Niewolnica onyksowego smoka - Okładka książki

Niewolnica onyksowego smoka

Silver Taurus

Rozdział 1

VALKYRIE

Odgłosy jęków, krzyków i płaczu to jedyne rzeczy, które słyszałam od chwili narodzin. Każdej nocy słyszę w pobliżu krzyk o pomoc, płacz dzieci wzywających rodziców.

Siedzę z zamkniętymi oczami, słuchając ich modlitw, prosząc, by ktoś im pomógł, błagając o nadzieję.

Nadzieja to jedyne słowo, które zawsze trzymałam blisko serca. Może to brzmi głupio, że w ogóle o tym myślę, ale miałam ją w sobie, małą nadzieję w moim bijącym sercu.

Z westchnieniem odsunęłam się do tyłu, aż poczułam zimną betonową ścianę.

Kolejna bezsenna noc, kolejna męcząca noc, podczas której każdy człowiek zamknięty między tymi ścianami błaga o więcej, modli się o spokój.

Nie pamiętam, od jak dawna jestem tu zamknięta. Jedyne wspomnienia, jakie mam, dotyczą mojego nędznego życia jako przeklętej niewolnicy.

Nikt się do mnie nie zwracał i nikt mi nie pomagał. Wielokrotnie z moich ust wydobywały się krzyki i wołanie o litość, ale nikt nie przychodził.

Bycie niewolnikiem nie było czymś, czego pragnęłam, a będąc przeklętą, nawet nie śniłam, że coś innego jest możliwe.

Niektórzy mówią, że jestem czarownicą, ale to nieprawda. Moje przekleństwo polega na czymś innym.

Kiedy miałam dwanaście lat, zaczęłam mieć te dziwne, niecodzienne moce. Potrafię leczyć, ale także zadawać ból swoim dotykiem.

Zwykłe dotknięcie mojej ręki może sprawić, że każdy zgina się z bólu. Mogę spalić osobę, sprawić, że umrze żałośnie, zupełnie jakbym oblała ją kwasem.

Kiedy dowiedzieli się o mojej klątwie, związali mi ręce. Ranią je. Torturują mnie za wszystko, nawet za to, że się ruszam. Wszystko to sprawia, że tracę nadzieję, chęć do życia.

Ale coś w moim sercu mówi mi, żebym nie traciła tej maleńkiej nadziei.

Słyszę brzęk kluczy. Siedząc, spoglądam w stronę wejścia.

– Chodź, suko! – mówi mężczyzna z krzywymi zębami, otwierając drzwi i pociągając mnie za łańcuchy. – Czas na zabawę – uśmiecha się.

Cofam się przed jego bliskością. Pociągając mocno za łańcuchy, potykam się i upadam płasko na podłogę. Staram się nie jęczeć, gdy czuję, jak ciągnie moje ciało.

Szorstka podłoga rani moje ciało. Za każdym razem, gdy próbuję wstać, on ciągnie mnie, sprawiając, że krwawię przy każdym upadku.

– No dalej, ślicznotko, czas zobaczyć, jak wykrzywia się twoja twarz – mówi mężczyzna, śmiejąc się głośno.

Próbuję się rozejrzeć, ale widzę tylko klatki pełne przerażonych ludzi. Zmuszam się, żeby nie płakać, bo nie jestem słabą kobietą. Trzymam usta na kłódkę, pozwalając, by ból rozlał się po moim pokrytym bliznami ciele.

Kolejny brzęk kluczy i jasne słońce ogrzewa moją delikatną skórę. Upadam na kolana i kaszlę, bo kurz wdziera mi się do nosa. Gdzie ja byłam?

Kilka krzyków sprawia, że zaczynam się rozglądać, a w serce wwierca mi się lekka panika. Próbuję wyostrzyć wzrok, ale worek zasłania mi twarz. Z moich ust wydobywa się krzyk, gdy czuję, jak worek zaciska się na mojej szyi.

Mężczyzna popycha mnie gwałtownie, a ja idę dalej, aż nagle łapie mnie i każe się zatrzymać. Zaczynam się denerwować. Czy ja umrę?

Próbuję skupić się na otoczeniu, ale słyszę tylko krzyki i płacz. Chwytam się za ręce, spodziewając się najgorszego, ale nic. Nic nie nadeszło.

Dźwięk łopotu! rozbijający się w powietrzu sprawia, że zaczynam się trząść.

– RUCHY! – krzyczy ktoś z daleka. Czuję, że moje łańcuchy się zaciskają, więc zaczynam iść. Co się dzieje?

Wokół mnie łączą się kolejne łańcuchy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie jestem sama. Nawet jeśli to jest moja śmierć, to nie jestem sama.

***

Idziemy już tak długo, że moje ciało ledwo trzyma się na nogach. Duszę się z gorąca. Worek, który zakrywa mi twarz, zdjęto tylko raz, podczas zimnych nocy, kiedy odpoczywaliśmy.

W tym czasie zauważyłam, że jest ze mną więcej niewolników. Otacza mnie co najmniej dwadzieścia nieznanych twarzy. Wszystkie skute dzieci, kobiety, mężczyźni i starsi mężczyźni idą ze mną, nie wiedząc dokąd. To mnie przeraża.

Nikt nie mówi ani słowa. Nie słyszę nawet szeptu. Boją się – boją się wyniku. Nabieram sił, idę. Nie mogę się poddać.

Po prostu nie mogę.

Nadchodzi noc, a my siedzimy w rzędzie pośrodku niczego. Patrząc w nocne niebo, obserwuję, jak księżyc świeci na nas. Zamykam oczy i modlę się.

Proszę, aby ktoś przyszedł i mnie uratował. Wzdychając, patrzę na swoje posiniaczone ręce i blizny, których pełno na moim ciele. Jestem tak chuda, że mogę policzyć moje drobne kości.

Czy na to zasługuję? Dlaczego jestem w ten sposób karana?

Mężczyźni, którzy są z nami, zaczynają rzucać w nas różnymi rzeczami: małymi torbami.

– ZATRZYMAJ TO I NIE ZGUB! JEŚLI NIE CHCESZ STRACIĆ GŁOWY, to zrób to, co ci każemy! – krzyczy mężczyzna stojący na rydwanie.

Patrzę na torbę w moich rękach. Otwieram ją i zaglądam do środka. To są ubrania. Ale po co?

Ubrania nie wyglądają na zwykłe. Wyglądają na delikatne. Mocne szarpnięcie sprawia, że podnoszę głowę i patrzę do przodu. Krzyczą do nas, żebyśmy wstali i zaczęli iść.

Wchodzimy na pustynię, kierując się w stronę gór. Patrzę na ten widok z zachwytem. Po raz pierwszy widzę coś takiego. Do tej pory znałam tylko ściany. Ledwo udało mi się zobaczyć słońce.

Człowiek na rydwanie naciska na nas, abyśmy szli szybciej: coś w nim jest nie tak. Nie podoba mi się to.

Po raz kolejny spoglądam w dół na torbę w moich rękach. Dlaczego dali nam ubrania? Czyżbyśmy zostali sprzedani? Nie będę kłamać, boję się.

Ale znowu czuję lekki powiew nadziei, który wypełnia moje serce, gdy patrzę w przyszłość. Co nas czeka?

Kolejny dzień wędrówki i znów nasze twarze są zakryte. Pogoda się zmieniła. Lekki, spokojny wietrzyk owiewa moją skórę, gdy idziemy.

Czuję, jak pustynna ziemia pod naszymi stopami staje się gęstsza od roślin. Wygląda na to, że wreszcie jesteśmy w górach.

Nagły krzyk mężczyzny w rydwanie zatrzymuje nas. W końcu odpoczywamy. Moje nogi już nie wytrzymały.

Chce mi się pić i jestem głodna. Szorstkość, z jaką mężczyzna zdejmuje nam worki z głów, sprawia, że drapię się po twarzy, gdy wita mnie okropny blask słońca.

Moje oczy dostosowują się do otoczenia. Widzę, że nasza grupa została podzielona na mniejsze, ale dlaczego?

Patrzę na ludzi, którzy siedzą w tym samym rzędzie co ja: dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Wyglądają na bardziej udręczonych niż ja.

Oczy jednej z kobiet spotykają się z moimi. Wpatruje się we mnie jak w dziwoląga.

Odwracając wzrok, patrzę na mężczyznę stojącego za nią. Jest tak samo, ale on patrzy na mnie z podziwem. W końcu spuszczam wzrok. Oni patrzyli na moje dziwne oczy.

Dawno temu przyjrzałam się sobie na potłuczonym szkle. Zauważyłam, że moje oczy są inne. Jedno było niebieskie, a drugie leszczynowe ze złotymi paskami, co było niezwykłe.

Gdy zobaczyłam swoje odbicie, poczułam się piękna. Nie wiem dlaczego, ale podobały mi się moje oczy. Wszyscy inni, którzy na nie patrzyli, mieli inne zdanie.

Podnosząc wzrok, widzę, że ośmiu mężczyzn, którzy są z nami, rozmawia. Mają zatroskane spojrzenia: czy coś się dzieje?

Zawsze byłam wrażliwa na otoczenie. Coś w przyrodzie do mnie przemawia, jakby jakaś istota próbowała się ze mną porozumieć.

Choć nawet dla mnie brzmi to dziwnie, nie przeszkadza mi to w byciu ciekawską.

– Wszyscy wstawać! – krzyczy mężczyzna. Wykonuję jego polecenie i wstaję. Nogi mi się chwieją, ale wkładam w nie całą siłę, jaką mogę zebrać i zmuszam je do ruchu.

Nieoczekiwanie mężczyźni zaczynają się rozdzielać i iść różnymi drogami. Gorączkowo rozglądam się dookoła. Wszyscy zastanawiają się, co się dzieje. Rozglądamy się jeszcze raz i idziemy dalej.

Cisza staje się nieprzyjemna. Mężczyźni z przodu są w stanie podwyższonej gotowości. Zauważam mały domek na końcu drogi i zaczynam się zastanawiać, co to za miejsce.

Drewniany, dwupiętrowy dom jest w ruinie. Wybite okna i krzywe drzwi ledwo trzymają się na zawiasach. Nikt tam nie mieszka.

Pozostali niewolnicy zaczynają drżeć ze strachu. Nikt z nas nie ma zakrytych głów, więc wszyscy widzą, co się dzieje.

Zbliżając się do tego miejsca, zauważam przemykający obok cień. Co to było? W samą porę rozglądam się, by dostrzec dwóch dziwnych mężczyzn wychodzących zza krzaków.

Rozmawiają z dwoma innymi mężczyznami, którzy są z nami. Stoimy w szeregu z pochylonymi głowami. Gdy po mojej stronie rozlega się odgłos szurania, ze strachu odwracam głowę. Coś czai się w pobliżu nas.

Mój oddech stał się nieregularny. Zaciskam drżące dłonie na mojej szmacianej sukience. To nerwowe uczucie, które powoli wkrada się na plecy.

Podnosząc głowę, widzę, jak jeden z nieznajomych patrzy na mnie. Jego czekoladowe oczy i cienkie wargi zwrócone są ku mnie..

– Ona jest niebezpieczna – mówi jeden z mężczyzn, podchodząc do nas. Ma surowy wyraz twarzy. – Na pewno chcesz ją zabrać? – pyta.

Moje oczy powracają do nieznajomego, który stoi przede mną.

– Weźmiemy te trzy kobiety. Będą idealne do tego, co mamy – mówi nieznajomy, uśmiechając się. – Oto pieniądze.

Słyszę brzęk, gdy mężczyzna łapie sakiewkę z monetami. Zostałam sprzedana i nie wiem komu.

Strach, który starałam się od siebie odsunąć, w końcu ogarnia moje serce, gdy nieznajomy odciąga nasz łańcuch od reszty. Nie ma sensu próbować im się przeciwstawiać, ale muszę się zatrzymać. Nie mogę iść naprzód.

Zauważywszy to, nieznajomy pociąga mnie mocno i sprawia, że się potykam. Ostry kamień wbija się w moje lewe udo. Jęczę, gdy czuję, jak nieznajomy podciąga mnie do góry.

– Nie próbuj tego więcej, jeśli nie chcesz zostać pobita – mówi mężczyzna, cicho, tak że tylko ja mogę go usłyszeć. Jego groźba jest równie oczywista jak woda.

Kiwam głową z małymi łzami w oczach. Mężczyzna drwi i pociąga jeszcze raz. Ciepła krew spływa po mojej nodze.

***

Trzy dni. Tyle czasu idziemy bez jedzenia, tylko z wodą. Moja świadomość pojawia się i znika, a ciało kołysze się z boku na bok.

Straciłam krew w wyniku zranienia. Boli mnie udo. Muszę je opatrzyć. Próbowałam prosić o pomoc, ale dostałam w twarz.

Patrząc za siebie, zauważam, że dwie pozostałe kobiety są zmęczone. Jedna z nich wygląda blado, jakby w każdej chwili mogła zemdleć.

– Ona potrzebuje pomocy – szepcze druga niewolnica. Sprawia, że mężczyzna zatrzymuje się i patrzy. Ma rację. Ta biedna kobieta umrze, jeśli on jej nie nakarmi. Mężczyzna tylko drwi i ciągnie dalej.

– Jesteśmy blisko – mamrocze nieznajomy.

Słońce zachodzi i w końcu w zasięgu wzroku pojawia się mała wioska. Odetchnęłam z ulgą. W ogóle nie odpoczywaliśmy, nawet w nocy.

Gdy dochodzimy do małego wejścia, podchodzi do nas trzech mężczyzn. – Weźcie je i przygotujcie. Będą gotowe, towarzysze – rozkazuje nieznajomy, po czym odchodzi. Nie ogląda się za siebie.

Każdy z pozostałych trzech mężczyzn chwyta jedną z nas i zabiera nas w inną stronę. Spoglądam jeszcze raz na pozostałe biedne kobiety. Co się z nimi stanie?

Po dotarciu do małej chaty mężczyzna prosi mnie, abym weszła do środka i się umyła. Kiwam głową, wchodzę do środka i słyszę, jak zamykają się małe drzwi. Mały drewniany domek jest mniejszy niż moja klatka. Znajduje się w nim mały stołek i wiadro z wodą.

Próbuję szukać czegoś innego, ale w chatce bez okien leżą tylko te dwie rzeczy. Wyczerpana klękam, sięgam po wodę i piję. Moje brudne ręce dają mi znać, że jestem wrakiem człowieka.

Decydując się na wykonanie rozkazu, zaczynam się rozbierać. Moim oczom ukazuje się purpurowa rana, na której zakrzepła krew. To jest obrzydliwe. Chwytam wodę i zaczynam się myć.

Drobne kropelki spływają po moim szczupłym ciele. Oczyszczam ranę tak bardzo, jak tylko mogę. Boli jak diabli. Siniaki wyglądają nawet na zainfekowane. Rozrywam kawałek sukienki i zawiązuję go wokół uda, gdy wygląda już na czyste.

– Przebierz się w ubrania z torby – krzyczy mężczyzna.

Patrzę na brązową torbę. Otwieram ją i wyjmuję zawartość. Wita mnie mały top, który ledwo zakrywa mi piersi. Jest srebrny i ma wokół siebie srebrne łańcuszki.

Następnie zakładam spódnicę z bielizną. Jest krótka, z tego samego materiału co top. Przebierając się w nie, patrzę na siebie.

Wyglądam jak prostytutka. Czy będę komuś służyć jako niewolnica?

Przeglądając to, co zostało w środku, znajduję parę sandałów w stylu greckim. To trzecia para sandałów, jaką kiedykolwiek miałam. Podziwiam je.

Są z brązowej skóry, na tyle wysokie, że sięgają mi do kolan. Zakładając je, oglądam siebie. Czuję się inaczej i postanawiam jeszcze trochę poprawić włosy.

Przeczesuję je palcami. Są jeszcze mokre, ale to nie ma znaczenia. Robiąc kilka warkoczy tu i ówdzie, zauważam coś cienkiego na podłodze.

Odgarniając kurz, widzę, że jest to mały srebrny kamień. Lśni, jakby był zrobiony z czystego srebra. Przyglądam mu się bliżej, ale krzyk mężczyzny sprawia, że podskakuję ze strachu.

Wkładam go do spódnicy i czekam, aż otworzą się małe drzwi.

Mężczyzna mówi: – Chodź za mną – trzymając mój łańcuszek i każąc mi iść za sobą.

Podążamy do wejścia do małej wioski. Są tam również dwie pozostałe kobiety. Są ubrane tak samo jak ja.

Mężczyźni proszą nas, abyśmy wsiadły do rydwanu, kiwając głowami. Nerwowo patrzymy na siebie nawzajem.

Mężczyźni krzyczą: "Wsiadaj!", co sprawia, że się denerwujemy. W pośpiechu wsiadamy. Gdy mężczyzna patrzy, jak rydwan oddala się od wejścia, ja odwracam się i patrzę przed siebie. Dokąd idziemy? Może do innej wioski?

Już zasnęłam, gdy po gwałtownym hamowaniu otworzyłam oczy z przerażenia.

– Zejdźcie na dół! – rozkazują mężczyźni.

Kiedy schodzimy, patrzę na miejsce, w którym się znajdujemy. Oczy mam szeroko otwarte i zaczynam się trząść. Wielu niewolników jest wepchniętych na otwarte pole. Ogromne skały i drzewa otaczają to miejsce, a na pochodniach płonie ogień.

Do mojego umysłu wkrada się dziwne uczucie. Dysząc, spoglądam na innych. Ich strach jest oczywisty. Gdy jakaś ręka popycha mnie, padam na czworaka.

Zbliżam się do reszty niewolników i czekam. Po okolicy rozchodzą się drobne szepty. Co to za miejsce?

Nagle na niebie rozlega się potworny ryk. Dysząc, rozglądam się. Czy to był potwór?

Wszyscy w grupie zaczynają się zbliżać. Zaczynam ruszać głową, rozglądając się. Gdy słyszymy kolejny ryk, wzdrygam się. Oddycham coraz szybciej. Rozglądam się wszędzie, ale nic nie widzę.

Przeszywający krzyk odrzuca moją głowę na bok. Kiedy widzę, co stoi przed nami, z moich ust wydobywa się sapanie.

Masywna bestia o srebrnych łuskach i czerwonych oczach spogląda na mężczyzn spod ostrych pazurów. Jest ogromna.

Wokół rozlegają się krzyki, a niewolnicy zaczynają uciekać. Niektórym nie udaje się uciec daleko, bo kolejne bestie ryczą i zaczynają nas atakować. Cofam się.

Ciało mnie boli, ale muszę znaleźć coś, czym będę mogła się bronić. Rozglądam się dookoła, a powietrze wypełnia zapach krwi. Mężczyzn, którzy byli z nami, już nie ma, wszyscy zginęli pod ciężkimi zębami bestii.

Zostawili nas na pewną śmierć. Jakie to okrutne z ich strony. Uciekam, gdy kolejne bestie lądują z hukiem. Wracając do miejsca, z którego przyszłam, zauważam, że pod płomieniami, które oświetlają drogę, coś się błyszczy.

To miecz. Sięgam po niego, chwytam go i biegnę w przeciwnym kierunku.

Metal jest ciężki i dziwny, ale potrzebuję go. Muszę jakoś przetrwać. Biorę głęboki oddech i ruszam sprintem do lasu. Noga mi pulsuje, ale nie przejmuję się tym.

Jedyną rzeczą, o której myślę, jest przetrwanie. Skręcam, a moja droga kończy się na urwisku. Kilku innych niewolników pobiegło w tę samą stronę i również znalazło się w ślepym zaułku.

– Nie – szepczę, a w moich oczach pojawiają się łzy. Czy nie ma ucieczki?

Cofam się od urwiska i zaczynam biec, ale głośny łomot i ryk sprawiają, że upadam do tyłu. Z moich ust wydobywa się cichy krzyk. Gdy spoglądam w górę, widzę bestię o czarnych łuskach.

Dysząc, spoglądam na miecz w mojej dłoni. Jeśli w ten sposób umrę, to przynajmniej będę walczyła do ostatniego tchu.

Krzyki i odgłosy miażdżenia kości sprawiają, że się wzdrygam. Bestia ma mnie na oku. Gdy robi krok do przodu, wstaję. Otaczają mnie pochodnie i płonące gałęzie.

Jestem jedyną osobą stojącą przed tą bestią.

Biorę głęboki oddech i patrzę na niego. Warczy na mnie, robiąc krok do przodu. Nieświadomie cofam swoje ciało. Tym razem płomienie rozświetlają moją twarz. Ze zdecydowanym spojrzeniem podnoszę miecz.

Podnosząc wysoko głowę, zbieram całą swoją odwagę i patrzę bestii w oczy. Przez ułamek sekundy wydaje mi się, że widzę, jak oczy bestii stają się szerokie. Nie rusza się, a nasze spojrzenia pozostają złączone.

Jest w nim coś, co mnie pociąga. Lekkie szarpnięcie za serce. Potrząsając głową, spuszczam wzrok, a potem znów patrzę w górę.

Moje ciało się trzęsie, ale nie zamierzam pozwolić, żeby zwykła bestia dowiedziała się, że jestem słaba. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym się do niego zniżyć: do potwora, zwierzęcia, istoty, która nie jest człowiekiem.

Jestem niewolnicą, ale nie zamierzam kłaniać się zwierzęciu. Nie poddam się bez walki, niezależnie od wyniku.

Wiatr wieje, a moje włosy kołtunią się wokół. Noc jest cicha. Nie ma krzyków ani wołania o pomoc. W powietrzu unosi się jedynie zapach śmierci.

– Kim jesteś? – mówi głos w moim umyśle. ~– Powiedz mi swoje imię.~

Zaskoczona, rozglądam się dookoła. Skąd się wziął ten głos? Spoglądam na bestię. Czy on właśnie do mnie przemówił?

Nie znam tego rodzaju bestii, ale postanawiam mu odpowiedzieć. Oddycham głęboko i patrzę mu w oczy.

– Moje imię? Valkyrie – mówię z pewnością siebie.

Mój głos nie drży. To dodaje mi otuchy.

– Widzę wybrankę zabitych – mówi bestia.

Bestia wypuszcza z nozdrzy ogień. Opuszczając głowę, przygląda mi się. Jego złote oczy przeszywają mnie na wskroś, sprawiając, że serce wali mi jak oszalałe. Ale to nie jest strach, to jakby przyciąganie.

Moje oczy nie odrywają się od bestii, która stoi przede mną. Jestem zahipnotyzowana. To uczucie sprawia, że opuszczam miecz, ale nie mogę dać się nabrać na tę sztuczkę.

Co on ze mną robi? Nawet nie wiem, kim są te bestie. Nie spuszcza ze mnie wzroku. Robię krok, a moje stopy reagują na to, co właśnie zrobiłam. Dlaczego jest mi tak ciepło? Czy to uczucie nadziei?

Bestia szepcze uwodzicielsko: – Chodź.

Czy to był rozkaz?

Próbuję zastanowić się nad tym, co się dzieje, kiedy lekki ruch sprawia, że spuszczam wzrok. Ignorując go, oglądam się za siebie. Zdziwiona, sapię. Przede mną stoi mężczyzna, a bestii już nie ma.

Czy to jest ta bestia? Gdy nasze oczy się spotykają, wiem, że tak. Jego przeszywające oczy w kolorze stopionego złota wpatrują się we mnie. Jest wysoki. Muszę podnieść głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

Ma czarne jak noc włosy, które sięgają mu do ramion. Jego klatka piersiowa jest szeroka i szorstka. Moje oczy schodzą niżej.

Jest uosobieniem piękna. Jego prężące się mięśnie sprawiają, że wzdrygam się z pożądania. Przygryzam wargę, gdy moje oczy opadają bardziej i zauważam jego idealne piersi. Sprawiają, że mam ochotę przesuwać po nich palcami w górę i w dół.

W końcu, gdy bardziej opuszczam wzrok, zaczyna się tworzyć idealne V. Dysząc, odsuwam się.

Jest zupełnie nagi. Czuję, jak twarz oblewa mi się rumieńcem i odwracam od niego wzrok. Jąkam się, próbując powiedzieć coś o tym, że jest nagi. Po raz pierwszy widzę mężczyznę nago.

Czuję, jak solidna ręka obejmuje mnie w pasie i ciągnie, więc patrzę w górę. Trzyma mnie mocno przy swojej klatce piersiowej. Tracę przyczepność miecza i przenoszę ręce na jego ramiona. Jego skóra jest przyjemna.

Dlaczego tak reaguję? Czuję się zdezorientowana.

– Nie odwracaj wzroku, Valkyrie – szepcze uwodzicielsko bestia, zbliżając się do mojej twarzy. – Patrz tylko na mnie i na nikogo innego.

– Kim jesteś? – pytam, czując, jak moja twarz płonie z zażenowania. Czuję każdy centymetr jego ciała przyciśnięty do mnie. Jego oczy schodzą niżej, na moją pierś. Potem, oblizując wargi, wraca wzrokiem do mnie.

– Ja? Jestem królem smoków, a ty masz być moją jedyną i niepowtarzalną niewolnicą. To znaczy, że będziesz moją partnerką i królową – mówi bestia z uśmiechem.

Podnosi mój nadgarstek do swoich ust i lekko go całuje. – Witaj w swoim nowym domu, niewolnico Onyksowego Smoka.

Smoka? Powiedział, że jest smokiem? Nie rozumiejąc, jąkam się szaleńczo. W końcu opanował mnie strach. Zaczynam widzieć kropki. – J-ja... Czy ty mnie zjesz? – pytam, brzmiąc niedorzecznie.

– Nie... Ale jest inny sposób, w jaki mogę cię zjeść – mówi smok i chichocze. – A teraz idziemy?

Słyszę mały gwizd przebijający się przez śmiertelną noc. Rozglądam się dookoła, zauważając kolejne smoki, które się zbliżają. Wzdrygam się ze strachu.

– Chodź, idziemy – mówi smok, niosąc mnie na rękach. Wsiadamy na srebrnego smoka. Co się teraz stanie?

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea