W łóżku z królem - Okładka książki

W łóżku z królem

J.M. Felic

Rozdział 2

NICOLETTE

Następną rzeczą, którą pamiętam, była, ręka przystojnego króla, która chwyciła w pięść moje włosy, pociągając moją głowę do góry.

– Ahh! – krzyknęłam, przez ból promieniujący od skóry głowy.

Moje ręce natychmiast chwyciły się jego ramienia, ale za każdym razem, gdy ściągałam je w dół, jego uchwyt na moich włosach zacieśniał się. Jego wolna ręka objęła moją szczękę, kierując moją głowę w stronę światła.

Badał mnie.

Już miałam krzyknąć o pomoc, kiedy jego twarz zmieniła się i mogłam dostrzec głębię jego uderzających oczu. Blade, fioletowe tęczówki, które miały w sobie odpryski złota.

Były hipnotyzujące... niepodobne do żadnych oczu, jakie widziałam na Ziemi.

– Robisz mi krzywdę! – wydusiłam z siebie, gdy jego ręce chwyciły moją szczękę.

Jego stoicka twarz była prawie nieczytelna, ale widziałam w niej zamyślenie, jakby próbował znaleźć we mnie sens.

Nagle puścił mnie, a ja upadłam na ziemię, ciężko oddychając.

– Suteca… – wyszeptał.

Kątem oka zobaczyłam, że uklęknął, dołączając do mnie na ziemi. Sięgnął po mój prawy łokieć, tym razem czule, ale nie dałam mu szansy.

Zerwałam się na nogi i wybiegłam z pomieszczenia, biegnąc tak szybko, jak tylko mogłam.

Serce waliło mi jak oszalałe.

To była sytuacja typu – uciekaj albo zgiń.

Za cel obrałam sobie łukowate, podwójne drzwi na końcu korytarza i jeśli szczęście mi dopisze, może nie spotkam na zewnątrz żadnych żołnierzy.

Jedyne co mogłam, to uciec prosto przed siebie, gdziekolwiek nogi mnie poniosą, gdziekolwiek będzie bezpiecznie i spokojnie.

– Melata duskem! – usłyszałam dudniący krzyk mężczyzny.

Doszedł mnie brzęk ciężkiego metalu, ruszających za mną w pogoń żołnierzy.

Pchnęłam drzwi i znalazłam się na pustym dziedzińcu. Mój umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach, próbując wymyślić, jak uciec z tego dziwnego miejsca.

Minęłam dużą fontannę tryskającą srebrzystą wodą i przebiegłam obok dziesiątek dużych posągów.

– Wracaj tu! – krzyknęli głośno żołnierze za mną. Tuzin mężczyzn w ciężkich srebrnych zbrojach pędził za mną z wyciągniętymi błyszczącymi mieczami.

Nawet taekwondo, które uprawiałam na studiach, nie pomogłoby mi w walce z tymi ostrzami.

Ale kiedy usłyszałam głośny ryk dochodzący z jednego z najwyższych dachów, wiedziałam, że te miecze to najmniejsze z moich zmartwień.

Rzuciłam okiem w stronę, z której pochodził dźwięk i natychmiast opadła mi szczęka, gdy zobaczyłam błyszczący obiekt na niebie.

Było tylko jedno słowo, które przyszło mi do głowy, gdy go zobaczyłam.

Potwór.

Jego umięśnione ciało pokrywały srebrzysto-złote łuski, a olbrzymie ostre pazury błyskały w świetle księżyca.

Jego długi ogon wyglądał jak u skorpiona, z dużym, śmiercionośnym żądłem na końcu.

Jego złote skrzydła, wszystkie sześć, utrzymywały go z gracją szybującego na niebie.

Jego głowę w kształcie dumnego lwa, okalała złotobrązowa grzywa wokół szyi, a z jego czaszki wystawały cztery rogi.

Było to najbardziej przerażające, a zarazem najpiękniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam.

A żeby było jeszcze gorzej, wpatrywało się we mnie.

Moje serce przyspieszyło, skręciłam w ciemną alejkę, aby uciec zarówno przed żołnierzami, jak i stworzeniem.

Wtedy usłyszałam kolejny ryk.

Tym razem bardziej rozzłoszczony.

Spojrzałam w górę i zobaczyłam stwora, który leciał wprost na mnie.

Nagle jego lwia głowa zmieniła się.

Czarny jak noc łeb smoka wyszczerzył zęby i zaryczał w moją stronę, patrząc na mnie świecącymi, czerwonymi oczami.

Ziemia zatrzęsła się, gdy rozbił się o dachy nade mną, z których spadły dachówki.

Czułam, jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej, ale biegłam dalej przed siebie.

Rozpaczliwie szukałam otwartych drzwi. Znalazłam najbliższe i wbiegłam przez nie, mając nadzieję na szczęście.

Ale ta nadzieja szybko prysła, gdy zobaczyłam ostrze skierowane prosto w moje gardło.

Górował nade mną mężczyzna z pałacu, a jego czarne jak smoła włosy lśniły w świetle. Jego nagłe pojawienie się było niemożliwe.

Jak do cholery dostał się tu tak szybko?

– Kim jesteś? – zapytał głębokim, rozkazującym głosem.

Niesamowite, że tym razem mówił po angielsku. Oszołomiło mnie to, że usłyszałam swój własny język w tym obcym świecie, ale chwilowo miałam większe zmartwienia.

– Proszę, nie rób mi krzywdy – powiedziałam, pomiędzy drżącymi oddechami. – Potrzebuję tylko miejsca, żeby się ukryć!

Nasłuchiwałam ryków bestii na zewnątrz, ale noc była wypełniona ciszą. Atakujące stworzenie musiało zaalarmować mężczyznę, gdzie jestem, a następnie odlecieć.

Niebezpieczeństwo jednak nie minęło.

Na zewnątrz słyszałam zbliżające się kroki żołnierzy.

Mężczyzna zacisnął szczękę i wystąpił do przodu, przyciskając czubek smukłego miecza milimetry bliżej mojego gardła.

– Proszę! – wydusiłam z siebie. – Błagam!

Po raz pierwszy odkąd zostałam wrzucona do tego dziwnego świata, poczułam jak łzy ciekną mi z oczu.

Nie było ucieczki od tego szaleństwa. Czułam się całkowicie bezradnie.

Wtedy podniósł swój miecz do góry.

Ale zamiast poderżnąć mi gardło, wepchnął mnie za jakieś ułożone beczki nieopodal, akurat w momencie, gdy pojawili się żołnierze.

Su Anti! – usłyszałam, jak dwóch żołnierzy krzyknęło razem, zaskoczonych. Skuliłam się pod beczkami, próbując wstrzymać oddech.

Vrara ek sra amimke? – powiedział chłodno mężczyzna. Zauważyłam, że jego wysoka sylwetka przesunęła się na bok, prawdopodobnie po to, by jeszcze bardziej mnie zasłonić.

Ami slina hassavemb omik, Su Anti!

Mężczyzna zachichotał.

Duskime – powiedział, po czym uniósł swój miecz w ich kierunku.

Żołnierz sapnął, a moja wyobraźnia podpowiedziała mi, że ostrze mężczyzny zostało wciśnięte w gardło żołnierza, tak samo jak zrobił mi to wcześniej.

Somme mir amimke, jehk! – rozkazał mężczyzna.

– Ai, Su Anti!

Następne co pamiętam, to że tupanie butów żołnierzy ustąpiło. Wzięłam głęboki oddech.

Wciąż czułam szalone bicie serca, ale fakt, że ten nieznajomy mnie uratował, sprawił, że poczułam się trochę spokojniejsza.

– Um...dziękuję – powiedziałam, gdy podniosłam się i wyszłam zza beczek, spoglądając na niebo, by upewnić się, że żadne latające stworzenia nie górują nade mną.

Na szczęście nigdzie ich nie widziałam.

– Kim jesteś, kobieto? – powiedział, odkładając miecz do pochwy.

– Powinnam zapytać o to ciebie – zauważyłam. – I skąd znasz mój język?

Zrobił krok do przodu. – Masz pięć sekund na wyjaśnienie swojej obecności w tym zamku, bo inaczej...

Nie czekałam by dowiedzieć się, co ze mną zrobi.

Na podstawie tego, jak potraktował tych żołnierzy, wiedziałam tylko dwie rzeczy o tym człowieku.

Jest potężny i niebezpieczny.

Uciekłam na zewnątrz, z dala od niego, nie wiedząc do końca, dokąd zmierzam w ciemności.

Nagle zauważyłam przed sobą srebrny blask strumienia stworzonego przez człowieka.

Było już za późno, żeby zawrócić.

Wydając z siebie krzyk zaskoczenia, zanurzyłam się w lodowatej wodzie.

Ale zamiast się zamoczyć, wpadłam prosto w zawrotną, dziwną otchłań.

I wtedy...

Znalazłam się z powrotem w moim mieszkaniu. Leżałam przed antycznym lustrem.

Serio.

O dziwo, moje ubrania były suche, ale dyszałam jak szalona.

– O mój Boże, co się ze mną dzieje? – zawołałam, bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek.

Trzymałam się za głowę, próbując zrozumieć, co się właśnie stało.

Ale wszelkie próby logicznego wyjaśnienia tylko sprawiły, że moja głowa pulsowała jeszcze bardziej.

***

Zamówiony sok z mango, wołowina z brokułami i tłuczone ziemniaki, wciąż parujące, leżały przede mną na stole.

Byłam głodna, a po niewytłumaczalnej podróży do innego wymiaru, nie chciałam zostać w domu i gotować.

Wzięłam kilka kęsów, ale mój umysł szybko wrócił do tego, co stało się z lustrem.

Próbowałam uznać to za zwykły sen, ale wspomnienie tego niezwykłego miejsca było zbyt wyraźne w mojej głowie.

Srebrzysty kolor wody i wibrujące niebo; goniący mnie potwór i król o niesamowitych oczach.

To wszystko było zbyt realne.

I nie miało żadnego wytłumaczenia.

Włączyłam laptopa i zaczęłam szukać w sieci wszystkiego, co mogłam znaleźć na temat tego dziwnego miejsca.

Użyłam słów kluczowych takich jak "srebrna woda" i "magiczne lustra", aby przefiltrować wyniki.

Wiedziałam, że to nie do końca trafne, ale nie miałam nic innego do roboty.

Najbliższą rzeczą, jaką udało mi się znaleźć na temat potwora, była chimera, potwór z mitologii greckiej z głową lwa, złotymi skrzydłami i ogonem skorpiona.

Ale bezużyteczne mity i kilka rysunków CGI na DeviantArt, których nie nazwałabym arcydziełami, nie były zbyt pomocne.

Pozostało mi uczucie niedosytu, zostałam z większą ilością pytań niż odpowiedzi piętrzących się w mojej głowie.

– Czy chce pani coś jeszcze, pani Holland? – zapytała kelnerka, odrywając moją uwagę od ekranu laptopa.

– Nie, wszystko w porządku. Dzięki – odpowiedziałam, posyłając jej uśmiech, pomimo mojego rosnącego bólu głowy.

– Smacznego w takim razie – moje oczy skierowały się w kierunku zapomnianego jedzenia za moim laptopem.

Zaczęłam pożerać to co zamówiłam.

Po kilku minutach, ktoś zadzwonił na moją komórkę, która zawibrowała na blacie stołu.

Zobaczyłam identyfikator dzwoniącego i uśmiechnęłam się.

– Tak, Bernard?

– Pani Holland, chciałem tylko przypomnieć, że raport na temat wykopalisk Kościoła Maltańskiego dla Tygodnika Archeologicznego jest do oddania dziś wieczorem.

Bernard był moim sekretarzem. Był dobry w swojej pracy i bardzo jej oddany.

– Tak wiem, przejrzę raport, kiedy wrócę do domu – powiedziałam.

– Wyślę ci kopię z moim podpisem na dole, kiedy skończę. Pa, Bernard – kontynuowałam, zanim zdążył mnie zasypać upomnieniami o milionie innych rzeczy, które trzeba było zrobić.

Zebrałam swoje rzeczy, łącznie z laptopem i notatnikiem, które rozłożyłam na stole jadłodajni.

Zostawiłam swój w połowie dokończony posiłek i ruszyłam w stronę wyjścia.

Nawet jeśli wybrałam się na jakąś dziwaczną przygodę w świecie snów, praca i prawdziwe obowiązki wciąż na mnie czekały.

Ale zanim mogłam się nimi zająć, była jeszcze jedna rzecz, którą musiałam zrobić.

***

Wpatrując się nieśmiało w swoje odbicie w srebrnym lustrze, postanowiłam, że muszę pozbyć się tego przeklętego przedmiotu z mojego mieszkania, zanim zrujnuje mi życie bardziej, niż już to zrobiło.

Zdecydowałam, że oddam go na uniwersytet, gdzie, miejmy nadzieję, schowają go gdzieś głęboko w swoich archiwach.

Zadzwoniłam do profesora Mallorie, mojego starego przyjaciela i kolegi po fachu, który mógłby pomóc mi go przetransportować.

Ale kiedy podniosłam telefon do ucha, zobaczyłam coś, co sprawiło, że krzyknęłam i upuściłam telefon na podłogę.

To był on.

Ten uwodzicielski nieznajomy.

Stał tuż za mną w odbiciu lustra.

Moje oczy wpatrywały się w jego fioletowe przez srebrną powierzchnię. Zostałam sparaliżowana przez jego spojrzenie, nie mogąc poruszyć mięśniem, ani nawet oddychać.

Bezsilnie patrzyłam, jak jego ręce owijają się wokół mojego ciała.

I wtedy, jeden guzik po drugim, zaczął rozpinać moją koszulę, aż odsłonił mi klatkę piersiową, a potem brzuch.

Jednym szybkim ruchem ściągnął moją koszulę i rozpiął stanik, pozwalając obu opaść do moich stóp.

Wpatrywał się w moją sylwetkę przez lustro, rozebraną od bioder w górę.

Jego duże, solidne dłonie objęły moją talię, przyciągając mnie bliżej.

Potem, przesuwając się w górę po moich żebrach, objął moje piersi, podtrzymując je lepiej niż mój stanik.

Westchnęłam i zamknęłam oczy, rozkoszując się elektrycznym impulsem, który przeszedł mnie od jego dotyku.

Niczego bardziej nie pragnęłam niż tego, by kontynuował eksplorację mojego ciała.

Żeby posuwał się dalej w dół...

Ale kiedy moje oczy otworzyły się ponownie, jego już nie było.

Co do…?

Rozejrzałam się, kompletnie zdezorientowana i stwierdziłam, że jestem w pełni ubrana, stojąc sama w swoim mieszkaniu.

Jedynym dowodem na pojawienie się nieznajomego była niezaprzeczalna wilgoć w mojej bieliźnie.

– Nicolette? – usłyszałam słaby głos profesora Mallorie wołającego moje imię przez telefon, który leżał ekranem skierowanym w dół na podłodze.

Sięgnęłam po niego, próbując złapać oddech.

– Halo? – powiedziałam.

– Ach, tu jesteś – powiedział profesor Mallorie – muszę mieć słaby zasięg. Myślałem, że go zgubiłem.

– Ja też myślałam, że się zgubiłam… – powiedziałem z rozpaczliwym westchnieniem – mam coś do archiwów. Ale musisz przyjść po to jeszcze dziś.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea