W blasku reflektorów - Okładka książki

W blasku reflektorów

Theresa Jane

Zakład

LIAM

Ten prawnik, Mark Coleman...

Czy Matthew. Albo Marvin...

Wiem! Mason.

...mimo wszystko nie był taki zły!

Spodziewałem się kolejnego prawnika-robota, który będzie mi opowiadał jakieś bzdury o warunkach i aneksach.

Ale zamiast tego, gdy tylko wszedłem do jego mieszkania, wcisnął mi drinka do ręki i posadził mnie przy stole ze swoimi kumplami.

Wieczór pokerowy trwał w najlepsze, a ja zawsze się cieszyłem, kiedy miałem powód, by przepalić trochę pieniędzy.

Wydawanie gotówki na drogie rzeczy – samochody, kobiety – stopniowo przestało mi zapewniać dreszczyk emocji.

Ale hazard... – to nadal sprawiało mi radość.

Najbardziej tej nocy podobało mi się, że pozostali czterej kolesie siedzący przy stole chyba wcale mnie nie znali.

A byli już po kilku drinkach, więc miałem całkiem niezłe szanse.

Facet obok mnie, od którego czuć było wyraźny zapach trawki i potu, przypadkowo odsłonił przede mną karty, gdy schylał się po kolejne piwo.

Byłby głupcem, gdyby nie spasował.

Zrobił to kilka chwil później.

Teraz w rundzie zostaliśmy tylko ja i Mason.

Gdy ostatnia karta została odsłonięta, aby powstrzymać się od uśmiechu, wziąłem łyk szkockiej, którą nalał mi Mason... miałem pokera królewskiego.

Przyszła kolej na Masona.

Rzucił ostatnie żetony, przyglądając mi się uważnie.

Mnie też kończyły się żetony, ale miałem za dobre karty, aby się wycofać.

— Wchodzę — uśmiechnąłem się. — Podbijam stawkę.

— Ha ha! Czym możesz mnie podbić? Prawie skończyły ci się żetony!

— Dlatego podbijam czymś innym — odparłem. — Moim samochodem.

— Daj spokój — zadrwił Mason. — Chyba żartujesz.

— Wcale nie — odpowiedziałem.

— Dobra… — powiedział ostrożnie Mason z policzkami zarumienionymi od alkoholu. — Wchodzę i podbijam....

Siłowaliśmy się na spojrzenia, gdy nagle on zerwał kontakt wzrokowy i popatrzył na drugą stronę salonu.

Zdenerwowałem go.

Wziąłem kolejny łyk drogiej szkockiej Masona.

Podążyłem za nim wzrokiem i uchwyciłem błysk czerwieni, który zaraz potem zniknął za ścianą.

Moja ręka była zawieszona nad środkiem stołu z wystarczającą ilością żetonów, bym mógł sprawdzić zakład, gdy Mason wydał z siebie niski chichot.

— FREYA! — krzyknął.

— Mason — usłyszałem najpierw nieśmiały głos, a potem zobaczyłem szczupłą dziewczynę ubraną w dżinsy poplamione farbą i luźną koszulkę.

Jej włosy, swobodnie spięte na czubku głowy, miały kolor głębokiej czerwieni, który prawie dorównywał rumieńcom na jej policzkach.

Była w rozsypce.

Nawet z miejsca, w którym siedziałem, mogłem dostrzec smugę farby na jej włosach i plamę po kawie na workowatej bluzce.

— Kto to, Mason? — uśmiechnąłem się, spoglądając z powrotem na swoje karty. Domyśliłem się, że jest jego byłą dziewczyną. — Ukrywasz coś przed nami?

— To moja siostra, Freya.

Straciłem rezon.

Ale dzięki łatwości wyćwiczonej na scenie udało mi się zachować zimną krew.

Dziewczyna weszła do pokoju.

Nie chciałem się gapić, lecz z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłem oderwać od niej wzroku.

Nagle stała się najciekawszą osobą w pomieszczeniu.

Wiedziałem, że mnie rozpoznała. Zorientowałem się po sposobie, w jaki mi się przyglądała i łatwo było zauważyć, że próbuje zrozumieć, jak znalazłem się w salonie jej brata.

— Potrzebujesz pieniędzy, prawda?

Usłyszałem drwiący ton Masona, który rozbrzmiał naprzeciwko mnie, i ze złością patrzyłem, jak jej policzki stają się z powodu jego pytania jeszcze bardziej jaskrawe.

Z wielką niechęcią przytaknęła, a ja poczułem ciężar w piersi.

— Kiedy zamierzasz znaleźć sobie prawdziwą pracę? — szydził Mason.

Zaczynał tracić całą sympatię, którą go obdarzyłem.

Wymamrotawszy jakąś odpowiedź, dziewczyna zaczęła wychodzić z pokoju jak skarcony szczeniak z podkulonym ogonem.

— Poczekaj, Freya — poprosiłem, choć nie byłam pewien, co zamierzam powiedzieć. — Dzięki tobie wieczór może stać się całkiem interesujący.

Nie tracąc ani chwili, przybrałem ten sam charakterystyczny uśmiech, który zawsze doprowadzał tłumy do szaleństwa.

Ale jej twarz ani drgnęła.

W przeciwieństwie do swojego brata i jego przyjaciół cholernie dobrze umiała zachować pokerową twarz.

FREYA

Musiałam się bardzo postarać, żeby nie załamać się pod ciężarem jego spojrzenia.

W końcu udało mi się uspokoić na tyle, by się odezwać.

— Jak mogłabym urozmaicić wieczór Liama Hendersona? — odparłam.

— Co ty sobie myślisz, gwiazdorze? — zapytał Mason, patrząc na Liama z zaskoczeniem.

— Mam pomysł, jak możesz przebić — powiedział Liam.

Nie podobało mi się, w jakim kierunku to wszystko zmierzało.

Szkoda, że mój brat nie miał na tyle rozsądku i nie był na tyle trzeźwy, aby się wycofać, lecz zamiast tego powiedział tylko: — A, tak?

— Mason, przestań — ostrzegłam, zobaczywszy w oku Liama niebezpieczny błysk.

— Nie wtrącaj się, Frey — mruknął Mason.

— Ale ona ma znaczenie dla gry — Liam uśmiechnął się.

— O co się zakładamy? — zapytał Mason.

— Potrzebuję nowej pokojówki, a wygląda na to, że twojej siostrze przydałaby się praca — wyjaśnił swobodnie.

Zaczęłam tracić opanowanie.

Czułam, jak moje oczy z przerażenia się rozszerzają.

— Nie ma mowy — powiedział Mason, a ja poczułam, że ogarnia mnie ulga.

— Boisz się, że nie wygrasz, Mason? — zadrwił Liam. — Nie jestem pewien, czy mogę powierzyć moje życiowe sprawy człowiekowi, który nie jest gotowy od czasu do czasu zaryzykować.

Nagle uświadomiłam sobie, skąd się znają.

Liam był nowym "wysoko postawionym" klientem mojego brata, którym Mason tak się chwalił.

Brat nigdy nie cofał się przed wyzwaniami.

Przynajmniej od śmierci naszej matki.

To sprawiało, że każdą osobę postrzegał jako przeciwnika, co bardzo pomagało mu w karierze, ale szkodziło w życiu osobistym.

— Dokładnie tak — kpił Liam. — To twoja siostra. Dzięki temu będziesz jeszcze bardziej zdeterminowany, by wygrać, prawda?

— Mason, daj spokój — powiedziałam, starając się zachować wesoły ton głosu.

To przecież było absurdalne.

— Jak będzie, Mason? — zapytał Liam, ignorując moją prośbę.

Brat spoglądał to na niego, to na mnie. W końcu otworzył usta, aby się odezwać. — Niech będzie.

Zrobiło mi się niedobrze.

Mój własny brat użył mnie jako karty przetargowej w partii pokera z jednym z najbardziej znanych ludzi na świecie.

— No to zagrajmy, Coleman — powiedział Liam.

Skręciło mnie w żołądku.

Powinnam po prostu wyjść, ale coś sprawiło, że nie mogłam się oderwać od miejsca, w którym stałam, jakbym oglądała wrak samochodu.

W trakcie rozgrywki czułam, że bezwiednie przygryzam dolną wargę, przerażona nadchodzącym rozstrzygnięciem.

A kiedy wyłożono ostatnie karty, Liam poderwał się z krzesła, świętując zwycięstwo.

— Do zobaczenia w poniedziałek, Freya — wykrzyknął.

Zobaczymy się w poniedziałek jak cholera.

Odwróciłam się i bez słowa wyszłam z mieszkania brata, zdecydowana zapomnieć o tym żenującym, poniżającym spotkaniu.

***

Oddychaj.

Następnego ranka, próbując zebrać w sobie choć odrobinę odwagi, skręciłam w ostatnią przecznicę, wpatrując się w swoje odbicie w oknach mijanych modnych butików i kawiarni Williamsburga.

To była ostatnia galeria, która zgodziła się obejrzeć moje prace.

Być może to moja ostatnia szansa.

Nie chciałam myśleć o tym, co się stanie, jeśli nie sprzedam żadnej pracy.

Byłam już winna właścicielowi mieszkania, panu Peabody'emu, pieniądze za dwa miesiące niezapłaconego czynszu...

MUSI się udać.

Biorąc ostatni głęboki oddech, wepchnęłam się do środka.

***

Stukałam nerwowo opuszkami palców w kolana, gdy elegancka kuratorka oglądała kilka najnowszych obrazów.

Ta kobieta onieśmielała mnie od chwili, gdy weszłam do jej modnej galerii.

W długim, czarnym płaszczu, z rozwianą grzywką i geometrycznym naszyjnikiem sama wyglądała jak dzieło sztuki.

A teraz czekałam z zapartym tchem na to, aż mnie oceni.

W końcu, po najdłuższych dwóch minutach w moim życiu, otworzyła zaciśnięte usta.

— To jest… — zaczęła — w najlepszym razie amatorskie.

Ach.

— Nie tyle w stylu, co w tematyce — kontynuowała. — Niech pani wróci do mnie, kiedy będzie miała pani coś oryginalnego do powiedzenia. Coś prawdziwego.

Po tych słowach wcisnęła mi płótna z powrotem do rąk i wycofała się do sąsiedniego biura, zostawiając mnie samą z kłębiącymi się, szalonymi myślami.

Jak zapłacę za czynsz?

***

Z trudem wspinałam się po schodach na moje czwarte piętro, zatrzymawszy się na półpiętrze po tym, jak usłyszałam potężne uderzenie w jedne z drzwi.

— FREYA! — krzyknął Mason. — OTWÓRZ DRZWI ALBO JE WYWAŻĘ!

— Zamknij się! — usłyszałam przez cienkie ściany wołanie sąsiada.

Powoli wdrapałam się na szczyt schodów, a potem zatrzymałam się i na niego spojrzałam.

— Mase?

Mój brat stał przed moimi drzwiami, wyglądając na skacowanego i głęboko strapionego.

— Freya! — wykrzyknął, cofając się o krok.

Zdziwiłam się, że w ogóle udało mu się wyjść spod kołdry, a co dopiero dotrzeć do mojego mieszkania.

— Co ty tu robisz? — warknęłam, przechodząc obok niego i otwierając drzwi, a następnie wpuszczając go do środka.

— Freya, jestem zbyt zmęczony na twoje gierki — stwierdził. — Powiedz mi, co zrobiłaś, zanim moja kariera będzie spalona.

— Co ja zrobiłam?

— Tak — warknął. — Wyjaśnij mi to.

Wcisnął mi do ręki swój telefon.

Na ekranie pojawił się tekst.

Liam HendersonPowiedz Frei, że ma być u mnie w poniedziałek o 10 rano.

Pod obcesową wiadomością Liam zamieścił adres.

Z moich ust wydobył się śmiech. — On chyba nie mówi poważnie.

Pomyślałam, że to niemożliwe, by domagał się realizacji umowy.

To tylko pijackie wybryki...

— Co to ma znaczyć!? — Mason spojrzał na mnie z zakłopotaniem, a ja nagle zrozumiałam...

— Mase... czy ty nie pamiętasz, co zrobiłeś wczoraj wieczorem? — zapytałam.

To na pewno nie był jego pierwszy urwany film...

— Co masz na myśli? — zdziwił się. — Grałem w pokera z Liamem i kilkoma innymi klientami, a potem....

Zatrzymał się w połowie zdania, a ja patrzyłam, jak jego twarz wykrzywia się w przerażeniu.

— Nie — wykrztusił, gdy w jego zaćmionym alkoholem umyśle coś wreszcie zaświtało.

— Załatw to, Mason — warknęłam. — Nie jestem kartą przetargową, o którą możesz się zakładać.

— Oczywiście — powiedział. Ale potem na jego twarzy pojawiło się zwątpienie.

— Co? — zapytałam.

— Freya… — powiedział z powagą. — Naprawdę potrzebuję tego klienta.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — drążyłam.

— Nie mogę się wycofać z zakładu. To Liam Henderson — podkreślił.

— A ja jestem Freya, twoja siostra — powiedziałam, naśladując jego intonację. — Czy nie powinieneś mnie chronić?

— Oczywiście, Freya, ale to najbardziej opłacalny klient, jakiego kiedykolwiek sprowadziłem do firmy. I jest gwiazdą rocka.

— A co to ma do rzeczy? — zapytałam z niedowierzaniem.

— On jest rozpieszczony! — krzyknął Mason. — Przyzwyczaił się, że dostaje wszystko, czego chce. A jeśli się nie zgodzę, może odejść. Mogliby mnie zwolnić.

— Więc chodzi tylko o pieniądze?

— N-tak-nie... Freya, nie każdy z nas może żyć tak jak ty — westchnął.

— Co to ma znaczyć?

— Spójrz na to miejsce! — zawołał, wskazując energicznie na moje maleńkie mieszkanie. — Nie masz stałej pracy...

— Przez większość miesięcy ledwo starcza ci kasy na jedzenie. Gdybyś nie przychodziła i nie brała moich pieniędzy, nie bylibyśmy w takiej sytuacji. Jedno z nas musi być odpowiedzialne.

— Odpowiedzialność? — zaśmiałam się złowrogo. — Chcesz mówić o odpowiedzialności? Ostatniej nocy upiłeś się do nieprzytomności z jednym z najbardziej niesławnych imprezowiczów na świecie! Więc oszczędź mi tego wykładu.

— To był interes.

— Nie, Mason, byłeś po prostu sobą — warknęłam. — Kiedy przyznasz, że tata miał na ciebie wpływ? Kiedy przyznasz, że masz problem?

— Nie mam żadnego problemu! — krzyknął, wyciągając rękę i chwytając mnie mocno za ramię.

Moje oczy natychmiast otworzyły się szeroko, a pole widzenia zawęziło się.

Wspomnienia wypełniły szczeliny, przez które zaczęła się wymykać rzeczywistość.

Całe moje ciało zadrżało, gdy mnie trzymał, a mój umysł wypełnił inny znajomy głos.

— Freya!

Głos Masona szybko sprawił, że świat znów nabrał ostrości.

Zamrugałam kilka razy oczami, aż w końcu mój wzrok padł na ostrożny wyraz twarzy mojego brata.

— Po prostu odejdź — wyszeptałam, strząsając jego rękę z mojego ramienia. — Zostaw mnie w spokoju.

— Freya, zaczekaj — błagał, ale ja popchnęłam go w stronę drzwi wyjściowych.

— Freya, przepraszam. Proszę — błagał.

On mówi serio.

I nie zamierza przyjąć odmowy. Będziemy tkwić w tym impasie przez cały dzień.

— Nie martw się, Mase, będę tam w poniedziałek. Jeśli chodzi o pracę, jesteś bezpieczny — odpowiedziałam, patrząc, jak zrezygnowana postać brata przechodzi przez drzwi.

Kiedy przyszło co do czego, musiałem zmierzyć się ze smutną prawdą.

Desperacko potrzebowałam pracy...

A Liam Henderson właśnie mi ją oferował.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea