Pomyłka - Okładka książki

Pomyłka

Linzvonc

0
Views
2.3k
Chapter
15
Age Rating
18+

Summary

Jenna jest szczęśliwą mężatką w średnim wieku, ale kiedy młody, olśniewający mężczyzna zaprasza ją do swojego pokoju podczas wyjazdu na babski weekend, czuje się seksowna i pożądana. Zgadza się na to, wmawiając sobie, że to tylko przygoda na jedną noc. Następnego ranka wie, że to był błąd, ale nie wie, że może okazać się fatalny w skutkach... dla niej samej i jej rodziny.

Kategoria wiekowa: 18+

Zobacz więcej

27 Chapters

Rozdział 1

JENNA

Hotel, który wybrała Zara, jest elegancki i z klasą, tak jak ona. To ona zapłaciła za wszystko, więc ja jestem tu tylko na wycieczce.

Kiedy zatrzymujemy się z Johnnym w hotelu, zazwyczaj jest najwyżej trzygwiazdkowy, a nie tak ekstrawagancki jak ten.

Odgarniając włosy z oczu, przeszukuję lobby by się zameldować, gdy moją uwagę przykuwa Zara z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Hej, Jenna! Co jest?

Wskazuję na torbę, która opadła mi pod nogi i uśmiecham się.

– Chciałam się zameldować.

– Oh – Zara śmieje się, a jej oczy błyszczą z rozbawienia. – Już to zrobiłam. Online?

Oczywiście.

Kiwam głową, przygryzając wargę i rozglądam się wokół nas.

– Więc, w którym pokoju jestem?

– Mieszkasz z Bethany. Jest bardzo miła.

Mieszkam z nieznajomą?

Wyczuwając mój dyskomfort, Zara pochyla się do przodu, przeplatając swoją rękę przez moją.

– Jest cudowna i taka słodka. Pokochasz ją.

Idziemy do baru, gdzie Zara zamawia szampana bez limitu, doliczając wszystko do swojego rachunku.

Zalety bycia bogatym.

Popijając gazowany napój, spoglądam w górę i widzę kogoś, kto wygląda jak supermodelka i zmierza w naszą stronę, a jej długie ciemne włosy spływają po ramionach niczym wodospad.

Brązowe oczy w kształcie migdałów spotykają się z moimi, a ciepły uśmiech unosi chirurgicznie powiększone usta, na które chciałabym sobie pozwolić.

– Hej! – mówi dziewczyna, gdy Zara przytula ją do siebie. – Jestem Bethany.

Serce mi się kraje.

Nie ma mowy, żeby ta istota zobaczyła moje zwiotczałe ciało, ani rozstępy. Dopijam szampana, czując się niedostatecznie ubrana i zmięta w mojej sukience i legginsach.

Mojej najlepszej sukience.

– To jest Jenna – Zara macha do mnie ręką, odwracając się, by się uśmiechnąć. – Urocza, prawda? To moja stara przyjaciółka.

Urocza?

Stara?

Uśmiecham się potulnie.

– Och, to Hannah i Grace! Zaraz wracam, dziewczyny! – dosłownie śpiewa Zara, maszerując w stronę holu.

Bethany uśmiecha się do mnie i siada na zbyt dużym krześle wypełnionym poduszkami.

– Podoba mi się twoja sukienka.

Moje policzki zarumieniają się, gdy patrzę na jej strój - obcisłe skórzane dżinsy i lodowato białą koszulę, która przylega do jej krągłości we wszystkich właściwych miejscach, a ramiona opadają, gdy się porusza.

Jej skóra wygląda, jakby przebywała na karaibskim słońcu, a zęby są tak białe, że aż oślepiają.

– Dzięki – mamroczę.

– To powinna być dobra zabawa. Dawno nie byłam na babskim weekendzie – mówi Bethany z pąsem.

– Tak, ja też nie.

Bethany kiwa głową na moją obrączkę.

– Jesteś mężatką? – sączy swój napój, spoglądając ostrożnie na moją pustą szklankę.

– Tak, od czternastu lat – odsuwam szklankę, zastanawiając się, czy powinnam ją napełnić.

Oczy Bethany rozszerzają się.

– Cholera! To połowa mojego wieku!

Cudownie.

– Poznaliśmy się, gdy byliśmy młodzi.

Moje serce przyspiesza na wspomnienie Johnny'ego, który podszedł do mnie w barze i powiedział, że pewnego dnia się ze mną ożeni.

– Masz dzieci?

– Jedno, Jodie. Ma dwanaście lat ​​– na wzmiankę o naszej córce uśmiecham się. – Jest wspaniała. Uwielbia sztukę...

– A ty znasz Bethany, prawda? – głos Zary dominuje w pokoju, a Bethany spogląda w górę z piskiem.

Stoją tam dwie kobiety, z których jedna wygląda, jakby cały dzień piła wódkę, a druga jest równie piękna jak Bethany.

– Tak! O mój Boże, byłyśmy razem w Nowym Jorku w zeszłym tygodniu – mówi kobieta. – To był taki długi dzień.

– Prawda? – Bethany uśmiecha się. – Tak bardzo bolały mnie stopy po wypróbowaniu tych wszystkich obcasów.

– A jak myślisz,że ja się czułam? Cały dzień musiałam nosić ten głupi gorset!

Wyciszam się, zastanawiając się, czy Bethany będzie chciała słuchać o lekcjach skrzypiec Jodie.

Johnny powiedział, że brzmiało to tak, jakby topiono kota.

Na myśl o moim mężu moje usta wykrzywiają się w uśmiechu i wyobrażam go sobie, jak siedzi na kanapie z Jodie i ogląda "jej dziadostwo", którego on "nie może znieść". Jest takim dobrym ojcem.

– Ten nowy Viktor i Rolf? – Bethany marszczy brwi. – Odrzuciłam go. Jestem teraz taka zmęczona, mam napięty grafik. Poważnie, potrzebuję tej przerwy.

Patrzę na jej jasne oczy i promienną cerę, na brak worków pod oczami i zmarszczek w kącikach. Nie ma kurzych łapek. Czy tak właśnie wygląda, gdy jest wyczerpana?

– A to jest Jenna, stara przyjaciółka.

Spojrzenie tej nieskazitelnej kobiety kieruje się na mnie, a ona uśmiecha się lodowato.

– Cześć.

Powinnam była pójść do fryzjera i wymodelować włosy. Cholera, powinnam była kupić nową garderobę i zrobić sobie paznokcie.

Nie wiedziałam, że zadajemy się z supermodelkami, na litość boską.

– Cześć.

Zara posyła mi wdzięczne spojrzenie, po czym znów odjeżdża.

– Tamara! Claire! Tutaj!

Chwytając butelkę szampana, nalewam zawartość do swojego kieliszka, aż się zapełni, a potem następny kieliszek uderza o mój.

– Napełnij też mój, dobrze, kochanie?

To ta druga kobieta.

Jak ma na imię?

– Jestem Grace, ale nazywaj mnie jak chcesz. Za dwadzieścia minut będę zbyt pijana, żeby zapamiętać twoje imię.

Nalewając szampana do jej kieliszka, odprężam się trochę.

Grace wygląda prawie normalnie, biorąc wszystko pod uwagę. Jej lśniący czarny bob idealnie podkreśla jej pyzatą twarz, a jej szerokie zielone oczy zamykają się, gdy wypija drinka jednym haustem.

– Poproszę więcej.

Zgodziłam się, zastanawiając się, czy powinnam zrobić to samo.

– Pieprzone supermodelki, co? – Grace mruga, szturchając mnie. – Piękne suki.

Hannah i Bethany są pogrążone w rozmowie, a dwie nowe kobiety, które do nas dołączyły, wyglądają równie doskonale jak one.

– Myślę, że jestem jej jedyną brzydką przyjaciółką – mówię, wzruszając ramionami.

Grace prycha, klepiąc mnie po plecach.

– Nie jesteś brzydka. One są po prostu idealne.

Zara w końcu siada, a ja przyglądam się pozostałym kobietom.

Jak to możliwe, że istnieją takie istoty? Do dzisiaj uważałam, że Zara jest najpiękniejszą kobietą, jaką znam.

Ale teraz?

Rany, Zara wygląda teraz standardowo, a ja niczym szczur z rynsztoka.

– Powiem ci coś, jeśli chcesz mojej rady – Grace wyciąga się obok mnie. – Nigdy nie umawiaj się z kobietą.

Jej oczy obcinają Bethany, a ona robi przy tym minę.

– Nieważne, jak są piękne.

Spoglądając między nimi, unoszę brwi. – Ty i Bethany...?

Grace potrząsa głową, napełniając mój kieliszek do szampana po brzegi.

– Nie. Ale ona jest piękna, to wszystko.

Nie żebym myślała o randkach z kobietą, ale nawet gdybym chciała, ktoś taki jak Bethany byłby poza moim zasięgiem.

– Tamara i Claire były tak uprzejme, że zapłaciły za naszą kolację tego wieczoru; czyż to nie miłe? Dziękuję wam, drogie panie!

Obie kobiety uśmiechają się uśmiechem, który nie dociera do ich oczu.

Grace mruczy mi do ucha: – Za dużo operacji – a ja tłumię parsknięcie.

To jak zawody. One zapłaciły za kolację, Zara za szampana...

Mam nadzieję, że nie oczekują ode mnie, że będę płaciła za to, żebyśmy wszystkie coś robiły; w przeciwnym razie będzie to butelka Pinot Grigio z lokalnego sklepu.

Zara klaszcze w dłonie i oświadcza, że spa jest zarezerwowane na jutro na 10 rano, po szampańskim śniadaniu podanym do naszych pokoi.

– Potem będziemy mogły poleniuchować przy basenie i skorzystać z zabiegów kosmetycznych, jeśli chcecie, a następnie zarezerwowałam restaurację na kolację.

Przesuwam się w fotelu, gdy Bethany marszczy czoło i spogląda na swój telefon.

– Przepraszam. Dzwoni mój agent.

Agent.

Łał.

Zara wręcza mi klucze do pokoju - nie przypominają one plastikowych kart, do których jestem przyzwyczajona. Są to kamienie onyksu przymocowane do breloczków z zielonej skóry z wydrukowanymi złotymi literami numerami pokoi.

301.

– Możesz przekazać Bethany numer naszego pokoju? – mówię do Zary, która przykłada dłoń do ust.

– Och, przepraszam. Bethany kupiła swój własny pokój. Mówi, że nie może spać, więc będzie miała włączone światło przez całą noc. Czy to będzie ok jak będziesz sama?

Ok? Będę wniebowzięta.

– Aha, jasne. O której się tu spotykamy?

Zara marszczy brwi, zerkając na swój telefon.

– Za dwie godziny? Czy to da wam wystarczająco dużo czasu, żeby się przygotować?

Powstrzymuję śmiech. Dwie godziny to wystarczająco dużo czasu, żeby się wykąpać, zrobić makijaż i zdrzemnąć.

Dwie godziny.

– Na razie – mówię z uśmiechem, wymykając się, zanim ktokolwiek zdąży nawiązać rozmowę.

Grace wydaje się być w porządku, ale rozmawia teraz z obsługą baru i przypuszczam, że za dwie godziny nadal tam będzie.

Korzystam z toalety, zanim znajdę windy, bo od szampana kręci mi się w głowie.

Dzwonię do Johnny'ego, ale połączenie trafia na pocztę głosową.

Gdy drzwi windy mają się już zamknąć, czyjaś ręka zatrzymuje je i do windy obok mnie wsiada dwóch mężczyzn.

Pierwszy z nich ledwie na mnie patrzy, gdy naciska przycisk, ale czuję, że drugi mnie obserwuje.

– Hej – mówię do telefonu, odwracając się. – Pomyślałam, że spróbuję cię złapać przed kolacją. Mam dwie godziny, zanim znów się spotkamy, więc zadzwoń, jeśli możesz. Kocham cię.

Gdy kończę połączenie, winda zatrzymuje się.

– To moje – pierwszy facet wychodzi, zostawiając mnie samą w windzie z drugim mężczyzną.

– Trzecie piętro? – jedwabisty głos dudni obok mnie, a ja odwracam się z zaskoczeniem, widząc, że drzwi windy są nadal otwarte.

– Yyy, tak. A ty?

Pochylam się do przodu, przyciskając palec do cyfry trzy, która świeci na mnie ze swojej złotej szklanej kratki.

Mężczyzna potrząsa głową.

– Piąte.

Pochyla się do przodu, jego zapach unosi się wokół mnie, a ja staram się nie patrzeć na tył jego szyi, gdzie brudno-blond włosy opadają w dół.

Ma na sobie dobry garnitur, który wygląda na drogi, a jego szerokie mięśnie są widoczne, gdy się porusza.

Moją uwagę przykuwają spinki do mankietów, które ma na sobie, i chciałabym móc sobie pozwolić na równie ładne dla Johnny'ego.

Mężczyzna odsuwa się, a jego oczy wędrują w moją stronę i zatrzymują moje spojrzenie.

Przełykam niezręcznie, gdy winda rusza.

​​– Edward.

Jego ręka wyciąga się w moją stronę, a ja ją biorę, starając się nie patrzeć na jego zachwycający uśmiech.

– Jenna – oddycham, odsuwając od siebie uwagę tego młodego chłopaka.

Musi mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć lat.

Poczekajmy, aż zobaczy Bethany, pomyślałam nagle i ogarnął mnie smutek.

Drzwi windy otwierają się, a ja pędzę do wyjścia, rozpaczliwie pragnąc znaleźć się z dala od mężczyzny, który sprawia, że mężowie są zazdrośni.

To będzie długi weekend.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea