc to, mój wzrok wędrował po zmysłowym ciele stojącym obok mojego miejsca. Nigdy nie przepuszczałem okazji, żeby pogapić się na podwójne D.

Uśmiechnąłem się, gdy stewardesa mieszała drinka na swoim małym wózku, a gdy mi go podała, mrugnąłem do niej sugestywnie. – Dzięki, kochanie.

Przewróciła oczami i ruszyła dalej korytarzem. Wziąłem łyk mojego napoju i uśmiechnąłem się do siebie.

Dobra, okay.

Chyba zbliża się do czterdziestki, ale jest gorącym towarem. Gorąca laska to gorąca laska, bez względu na wiek.

A ja byłem bezwstydnym flirciarzem wobec każdej kobiety, którą uważałem za nadającą się do zerżnięcia.

Jakie były szanse na znalezienie samotnej kobiety poniżej pięćdziesiątki na kempingu?

Prawie, kurwa, żadne.

Jak, do cholery, miałem przetrwać sześć tygodni bez seksu?

Miałem zamiar zatapiać się w Emily każdej nocy. Ta ruda była cyckami i dupą. A teraz została zastąpiona przez dziwną młodszą siostrę Craiga.

Ja jebię.

Jęcząca, irytująca dziewczyna Craiga była wystarczająco dobijająca. Ta laska nie będzie nadawała się na kanadyjskie pustkowia.

No cóż. Co trzeba, to trzeba zrobić. Poza tym dziesięć tysięcy się przyda, nie wspominając już o zbawiennym wpływie na moje CV. W sumie nie mogłem się doczekać, gdy będę mógł spędzić trochę czasu z moim najlepszym przyjacielem i zrobić parę fajnych rzeczy.

Wypiłem resztę wódki, która przyjemnie paliła mnie w gardle, patrząc przez okno.

Samolot wznosił się nad pustynią Nevada, kierując się na północ, do Kanady. Nigdy nie byłem poza Stanami Zjednoczonymi. Miałem nadzieję, że w Kanadzie nie będzie zbyt zimno.

Nie należałem do tej bandy głupich Amerykanów, którzy wierzyli, że Kanada jest pokryta śniegiem i lodem, a wszyscy mieszkają w igloo. Ale mimo wszystko. To była pieprzona Kanada.

Kiedy wylądowałem w Vancouver, moi towarzysze podróży już na mnie czekali. Przylecieli ze Wschodniego Wybrzeża noc wcześniej i zatrzymali się w hotelu.

Potem musieliśmy pojechać naszym wynajętym samochodem do Honeymoon Bay, gdzie ktoś z firmy miał się z nami spotkać z kamperem.

***

Wziąłem swoją walizkę z taśmy i ruszyłem w stronę wyjścia, gdzie Craig powiedział, że czeka. Napisałem do niego SMS-a zaraz po wylądowaniu.

– Pieprzeni starcy i głupie baby z wózkami. Żadna z tych osób nie powinna przebywać na lotnisku – mruknąłem pod nosem, przedzierając się przez tłum ludzi.

Kiedy przeszedłem przez przesuwane szklane drzwi, podmuch gorącego powietrza dostarczył mi pierwszej lekcji na temat kanadyjskiego lata. Nie różniło się ono, kurwa, od naszego.

Zauważyłem czerwonego Chevy Tahoe stojącego przy krawężniku i ruszyłem w jego kierunku, ciągnąc za sobą walizkę.

– Tutaj, Abe – zawołał Craig, wyłaniając się z wnętrza pojazdu od strony kierowcy. Otworzył klapę, gdy się zbliżyłem.

– Jasna... – tył SUV-a był wypełniony bagażami. – Masz jeszcze jakieś wolne miejsce?

– Tak – powiedział, śmiejąc się, gdy uporządkował walizki i zrobił miejsce dla mojej. – Julie nie podróżuje bez bagażu.

– Jest świadoma, że jedzie na kemping, prawda? Nie będziemy chodzić co wieczór na imprezy ani bale charytatywne.

– Słyszałam to! – krzyknęła z przedniego siedzenia, a jej skrzeczący głos przeorał mi bębenki w uszach.

Kurwa mać! To będzie ~długie~ sześć tygodni.

– Julie nie może siedzieć z tyłu – powiedział Craig, zatrzaskując drzwi. – Dostaje choroby lokomocyjnej. Więc albo ty musisz prowadzić, albo siedzieć z tyłu z Cheyenne.

– W samolocie wypiłem kilka mocnych drinków, więc lepiej, żebyś ty prowadził.

– Nie ma sprawy.

Gdy tylko usiadłem na tylnym siedzeniu, wiedziałem, że w najbliższym czasie czeka mnie wiele niespodzianek. Młodsza siostra Craiga nie była taką, jaką ją zapamiętałem.

Niestety.

Cheyenne Carson była dorosła. I gorąca. Cholernie gorąca. I całkiem poza moim zasięgiem.

– Cześć, Abrahamie – powiedziała. Jej miękki, gładki głos był jak roztopione masło na ciepłej patelni.

– Łał. Ile to już czasu minęło? – oblizałem wargi, a moje oczy wpatrywały się w jej cudowną twarz.

Długie blond włosy, chabrowe niebieskie oczy, soczyste różowe usta. Moje spojrzenie powędrowało w dół jej długiego, smukłego ciała, zatrzymując się na chwilę na piersiach.

Puszyste, krągłe piersi wypełniały jej różową bluzkę z dekoltem, który pozwalał mi zerknąć na smukłe, kremowe ciało pod spodem.

I jej nogi.

Kurwa mać.

Opalone, umięśnione i długie na wiele kilometrów. Zastanawiałem się, ile ma wzrostu. Trudno było stwierdzić, gdy siedziała.

– Siedem lat – odpowiedziała z nieśmiałym uśmiechem, gdy przyłapała mnie na tym, że ją obcinam wzrokiem.

– Urosłaś – powiedziałem, zbierając szczękę z podłogi. We wszystkich właściwych miejscach. – Więc, co teraz porabiasz?

Jej twarz jakby zgasła. – Jestem trochę na rozdrożu. Właśnie skończyłam szkołę kulinarną i mam nadzieję dostać posadę jako cukiernik.

W mojej głowie pojawiła się rozmowa z Craigiem. Cheyenne właśnie wyszła z dwuletniego związku. Facet się jej oświadczył. Zamiast się zgodzić, rzuciła go.

Nie zwracałem wtedy na to zbytniej uwagi, bo nie miałem pojęcia, że Cheyenne Carson jest gorąca i nadaje się do pieprzenia.

Byłem pewien, że mój najlepszy przyjaciel nie pochwaliłby tego, że podrywam jego młodszą siostrę, ale cholera. Byłoby prawie niemożliwe, żebym się powstrzymał, mając w zasięgu ten seksowny cukiereczek przez sześć tygodni.

– Jakie masz plany, teraz, gdy skończyłeś szkołę? – zwróciła się do mnie z uśmiechem na tych swoich seksownych ustach.

O chłopie. Wiedziała, że ślinię się na jej widok. I bawiła ją ta sytuacja.

– Przyjąłem pracę w firmie reklamowej w Nowym Jorku. Zaczynam tydzień po naszym powrocie.

– Łał. Gratulacje. Pewnie jesteś bardzo podekscytowany.

Wzruszyłem ramionami. – Pewnie tak.

Zaśmiała się cicho, po czym odwróciła się, by wyjrzeć przez okno.

– Jak daleko jest do Honeymoon Bay? – zapytałem, nachylając się do przodu między siedzeniami.

– Trzy i pół godziny – odpowiedział Craig. – Może być dłużej, w zależności od promu.

– Promu? – zapytała Julie.

– Tak – odpowiedział Craig z energicznym uśmiechem. – Musimy się jakoś przedostać na wyspę Vancouver.

– Nie wiedziałam o tym. Nie mogę pływać łodziami. Mam chorobę morską – spojrzała na Craiga. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?

– Przecież masz kopię planu podróży – potrząsnął głową, koncentrując się na dużym ruchu ulicznym, opuszczając lotnisko. – To ogromna łódź. Jestem pewien, że sobie poradzisz.

Odchyliłem się do tyłu w swoim fotelu. Cheyenne zerknęła na mnie, przewracając oczami w tym samym momencie, w którym ja przewróciłem swoimi. Z jej gardła wydobył się cichy chichot.

A ja już śmiałem się do rozpuku. Mocno. Właściwie tak mocno, że aż zwijałem się ze śmiechu, ściskając za brzuch.

Ona odrzuciła głowę do tyłu z rykiem śmiechu, który brzmiał, jakby pochodził od lwa, a nie od drobnej dziewczynki. Właściwie to drobnej kobiety. Cheyenne była zdecydowanie kobietą.

– Co was tam tak śmieszy? – zapytała Julie, odwracając się w fotelu, by spojrzeć na nas swoimi świdrującymi zielonymi oczami.

Cheyenne śmiała się w niekontrolowany sposób, a po jej twarzy spływały łzy. Nie byłem już nawet pewien, z czego się śmieliśmy. Na pewno z Julie.

I chyba z tego, że w tym samym momencie przewróciliśmy oczami.

Potem Cheyenne dostała czkawki. Głośnej czkawki, która sprawiała, że brzmiała jakby była szczekającą foką.

– Napij się, Cheyenne – powiedział Craig.

– Masz – podałem jej moją butelkę wody. Wzięła, przełykając duży łyk.

– Dzięki – powiedziała, podając mi butelkę.

– Nie ma sprawy.

Wziąłem łyk z butelki, nie odrywając od niej wzroku. Smakował jak jej truskawkowa pomadka. Przejechałem językiem po brzegu butelki, zbierając dokładnie jej smak, zanim rozchyliłem wargi.

Potem mrugnąłem do niej.

Jej oczy rozszerzyły się, a twarz przybrała głęboki szkarłatny odcień. Odwróciła się, by znów wyjrzeć przez okno, a na jej ustach zagrał delikatny uśmiech.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea