Na końcu świata - Okładka książki

Na końcu świata

E.J. Lace

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Savannah Madis była szczęśliwą, pełną energii, aspirującą piosenkarką, dopóki jej rodzina nie zginęła w wypadku samochodowym. Teraz znalazła się w nowym mieście i nowej szkole, a na domiar złego spotkała na swojej drodze Damona Hanleya, szkolnego złego chłopca. Damon jest całkowicie zdezorientowany jej osobą: kim jest ta bystra, pyskata dziewczyna, która zaskakuje go na każdym kroku? Nie może wybić jej sobie z głowy i – choć nie chce się do tego przyznać – Savannah czuje to samo! Czują, że zaczynają oboje żyć. Ale czy to wystarczy?

Kategoria wiekowa: 18+ (pornografia, przemoc)

Zobacz więcej

150 Chapters

Pierwszy dzień

SAVANNAH

– Prędzej, drogie panie, ruszamy się, ruszamy.

Trener Kline dmucha w swój gwizdek, sprawiając, że najbliżej stojący wzdrygają się od wrzaskliwego dźwięku.

Jego szara sportowa koszula zwisa z jego bebechów, biało-niebieskie spodenki do koszykówki są trochę za krótkie i ciasne.

Ten wąs rodem z porno z lat 70-tych jest komiczny.

Jestem pewna, że używa grzebienia do włosów i prawdopodobnie nakłada na nie krem z filtrem przeciwsłonecznym jak jakiś paskudny zboczeniec.

Wydziela wokół siebie dokładnie ten rodzaj fluidów.

Klaszcze w dłonie, wszystkie zbiegamy z toru i wracamy do szatni, wchodząc jedna po drugiej.

Droga jest wyłożona białymi bloczkami z żużlu, a podłogę pokrywają niebieskie kafelki.

Wilczy emblemat namalowany na ścianie krzyczy o duchu szkoły, ale muszę przyznać, że nie mam żadnego ducha dla tego gównianego miejsca.

Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Muszę wziąć prysznic, jestem spocona i tłusta z łoju od tych wymuszonych ćwiczeń i masakrycznego gorąca.

Sierpień jest jednym z najgorętszych miesięcy, a mieszkanie na wybrzeżu nie pomaga.

To dopiero trzeci tydzień szkoły, a ja jeszcze nie wpadłam w odmęty tłumu.

Wciąż znajduję sposób, by zaprezentować się jako nowicjuszka.

Jeśli nie mylę nazwisk nauczycieli lub nie robię czegoś, co by mnie wyróżniało, to dostaję pytające spojrzenia, złośliwe komentarze i plotki na temat tego, kim jestem i dlaczego Percy i ja jesteśmy nierozłączni.

Żaden z moich hejterów nie zajmuje się własnymi sprawami, ale hej, to w końcu liceum.

Wchodzę do szatni, biorę swoje ubrania i próbuję rozgryźć ten głupi zamek w szafce, którą zaoferowała mi szkoła, zanim poddam się po raz piętnasty z rzędu i pójdę pod prysznic.

Zamki są zbyt skomplikowane i nawet jeśli to miałoby być proste, to takie nie jest.

Percy wyjaśnia to i przysięgam, że ogarniam sprawę, kiedy patrzy, ale nadal nie mogę poradzić sobie z zamkiem w szafce w szatni, bez względu na to, jak ciężko lub jak długo próbuję.

Już kilka razy spóźniłam się na zajęcia z tego powodu, przez co mam dwie karteczki za spóźnienia, a nie minął jeszcze nawet miesiąc szkoły.

Przełykam irytację, nie mogę się doczekać, aż skończę szkołę, wyjdę z liceum i skończę z takim gównem jak to.

Kto do cholery nie może sobie dać rady z durną szafką?!

Oczywiście, że ja.

Najbardziej nienawidzę sali gimnastycznej, nie tylko ze względu na aktywność fizyczną, której całkowicie nie znoszę, ale to jedyne zajęcia, na których się rozdzielamy.

Percy jest moim kuzynem, moim jedynym przyjacielem w tej szkole. Nie żebym chciała mieć ich więcej, po prostu łatwiej jest mieć kogoś przy sobie, a on stara się mi pomóc.

Naprawdę daje z siebie wszystko.

Wchodząc za fluorescencyjną beżową zasłonę prysznica, która jest o połowę krótsza niż powinna być, odkręcam wodę i rozbieram się w tym, co nazywają prywatnością.

Szybko się przebierając i chowając przed wzrokiem reszty dziewczyn, staram się skupić na tym, żeby iść do przodu.

Kiedy się mydlę i spłukuję brudny pot z ciała, reszta dziewczyn oddala się.

Pomieszczenie wypełnia się ciszą, a ja lubię być sama, ale to zły znak.

Znowu się spóźnię, jeśli się nie pospieszę.

Kończę prysznic w trzy minuty i przekręcam chromowane gałki, żeby go wyłączyć.

Sięgając po ręcznik, nic nie znajduję.

Ogarnia mnie panika.

Nic na stołku przy prysznicu, nic na małym haczyku obok.

Nic.

Odsuwam zasłonę prysznica i przysuwam ją do piersi, rozglądam się, nie widzę żadnych moich ubrań i nikogo w pobliżu.

Gdzie, do cholery, są moje ubrania?

Czuję, jak panika zaczyna płynąć w moich żyłach i pożerać mnie żywcem.

Może ktoś zobaczył je na podłodze i zabrał je z powrotem do mojej szafki?

Mając nadzieję, że tak właśnie jest, zrywam zasłonę prysznicową z białych pierścieni i owijam się nią.

Przeszukuję szatnię, ale nie znajduję śladu po żadnej z moich rzeczy.

Nic nie zostało w mojej szafce: żadnej torby na siłownię, żadnych butów, stanika, majtek, szczotki do włosów, nic.

Wiem, że ktoś musiał je zabrać, najprawdopodobniej te snobistyczne dziewczyny, które od pierwszego dnia posyłały mi nienawistne spojrzenia.

Sprawdzam kosze na śmieci, modląc się, żeby może po prostu je wyrzuciły, ale oczywiście mam gówniane szczęście.

Szybkim krokiem zbliżam się do rogu szatni, szukam czegoś wszędzie, sięgam nawet do przypadkowych szafek w nadziei, że znajdę taką, która jest otwarta i będę mogła pożyczyć jakieś ubrania na ten dzień.

Ale oczywiście moje szczęście jest w tej chwili gorsze niż moje życie i nic nie znajduję.

Uderzam głową w szafkę i przeklinam moje istnienie. Wiem, co jest moją jedyną opcją, a to nie będzie eleganckie.

Owijam się jeszcze mocniej zasłoną prysznicową i upewniając się, że góra, środek i dół są wystarczająco bezpieczne, biegnę.

Poruszając się tak szybko, jak tylko potrafię, wbiegam po krótkich schodach na pierwsze piętro szkoły.

Następnie ruszam w dół pustym korytarzem, aż docieram do szatni dla chłopców i przechodzę przez drzwi.

Na szczęście nikogo tu nie ma; trwają zajęcia i jestem pewna, że Percy zastanawia się, gdzie ja do cholery jestem.

Modląc się o łut szczęścia, o jakieś małe błogosławieństwo, że szafki będą oznaczone tak samo jak nasze, przechodzę przez rzędy w poszukiwaniu imienia Percy'ego.

Drugi rząd i znajduję zwycięzcę.

Znów walczę z zamkiem.

Nie mogę go otworzyć!

Łzy cisną mi się do oczu i plamią policzki, czuję, jak beznadzieja wsiąka w moje kości.

Płacz w zasłonie prysznicowej, po tym jak włamałam się do szatni chłopców, to chyba największy poziom żenady w historii.

Co jeszcze mogłoby to przebić?

Spoglądam w górę, zamierzając przekląć Boga za to, że pozwolił mi jeszcze żyć, ale łapię przerwę w niebieskim i srebrnym kolorze.

Kątem oka dostrzegam wiszącą szafkę bez głupiego zamka i coś, co wygląda jak ubrania upchane w środku.

Co mogłoby to przebić?

Kradzież ubrań niewinnego nieznajomego.

Właśnie to.

Wstrzymując oddech, podsuwam się do szafki i otwieram ją, niemal wyrywając z niej ubrania i przeglądając je.

Koszulka i spodenki do koszykówki, nawet para kapci, dzięki Bogu!

Duże, ale się nadadzą.

Zabieram moje nowe znaleziska pod prysznic dla chłopców i ubieram się w szalonym tempie, aby okryć się prawdziwymi ubraniami, nawet jeśli nie są moje.

Wiem, że moja kurtka jest bezpiecznie schowana w mojej normalnej szafce, więc nie mam nic przeciwko temu, żeby do tego czasu chodzić bez stanika.

Posiadanie dużych cycków jest do bani.

Jeśli nie noszę stanika, to jest to bardzo widoczne.

Nie to, że wiszą super nisko czy coś, po prostu… duże cycki to duże problemy.

Problem natychmiast rozwiązany, czuję szarpnięcie w moim sumieniu.

Nie mogę ukraść ubrań tego nieznajomego.

Mój wujek jest zastępcą szeryfa, jasny gwint.

Ale ja ich potrzebuję.

Więc je pożyczę?

Pójdę w nich do domu, upiorę i oddam.

Czuję się lepiej z tym pomysłem, wracam do szafki, biorę skrawek podartej kartki z górnej półki i długopis rzucony na dno, aby wypisać przeprosiny.

– Wiszę ci ubrania na wf. Przepraszam.

Miałam zamiar napisać swoje nazwisko, ale myślę, że może będzie lepiej, jeśli po prostu zwrócę je bez niczyjej wiedzy.

Przebijam karteczkę u góry i zostawiam na małym haczyku, więc nieznajomy na pewno ją zobaczy.

Zamykając szafkę, zapamiętuję imię namalowane na froncie, żeby wiedzieć, komu je zwrócić, wraz z kartką z podziękowaniem i prawdopodobnie kartą podarunkową lub czymś w tym stylu.

Czuję się jak gówno za to, że je wzięłam.

Nawet z czystym zamiarem zwrócenia ich wciąż czuję się jak złodziej.

– Przepraszam, D. Henley – szepczę w ciszy, zostawiając za sobą szatnię i ten mały błąd.

Kiedy docieram do mojej prawdziwej szafki, rozlega się dzwonek i ludzie wybiegają na korytarz.

Wypełnia się on dzieciakami w moim wieku, a ich spojrzenia sprawiają, że czuję się nieswojo.

Z rękami na piersi pośpiesznie otwieram drzwi mojej szafki i wsuwam się w kurtkę, żeby się ukryć.

– Gdzie do… Co ty masz na sobie? Co się stało? – Percy rzuca mi zmartwione spojrzenie.

Jego proste blond włosy kołyszą się na jego twarzy, a jego ciepłe brązowe oczy badają mnie, szukając jakiejkolwiek oznaki niepokoju.

– Te cholerne plastikowe Barbie, jak sądzę, ukradły moje rzeczy. Musiałam użyć zasłony prysznicowej, aby się zakryć, potem myślałam, że mogę wziąć twoje ubrania na ćwiczenia, ale nie mogłam otworzyć twojego durnego zamka.

– Na szczęście znalazłam je w szafce przypadkowej osoby.

Przejechałam palcami po moich długich, miodowych włosach, zdejmując pukiel z twarzy i szykując się na ostatnie zajęcia tego dnia.

– Czekaj, przebiegłaś przez szkołę nago i włamałaś się do szatni chłopaków? Czyje ubrania masz na sobie? – jego brwi złączyły się w szoku.

Zadzwonił dzwonek, więc musieliśmy iść dalej.

Potrząsam głową i mentalnie popycham się naprzód, Percy i ja idziemy do klasy.

Kroczy nieco przede mną i nawija dalej o tym, co będę musiała nadrobić.

Następne półtorej godziny mija powoli, z prędkością ślimaka.

Wracamy do domu jak co dzień, dzieciaki ze szkoły, które jeżdżą samochodem, mijają nas.

– Wiesz, że mogę sama chodzić do i ze szkoły. Wiem, że tęsknisz za prowadzeniem samochodu – nie musisz z tego rezygnować dla mnie.

Słońce bije w nas, sprawiając, że pocimy się i wachlujemy twarze teczkami.

Patrzymy przed siebie na drogę i widzimy, jak żar syczy z chodników.

Percy ma samochód, prawo jazdy i miejsce parkingowe w szkole, za które zapłacił.

– Nie ma sprawy, Van. Chodzenie jest dobre dla nas obojga. – Szturcha mnie łokciem.

Wiem, że był po prostu miły.

Tęsknił za swoim samochodem i prowadzeniem.

Ale ponieważ nie wsiadłabym do auta za żadne skarby świata, postanowił wspierać mnie w moim szaleństwie i chodzić ze mną na piechotę, aby pomóc mi poczuć się lepiej w byciu samej.

Nie zawsze taka byłam.

Ale pięć miesięcy temu moje życie się zmieniło.

Pewnego dnia wybraliśmy się do kina i po drodze zaczęło padać.

Opona po stronie pasażera pękła, uderzyliśmy w kałużę, straciliśmy przyczepność i zjechaliśmy ze środkowego pasa do rzeki.

Tata zginął przy uderzeniu.

Mama wyciągnęła Morgana i mnie z samochodu, ale porwał ją nurt i utonęła.

Morgan zmarł na zapalenie płuc w szpitalu tydzień później.

Obudziłam się dwa tygodnie później i zobaczyłam, że mojej rodziny już nie ma.

Percy i jego ojciec, wujek Jonah, to wszyscy, którzy mi pozostali.

Jeden wypadek samochodowy był gorszy niż armagedon na moim progu.

To był po prostu... mój świat, który się skończył.

Ale życie toczy się dalej.

Ludzie wokół ciebie wracają do śmiechu i uśmiechania się, planują przyszłość i są szczęśliwi, ale nie ja.

Od tamtej pory nie uśmiechałam się ani nie śmiałam.

Na terapii sądowej, do której jestem zmuszona, właśnie nad tym pracujemy.

Ale jak mam się śmiać, skoro śmiech Morgan był tak zaraźliwy, a teraz przepadł na zawsze?

Jak mam się uśmiechać, skoro uśmiech mamy rozświetlał cały pokój i zawsze sprawiał, że czułam ciepło?

Z czego tu się śmiać, skoro tata robił mi głupie dowcipy, przez które stękałam i przewracałam oczami, a za którymi teraz tęsknię bardziej niż za czymkolwiek innym na świecie?

– Przykro mi, że miałeś gówniany dzień. Czy pizza by ci go poprawiła? – Percy wstukuje kod w drzwiach wejściowych, pozwalając im się odblokować i otworzyć.

Chłodne powietrze z klimatyzacji uderza w nas jak mroźny bałwan dmuchający pocałunek w naszą stronę.

Dom wujka Jonaha jest ładny, teraz, gdy jest też mój, jak lubią mi przypominać.

Jest mniejszy niż dom mojej rodziny, ale ponieważ byli tam tylko Percy i mój wujek, nie potrzebowali wiele.

Prosty, dwupiętrowy dom z białej cegły, z basenem z tyłu i ładnym gankiem od frontu, na którym wujek postawił dla mnie huśtawkę.

Znajduje się w miłej okolicy, nie dusznej jak w jakimś zaułku ani nie burżujskiej jak jakieś snobistyczne getto.

Nasz dom jest jedynym przy ślepej uliczce, ale inne domy są rozrzucone w górę drogi; widzimy je z frontowego ganku.

– Pizza sprawia, że wszystko jest lepsze. – Przewróciłam oczami i ruszyłam na górę.

Rzuciłam torbę i rozbieram się z ubrań nieznajomego, wskakuję w piżamy.

Włożenie stanika i majtek sprawia, że znów czuję się człowiekiem.

Moja czarna koszulka Odyssey zwisa mi z klatki piersiowej i zabiera zupełnie figurę.

Moje proste, czarne spodenki są na tyle długie, że zakrywają ślady po samookaleczeniach, które na nich widać.

Wrzucając koszulkę i spodenki nieznajomego do pralki, upewniam się, że dodałam więcej mydła, żeby pachniały ładnie i czysto, kiedy je zwrócę.

Nadaję niebiesko-czarnym kapciom połysk i osuszam je.

– Czy myślisz, że powinnam kupić kartę podarunkową do jakiegoś sklepu lub na jakąś, nie wiem, stację benzynową? To będzie bezpieczne, co nie?

Percy wciska pauzę w swojej grze, siadając na szarej kanapie, która obramowuje salon.

Płaski ekran wisi na ścianie przed nami jak latarnia morska.

– Czyje ubrania wzięłaś? Prawdopodobnie znam go wystarczająco dobrze, żeby pomóc.

Wkłada sobie cheetosa do ust i podaje mi torbę z chrupkami, a ja siadam obok niego.

– Uch… kurwa, chyba zapomniałam. – Mój umysł rysuje pustkę na tagu z imieniem, sprawiając, że Percy śmieje się i potrząsa głową.

Zabawny fakt o urazie głowy: utrata pamięci jest jego dużą częścią.

Jest albo krótkotrwała, albo długotrwała, a stopień tego, jak bardzo jest źle, to jedynie igła w stogu siana.

Moja pamięć jest całkiem niezła. To nie tak, że jestem Tomem z 50 Pierwszych Randek czy coś.

Jest mi po prostu trudniej utrzymać w pamięci skrawki informacji, a kiedyś miałam pamięć słonia.

Teraz łatwo zapominam o rozmowach, uczenie się jest trudniejsze, jeśli nie zrobię listy, to zapominam o rzeczach, których potrzebuję, a nauczenie się czyjegoś imienia jest dla mnie absurdalnie trudne.

To jeszcze nie wszystko. Mam przypadkowe wybuchy niekontrolowanego gniewu, koszmary senne i obrzydliwe migreny.

Uderzenie głową w szybę samochodu jadącego 120 kilometrów na godzinę powoduje problemy.

Kto by przypuszczał, prawda?

Przez jakiś czas byłam też pod wodą, coś z brakiem tlenu sprawiło, że pewne rzeczy w moim mózgu się popieprzyły.

– Przypomnisz sobie, nie martw się. Gdzie była szafka, licząc od mojej? – schrupał garść chipsów.

Używając rąk, demonstruję, jak urządzona jest szatnia.

– Nawet nie wiem. Twoja szafka jest tutaj, myślę, że jego szafka jest skierowana na zewnątrz i może czwarta? – sama biorę garść cheetosów i pozwalam mu myśleć.

– Lepiej weź kartę na stację, to prawdopodobnie szafka Noaha, Patricka lub Zacka. Czekaj no, powiedziałaś, że nie ma na niej zamka?

Jego brązowe oczy rozszerzają się z niepokojem, kiedy zdaje sobie sprawę, czyja to musi być szafka.

Kiwnąwszy głową, odrzuca pilot i wstaje.

– Czy to był D. Henley? – jego głos błaga mnie, abym powiedziała “nie”, ale nazwa brzmi znajomo i jestem prawie pewna, że to jest dokładnie ta osoba, o którą chodzi.

– Nie wiem, może? Może nie. – Podnoszę brew, nie wiem, dlaczego nagle wygląda na tak przestraszonego.

Jego twarz widocznie blednie, odpływają z niej wszystkie kolory.

– Nikt cię nie widział, prawda? – Schyla się przede mną, zniżając się do poziomu oczu.

– Oczywiście, że nie, byłam zawinięta w zasłonę prysznicową. – Nie rozumiem, o co ten niepokój.

Przykłada dłoń do twarzy i wplątuje ją we włosy, wzdychając.

– Zapomnij o ich zwrocie, dopóki nie dowiem się, od kogo je wzięłaś, i nigdy nie mów nikomu, co się stało. Nawet tacie, dobrze?

Kiwając głową, wstaje z powrotem i przechodzi z jadalni na środek salonu.

– Czy ja włamałam się do szafki dzieciaka burmistrza, czy coś? – Moja ciekawość sięga zenitu.

Percy zatrzymuje się, wydając suchy chichot.

– Bardziej dziecka diabła. Damon Henley jest synem Luciena Henleya, przywódcy klanu motocyklistów, z którym tata zawsze walczy.

– Jeśli uda mu się aresztować któregoś z nich, to zawsze coś się dzieje, albo sprawa zostaje odrzucona, albo dowody giną, świadkowie znikają – zawsze się z tego wyplątują.

Potrząsnął głową. Zanim zdążyłam zapytać o cokolwiek jeszcze, wujek Jonah wszedł przez drzwi z trzema dużymi pudełkami pizzy i zmęczonym uśmiechem na ustach.

– Hej ludzie, jak się mają moi szeregowi?

Jego głos jest lekki, ale słyszę zmęczenie i stres wiszące w końcówkach słów.

Podobnie jak mój własny tata wujek Jonah robi wszystko, by ukryć dorosłe problemy przed swoimi dziećmi.

Poczułam się jeszcze gorzej.

Teraz musieliśmy zrobić kontrolę szkód, zanim wkurzę gang motocyklistów.

Świetnie.

Właśnie tego było nam potrzeba.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea